Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Tórshavn (Page 11 of 13)

Gott kvøld, Tórshavn!

Pierwsza rzecz, którą przybysz czuje się uderzony, gdy statek zbliża się do portu Havnen, stolicy Faerø, jest niepozorność tego miasta i olbrzymie pustkowie jakim jest ono otoczone ze wszystkich stron. W dół aż do nagiego wybrzeża, które morze poszarpało w niezliczone cyple i szkiery, ciągnie się tylko skaliste pustkowie; ku górze przechodzi ono w pustynne pasmo wzgórz, a za nim wznoszą się dzikie górskie turnie. I oto człowiek przybył do jednego z tych miejsc, gdzie świat się kończy, do dalekich wysp, które Wergiliusz w swoich Georgikach wspomina z pewną jakby trwogą jako Ultima Thule.

William Heinesen, Wyspy dobrej nadziei

Eitt, tvey, trý… Gott kvøld, Tórshavn!

Merkið

Niebiesko obrzeżony czerwony krzyż skandynawski na białym płacie. Merkið* (pol. Znak), czyli flaga Wysp Owczych. Czerwień i błękit to tradycyjne farerskie barwy, biel zaś symbolizuje pianę morską i czyste niebo nad wyspami.

Co roku 25 kwietnia Farerczycy świętują rocznicę wydarzenia, które w historii świata przeszło niezauważone. Wydarzenie to jednak było jednym z wielu drobnych kroków, które pozwoliły uzyskać Wyspom Owczych częściową autonomię (w 1948 r.) i rozbudzić niepodległościowe aspiracje mieszkańców 17 wysp zagubionych gdzieś na północnym Atlantyku.

Farerską flagę zaprojektował w roku 1919 studiujący wówczas w Kopenhadze Jens Oliver Lisberg z dwoma kolegami. Została ona użyta po raz pierwszy w tym samym roku podczas ślubu w kościele w Fámjin na Suðuroy. Jest ona po dziś dzień przechowywana w tej świątyni.

Pokojowa okupacja

Wojenna zawierucha rozpętana w roku 1939 przez Niemcy i Związek Sowiecki dotarła echem nawet do, zdawało by się odległych, Wysp Owczych.

9 kwietnia 1940 r. niemieckie oddziały, gwałcąc pakt o nieagresji podpisany zaledwie rok wcześniej, przekroczyły duńską granicę. Po dwóch godzinach obrony rząd duński nakazał wstrzymać ogień. Farerczycy martwili się jednak głównie nie o losy dalekiej monarchii, ale o kwestie zdecydowanie im bliższe i decydujące o ich dalszym życiu – możliwość prowadzenia połowów i sprzedaży ryb na rynek brytyjski.

W dniu niemieckiej inwazji na Danię do Aberdeen wyszedł z Klaksvik z ładunkiem mrożonych ryb statek żaglowy Eysturoy dowodzony przez szypra Hansa Mikkelsena. Kolejnego dnia (10 kwietnia) dotarł on w pobliże Szetlandów. Do jednostki zbliżył się brytyjski okręt, którego dowódca zażądał od szypra Mikkelsena opuszczenia duńskiej bandery i podniesienia w jej miejsce flagi Wysp Owczych (będącej z punktu widzenia władz duńskich znakiem nielegalnym). Kapitana Mikkelsena nie trzeba było długo namawiać i już po chwili Eysturoy kontynuował swój rejs z Merkið jako banderą. Farerscy marynarze w Aberdeen poszli jego śladem i obok zmiany bandery napis Danmark na burtach zastąpili Faroes.

Armata kalibru 140 mm z baterii wzniesionej
przez Brytyjczyków w Tórshavn w pobliżu zabytkowego Skansin

Rozkaz wydany kapitanowi Mikkelsenowi nie był rzecz jasna inicjatywą dowódcy brytyjskiego okrętu. Sytuację Islandii i Wysp Owczych (niezwykle ważnych strategicznie terytoriów) po kapitulacji Danii analizował pierwszy lord Admiralicji Winston Churchill. 12 kwietnia do stołecznego Tórshavn weszły dwa niszczyciele Royal Navy: HMS „Havant” i HMS „Hesperus” rozpoczynając operację zbrojnego obsadzenia Wysp Owczych przez wojska brytyjskie pod kryptonimem Valentine.

21 kwietnia na Wyspy wróciły pierwsze statki, które podniosły farerskie bandery na
brytyjskie polecenie. Brytyjczycy tłumaczyli swój rozkaz koniecznością rozróżnienia „własnych” jednostek z Wysp Owczych od jednostek duńskich pozostających pod kontrolą okupanta, a więc obcych. Ówczesny duński gubernator Wysp samo podniesienie farerskiej bandery traktował jako prowokację przeciwko duńskiemu zwierzchnictwu. Doszło do burzliwych demonstracji na Farojach. Ostatecznie 25 kwietnia wypracowano kompromis: barwy farerskie miały być używane na morzu w charakterze bandery, na lądzie zaś znakiem państwowym pozostał czerwono-biały sztandar duński – Dannebrog. I to ten dzień Farerczycy wspominają co roku świętując Flaggdagur. Zaś Merkið został oficjalnie zatwierdzony przez króla Danii dopiero osiem lat później.

Druga Wojna Światowa, która zebrała tragiczne żniwo, okazała się szansą dla małych Wysp Owczych. Ocenia się, że z Wysp pochodziło około 20% ryb konsumowanych w Wielkiej Brytanii w czasie wojny. Farerczycy opanowali również istotny element transportu ryb z Islandii na Wyspy Brytyjskie. Jednak to nie poprawa sytuacji ekonomicznej (okupiona ofiarami wśród marynarzy) była najistotniejszym efektem obecności wojsk brytyjskich. Farerczycy nie zamierzali oddać wolności, której zasmakowali w trakcie „przyjaznej okupacji”. To jednak temat na jeden z kolejnych, historycznych wpisów…

Flaggdagur (Dzień Flagi) Farerczycy świętują barwnym przemarszem przez ulice Tórshavn (to jeden z kilku dni w roku kiedy na Wyspach robi się naprawdę tłoczno i gwarno) oraz kawalkadą klasycznych i niepowtarzalnych pojazdów. Chętnie bym się zabrał takim garbusem w podróż do Viðareiði* albo przez tunele na Kalsoy…

Farerczycy, wszystkiego najlepszego!

* – zbitkę rk Farerowie wymawiają szk, k występujące przed icz, ð jest w 99,9% nieme, zaś końcowe i zamienia się magicznie w e. W efekcie otrzymujemy cicho szumiące meszcze.

* – Viðareiði – najbardziej na północ wysunięta farerska osada. Jej nazwa przetłumaczona na nasz ojczysty język oznacza Drzewny Przesmyk (viðar – drewno, eiði – przesmyk). Nazwę w oryginalne wymawiamy (pamiętając o niemym ð) wijaraje. Wspaniały sposób na zaimponowanie kierowcy busa nr 500 z Klaksvík 😉

1000 spojrzeń później

25 postów temu rozpocząłem swoją przygodę z Farerskimi Kadrami. Muszę przyznać, że początkowo motywowany złością na całkowicie uproszczony i fałszywy (określenie stereotypowy jest tu za mało dosadne) wizerunek Farojów w światowych mediach (ale dostrzegam też promyczki nadziei). Pierwszy post podziałał oczyszczająco, a kolejne wpisy (mam taką nadzieję) były już bardziej pozytywne.

1000 odsłon bloga później okazuje się, że moje północne przynudzanie, analiza jak wymawiać nazwę Tjørnuvík i nietypowe śledztwo mogą kogoś zainteresować. A nawet skłonić do rozważenia zobaczenia tego co staram się tutaj opisać na własne oczy.

Pozostaje mi tylko przesłać proste i szczere „stóra takk” za wszystkie komentarze i pytania. I te na blogu, i te na żywo (dzięki chłopaki!). Motywacja autora, jak wiatr na Nólsoy, nie traci dzięki wam na sile.

P.S. Dla miłośników farerskiego „po godzinach” szykuję małą niespodziankę. Szczegóły już wkrótce!

Maskonur na muralu przy Tórsgøta, Tórshavn

Na przekór

Dzisiaj naszym słowem-kluczem w niespiesznym spacerze po Farojach będzie „las”. Liczne (w większości, niestety, krzywdzące) stereotypy dotyczące Islandii i Wysp Owczych każą podejrzewać, że islandzkie i farerskie dzieci znają drzewa tylko ze zdjęć w książkach i opowiadań podróżników po dalekich krainach. Nic bardziej mylnego!

Skógrækt ríkisins, czyli Islandzki Zarząd Lasów, działa bardzo prężnie w samym 2012 roku sadząc 3.5 miliona drzew, zalesiając tym samym ok. 1000 ha islandzkiej ziemi. Szacuje się, że tuż przed dotarciem człowieka Islandia zalesiona była w 25-40%.

Farerczycy nie pozostają w tyle. Na Wyspach znajduje się 19 leśnych enklaw. Na przekór wszelkim przeciwnościom zsyłanym przez Niebiosa. Bo czemu nie…

Hoydala

Nasz dzisiejszy spacer z kluczem po farerskich lasach zaczniemy w parku Hoydala leżącym między Tórshavn a Hoyvík. Większość jego powierzchni stanowi typowo farerski krajobraz. Ale to mniejszość stanowi o jego wyjątkowości…

A im dalej w las, nawet farerski…

Dla niedowiarków: openstreetmap.org zaznacza obszar między Hvítanesvegur a Sanatoriivegur jako najprawdziwszy, pełnoprawny las.

Viðarlundin

Pozostając w stołecznym Tórshavn odwiedźmy jeszcze Viðarlundin. Założony w roku 1903 i liczący 7 hektarów powierzchni park jest najstarszym na Farojach.

Ach, i nie zapomnijmy o maleńkim Kerjum, z którego roztacza się piękny widok na Tórshavn i pobliskie Nólsoy.

Havnardala

W pobliżu podtórshavnarskiego Norðasta Horn,w malowniczej dolinie czeka na nas kolejna leśna enklawa. Tutaj korony drzew w pełni podziwiać mogę chyba tylko elfy.

Miðvágur

Vágar z dwoma parkami w Miðvágur i Sandavágur również nie pozostaje w tyle stawki.

Hvalvík

Przy kościele w Hvalvík w drodze do Saksun czeka kolejna enklawa – 0,5 ha przekornych farerskich drzew.

Kącik języka farerskiego (dla leśników)

  • viðarlundin – gaj, lasek, zagajnik
  • Viðoy – jedna z północnych wysp archipelagu, której nazwę można przetłumaczyć jako Wyspa Drewna, a czytać powinno wjoi
  • viður – drewno

Pamięci Williama Heinesena

W tym roku mija 35 lat od wydarzenia niezwykle ważnego dla farerskiej literatury. W roku 1981 dotarła do Williama Heinesena (zapewne nieoficjalnymi kanałami) wieść o planach przyznania mu Literackiej Nagrody Nobla.

William Heinesen, uznawany obok Jørgena-Frantza Jacobsena za najwybitniejszego pisarza z Wysp Owczych,  tak później tłumaczył swoją prośbę o wycofanie jego kandydatury:

Język farerski posiadał swego czasu niską renomę – postawmy sprawę uczciwie – był on tępiony. Mimo to język farerski stworzył niezwykłą literaturę i właściwym było by przyznanie Nagrody Nobla autorowi tworzącemu w tym właśnie języku. Jeśli ja otrzymałbym tę Nagrodę, wtedy otrzymałby ją autor piszący po duńsku. Zadano by tym samym ogromny cios staraniom farerskiej literatury.*

Farerski pisarz nie był pierwszym autorem, który odmówił przyjęcia Literackiej Nagrody Nobla. W roku 1958 Akademia nominowała Borisa Pasternaka, który początkowo zaakceptował wyróżnienie, później jednak odmówił ze względu na naciski władz ZSRR. Zaś Jean-Paul Sartre (nominowany w 1964) nie przyjmował żadnych nagród za swoją działalność literacką. Jednak argumentacja Heinesena jest w tym gronie wyjątkowa.

Wypada w tym miejscu jedynie pogratulować Farerczykom takiego rodaka i oddać mu głos, aby w kilku słowach opisał swoją ojczyznę, która tyle lat była dla niego natchnieniem:

Urodzić się i wychować w takim miejscu, to – nietrudno pojąć – wielka łaska, z westchnieniem politowania oraz wzruszeniem ramion przychodzi myśleć o tych nieszczęsnych, którzy znają świat tylko z lektury pesymistycznych tytułów gazet z wielkich krajów.

Najbardziej pożałowania godni wydają się jednak nadobni przybysze z cywilizowanego świata, kiedy od czasu do czasu pojawiają się na ulicach Tórshavn, w charakterze angielskich, francuskich czy niemieckich turystów, snując się w deszczu i mgle z bezużytecznymi lornetkami zwisającymi smętnie na brzuchach, niby postacie z dantejskiego piekła. Łatwo zrozumieć ich głębokie westchnienie i niepocieszone miny, bo nie znając żadnego klucza do tego co ich otacza, skazują się na piekielną zaiste nudę głębokiej prowincji. Nie pojmują, że lepka mgła, w której mackach ugrzęźli, to ta sama odwieczna szaruga, z której ongiś powstał świat w pełni chwały, a brak im cierpliwości, by poczekać kilka dni, tygodni czy miesięcy, aż cud się powtórzy i wody niebieskie zbiorą się w jedno, odsłaniające suchy ląd – jak napisano.

Ze zbioru opowiadań „Zaczarowane światło

Polski czytelnik może zapoznać się z twórczością Heinesena sięgając po powieści „Czarny kocioł” i „Wyspy Dobrej Nadziei” oraz zbiór opowiadań „Zaczarowane światło”. Ze wstępu do tego ostatniego:

W sekwencjach pełnych zadumy i swoistego liryzmu zamyka Heinesen krajobraz i losy ludzi swej wyspiarskiej ojczyzny.

William Heinesen zmarł 12 marca 1991 roku w swoim ukochanym „pępku świata” – Tórshavn. Jego proza nadal zachwyca, a nam jeszcze nie raz służyć będzie pomocą przy próbie opisania i zrozumienia „zdumiewającego, wyspiarskiego i skalistego świata Wysp Owczych”. Bowiem jak mawiają Islandczycy – blindur er bóklaus maður (ślepy jest człowiek bez książki).

* – tłumaczenie na polski za goodreads.com 

Page 11 of 13

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna