Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Tórshavn (Page 12 of 13)

Effodeildin, czyli futbolowe Faroje

Ktoś złośliwy na pytanie o narodowy sport Farerczyków odpowie za pewne „strzyżenie owiec na czas”. A my taką odpowiedź skwitujemy wzruszeniem ramion, cichym helveti rzuconym pod nosem i błyskawiczną korektą. Wyspiarze ubóstwiają dwie konkurencje: futbol i wioślarstwo.

5 marca startuje na Farojach kolejny sezon Effodeildin, czyli futbolowej ekstraklasy rozgrywanej w systemie wiosna – jesień. Sezon tradycyjnie inauguruje Stórsteypadystur, czyli mecz o Superpuchar Wysp Owczych rozgrywany między ligowym mistrzem, a zdobywcą pucharu (Løgmanssteypið) w poprzednim roku.

W tym roku tytułu mistrzowskiego broni stołeczne B36, w którego barwach porywa kibiców nasz rodak, Łukasz Cieślewicz – środkowy pomocnik, zdobywca 10 bramek w poprzednim sezonie (najlepszy strzelec zespołu). Przebieg rozgrywek śledzić można na faroesoccer.com.

Krótko o historii

Pierwsze ligowe rozgrywki na Farojach odbyły się w roku 1942. O mistrzostwo walczyły wówczas cztery drużyny, wśród nich TB Tvøroyri założony w 1892 (najstarszy, i do dziś istniejący, klub piłkarski na Wyspach). Pierwszym mistrzem został KÍ Klaksvík.

W roku 1944 liga zawiesiła działalność na jeden sezon. Z powodu brytyjskiej, pokojowej okupacji archipelagu zabrakło… piłek.

Używaną od początku historii rozgrywek nazwę Meistaradeildin (Liga Mistrzów) zmieniono w roku 1976 na 1. Deild (1. Liga). Wprowadzono także zasady awansu i spadku do drugiej ligi.

W roku 1988 ligę poszerzono do 10 zespołów (formuła ta obowiązuje do dziś), a od roku 1991 najlepsze farerskie kluby uczestniczą w rozgrywkach europejskich.

Obecna nazwa rozgrywek Effodeildin (pochodząca od sponsora, koncernu paliwowego Effo) obowiązuje od 2012 roku.

B36 – NSÍ

Zobaczmy jak wyglądał mecz B36 Tórshavn z Nes Sóknar Ítróttarfelag Runavík (NSÍ) w sierpniu 2015:

Boisko ligowe, w kraju w którym deszczowych jest 214 dni w roku, musi być rzecz jasna dodatkowo zroszone przed meczem. Lokalna straż pożarna służy pomocą. Nie zdziwiłbym się, gdyby kierowca tego strażackiego wozu przywiózł na mecz swojego kumpla z poprzedniej zmiany, który po służbie jest zawodnikiem drużyny gospodarzy.

  
Prezentacja zawodników drużyny B36 (białe koszulki) oraz gości z NSÍ.

Farerski mecz piłkarski jest niezwykłym wydarzeniem. W trakcie przerwy i tuż po zakończeniu spotkania na boisko wbiegają małe dzieci, nastolatki i ich rodzice. Dziękują zawodnikom, radośnie podają sobie piłkę, strzelają na bramkę. Zamiast wielkiego ligowego wydarzenia, z bramkami bezpieczeństwa, wyznaczonymi sektorami dla kibiców gospodarzy i gości, kordonu stewardów, mamy coś na kształt rodzinnego święta. Nierzadko na trybunach na koszt klubu serwowane są hot dogi oraz kawa.

Nie jest to niczym dziwnym w kraju, w którego piłkarskiej reprezentacji występują panowie na co dzień kierujący wózkiem widłowym, wynajmujący turystom samochody czy odprawiający pasażerów na lotnisku w Vágar. Futbol traktują jako swoją pasję, realizowaną po godzinach, dla własnej satysfakcji i radości kibiców.

Bilet i program meczowy ze składem drużyny gospodarzy (ze wspomnianym wcześniej polskim – i to silnym! – akcentem).

Futbolowy słowniczek kibica

mál – bramka
umfar – kolejka ligowa
dómari – sędzia
fótbóltur – piłka nożna

Warto zagospodarować dwie godziny w trakcie wizyty na Farojach i wybrać się na tamtejszy mecz ligowy. Za 50 duńskich koron zobaczyć spotkanie dwóch drużyn pełnych pasji, zaangażowania i zwyczajnej radości, którą pamiętamy z meczów z podwórka. Coś czego niestety próżno szukać na zawodowych arenach, na której spotykają się drużyny pełne przepłaconych i „nurkujących” gwiazd futbolu każące płacić za ten często nudny i pełen kalkulacji spektakl dziesiątki funtów.

Ja zaś czekam na kolejną edycję PESy, w której będzie można włączyć farerską wersję Jima Beglina i Jon Championa, w której komentarz rozpocznie się od pięknego powitania „Gott kvøld, Jon! Hvussu hevur tú tað?” i w której ustawienia pogody będą zablokowane w jednej jedynej pozycji 😉 A co, nie można pomarzyć?

P.S. Na wspomnienie historycznego meczu z Austrią przyjdzie czas we wrześniu.

Ławeczki

Muszę przyznać się do pewnego zboczenia. Niekłamaną przyjemność sprawia mi fotografowanie… ławeczek. W im bardziej nietypowym i piękniejszym miejscu jest postawiona, tym przyjemność zyskuje na sile.

Najtrudniejsza rzecz już za mną, przejdźmy zatem do kadrów…

Widok na Klaksvík, wyspę Borðoy i uciętą Kunoy z podnóża Klakkur (413 m n.p.m.).

Kawałek dalej w drugą stronę (z widokiem na odległe Eysturoy i bliższe Kalsoy) skierowana jest kolejna ławeczka.

Tórshavnarski deptak Niels Finsens gøta z ławeczką w wersji XXL dla trolli.

Nólsoyskie miejsce na biwak z widokiem na schowany w chmurach wierzchołek Eggjarklettur i wschodnie klify wyspy.

Jeziorko ukryte gdzieś w pobliżu drogi Kirkjubøarvegur. Za wzgórzem czeka pięknie położone Velbastaður. Na horyzoncie ledwo widoczny zarys wyspy Hestur (pol. Koń).

Piękny sierpniowy poranek gdzieś na opłotkach Tórshavn na ścieżce wiodącej do Norðasta Horn.

Ławeczka przy drodze do Syðradalur* na Streymoy. W tle pierwsze zabudowania Velbastaður.

Ławeczka w Miðvágur z widokiem na wyspy Koltur i Hestur. Na bliższym planie baseny hodowlane z łososiami, których za żadne skarby nie da się kupić w lokalnym sklepie. Zresztą samo pojęcie „sklep rybny” jest czymś dla Farerów nieznanym. Podobnie ma się sprawa z „owczym serem”.

Nie wiem jak Wy, ale ja mógłbym na tym przystanku w Velbastraður czekać na czerwony bus do Tórshavn całe dnie. I nawet wysłać pocztówkę korzystając z niebieskiej skrzynki pocztowej. Jeszcze bym pewnie podziękował kierowcy za to, że tak dzielnie przeskakiwał kolejne kursy.

W tle przykryta czapeczką wyspa Koltur (pol. Źrebię).

A na zakończenie historyczny akcent ze szlaku Tórshavn – Kirkjubøur. Liczący ponad 120 lat kamienny fotel przewodniczącego zebrań, które odbywały się w tym miejscu przez wiele lat. W ich trakcie okoliczna ludność słuchała patriotycznych przemówień i śpiewała narodowe pieśni.

Zaś w ramach gościnnego postscriptum islandzka ławeczka z widokiem na pole lawy na wyspie Heimaey w archipelagu Vestmannaeyjar, gdzie podziwiać można kratery wulkanów Eldfell (z lewej strony, nówka sztuka, rok produkcji 1973) oraz wygasłego Helgafell (środek kadru)*.

* – uwaga, moja amatorska żyłka lingwistyczna znowu daje o sobie znać. Tym razem za sprawą literki ð, która wyłącznie w tej konfiguracji nie jest niema. Zbitkę ðr wymawiamy gr co daje nam groźnie brzmiące SygradalurOsada o tej samej nazwie znajduje się także na wyspie Kalsoy. Podobna sytuacja ma miejsce z dwoma osadami Nes (na wyspach Suðuroy i Eysturoy).

* – nazwy tych wulkanów wymawiamy (z piękną islandzką preaspiracją w postaci h) następująco: eltfehtl oraz helkafehtl.

Ze spaceru po Tinganes

Urokliwe plakietki adresowe przy Reyngøta 26 (pol. ulica Kamienna).

Tórshavn w trzech kadrach

Nie wiem ile skrzyżowań z sygnalizacją świetlną ma Londyn, Oslo, Amsterdam, Reykjavík czy Warszawa. Znam za to kraj, który na całym swoim terytorium ma takich skrzyżowań… cztery*. Z tego trzy w jednym mieście. Na właściwie jednej ulicy. Na odcinku 500 metrów.

Ruszamy na spacer?

Skrzyżowanie 1: R.C. Effersøes gøta z Bøkjarabrekka*

Skręcamy w lewo w Bøkjarabrekka, po 100 metrach docieramy do Steinatún – głównego węzła przesiadkowego dla czerwonych (bezpłatnych!) tórshavnarskich autobusów.


Skrzyżowanie 2: Steinatún z Niels Finsens gøta

Kierujemy swoje kroki dalej, nieco pod górkę, na zachód, po 400 metrach…

Skrzyżowanie 3: Jóannesar Paturssonar gøta z Fríðriks Petersens gøta

Na horyzoncie charakterystyczna sylwetka kościoła Vesturkirkjan.

Plan sytuacyjny.

EDIT: Jak donosi w komentarzach Havn Bre czwarte skrzyżowanie znajduje się w Norðdepil na Borðoy (co potwierdzają dane z OpenStreetMap). Piąte (o tylu skrzyżowaniach piszą autorzy „81:1. Opowieści z Wysp Owczych”) zaś nadal okryte jest mgiełką tajemnicy. Śledztwo trwa…

EDIT 2 [8 marca]:  w celu ostatecznego rozstrzygnięcia zagadki wysłałem maila do Landsverku (odpowiednik naszej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad). Po kilku dniach otrzymałem od Pani Armgarð Steinholm następującą odpowiedź: „There are 4 traditional traffic lights at the moment, as you say 3 in Tórshavn and one in Norðdepil”. Sprawę uznaję za zamkniętą 🙂

EDIT 3 [23 maja]: oddzielny post o skrzyżowaniu w Norðdepil.

Uprzedzając dwa oczywiste pytania.

Tak, zdjęcia zostały wykonane w dzień powszedni, w godzinach szczytu w ścisłym centrum stolicy europejskiego kraju. Korków, kryzysu paliwowego, poważniejszych ubytków w nawierzchni ulic, masowego protestu owczych związków zawodowych i innych utrudnień w ruchu nie stwierdzono. Ot, cudowny, farerski spokój stołecznej prowincji.

Nie, mimo Walentynek nie będzie dzisiaj żadnych infantylnych serduszek.

Zaś na deser, żeby nikt mnie nie posądził, że w Tórshavn z ciekawych rzeczy, to głównie sygnalizacje świetlne, farerska metropolia z perspektywy trawników dachów.

* – w kraju, w którym na 1000 mieszkańców przypada 440 prywatnych samochodów. Zainteresowanych konkretniejszą garścią farerskich statystyk odsyłam do oficjalnego raportu.

* – co mocno na czuja tłumaczę jako „pochmurne zbocze” (bøkla – spochmurnieć, brekka – stok, zbocze (góry)). Zgodnie z tradycją, dla miłośników łamania sobie języków Farerszczyzną, spieszę z zapisem fonetycznym: boeczarabreka.

Svartur og hvítur

Faroje w czerni i bieli

Wycieczkowy statek wpływający do portu w Tórshavn w pochmurny sierpniowy dzień przypomina wielkie apokaliptyczne monstrum gotowe pożreć jednym ruchem swej paszczy połowę stolicy.

Plaża w Søltuvík z tablicą poświęconą brytyjskiemu parowcowi S/S Principia płynącemu z Dundee do USA, który po wybuchu pożaru na pokładzie, zaczął kierować się z powrotem do Szkocji. Po kilku dniach dryfowania, 21 listopada 1895 r, statek rozbił się u wybrzeży Sandoy. Śmierć tutaj spotkało 28 członków załogi. Na ich nieszczęście tego dnia na farerskich wodach panował sztorm – większość rybackich kutrów, które mogłyby przynieść pomoc rozbitkom, pozostało w portach.

Z katastrofy ocalała tylko jedna osoba, która na kawałku drewnianego poszycia statku dopłynęła do Kirkjubøur na sąsiednim Streymoy. Z drewna, które ocaliło ludzkie życie, skonstruowano stół, który nadal znajduje się w Roykstovan* w Kirkjubøur – najstarszym do dzisiaj zamieszkanym drewnianym budynku na świecie (pochodzącym z XI wieku).

Dwie kotwice z S/S Principia spoczywające obok tablicy pamiątkowej zostały wyłowione w roku 2001 przez farerskich płetwonurków . Do nich kierowane są słowa podziękowania wyryte na dole tablicy.

Spowita we mgle szosa nr 10 gdzieś na opłotkach Tórshavn.

Stos kamieni (varðar) używany do oznaczania farerskich szlaków, których historia sięga wiele wieków wstecz. Na długo przed powstaniem asfaltowych dróg to właśnie takimi szlakami przemieszczano się między wioskami pieszo lub wierzchem. Zmierzano takim szlakiem do najbliższego kościoła na mszę, ślub lub chrzest. W odwiedziny do rodziny z pobliskiej osady. Pohandlować.

Istnieje zwyczaj dokładania kolejnych kamyczków na takie stosy, co ma zapewnić pomyślność na szlaku. Ten wskazuje drogę na szlaku z Kollfjarðardalur do Leynar służąc pomocą w mglisty, sierpniowy dzień.

Plaża w Leynar. Innych odpadków poza tą jedną butelką nie stwierdzono. Listu rozbitka z samotnej Lítla Dímun podobnież.

Pozdrowienia od trzech owiec z Kollfjarðardalur dla wszystkich niestrudzonych eksploratorów i entuzjastów ich ojczyzny.

Na koniec dla odmiany coś kolorowego z tórshavnarskiego Tinganesu. Niby tylko stare puszki po konserwach machnięte farbą, ale jakoś tak nie do końca „tylko”…

* – takim słowem określano kuchnię w dawnym farerskim domu, termin pochodzi ze złożenia słów: stova (pokój,  dom – czytamy stowa) oraz roykja (dym – rojcza – zbitkę kj czyta się cz)

Page 12 of 13

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna