Niestety, stało się. Masowa turystyka dotarła na Daleką Północ, przyprowadzając ze sobą wszystkie smutne, dziwne, niekiedy i przerażające, zjawiska, które określam mianem współczesności.
Jak bowiem zareagować na zachowania, które prowadzą do zamykania na noc kościoła w Reykholar (turyści uznali bowiem, że świątynia jest idealnym wprost miejscem na biwak i nocleg)? Jak skomentować branie prysznica na islandzkiej stacji benzynowej korzystając z ręcznej myjki przeznaczonej dla samochodów? I wreszcie znaki stawiane przez Islandczyków o dość jednoznacznym przesłaniu…
Faroje (mimo mniejszej skali i zdecydowanie mniejszego ruchu turystycznego) też niestety zaczynają się zderzać z podobnym zjawiskiem. Z kościołów zaczęły chociażby znikać skrzynki na datki…
Nie jestem przeciwnikiem turystyki. Cieszy mnie, że coraz więcej osób spogląda na mapie w kierunku północy. Pytanie jednak czy kuszą je tylko tanie loty do Keflaviku czy też fakt ten jest ledwie ostatnim na liście odpowiedzi na pytanie „dlaczego ciągnie mnie na Północ i czy wybiorę się tam już w tym roku?”. Czy poza „zaliczeniem” obowiązkowego Złotego Kręgu chcą zboczyć z ubitego szlaku, uciec od tłumu turystów (gotowych obfotografować, a następnie zadeptać wszystko co wpadnie w zasięg ich wzroku) i pozwolić się porwać tej nie do końca uchwytnej magii miejsca i ludzi, którzy tam mieszkają? I po powrocie zacząć w sobie odkrywać pierwsze symptomy Zewu Północy.
Można zacząć się zastanawiać kiedy Islandczykom puszczą nerwy i zwyczajnie zaczną opuszczać swoją ojczyznę na czas turystycznego desantu rzucając pod nosem islandzkie epitety. Swoją drogą to niebywale ciekawe zjawisko – z jakich przyczyn co niektórym w trakcie wakacji puszczają wszelkie hamulce (jakby byli na firmowym wyjeździe integracyjnym albo zakładowym grzybobraniu) i biorą prysznic na stacji benzynowej, a za toaletę obierają najbliższy płot. Coś na co pewnie nie zdecydowaliby się w rodzimym kraju. I wobec czego głośno by pewnie protestowali.
Czego szukasz w świecie ptaków, obca istoto bez skrzydeł i dzioba? Jeśli nawet umiesz pływać i nurkować, łowić śledzie, a być może także latać, to w każdym razie nie znajdziesz drogi przez ocean bez kompasu. Jesteś li tylko rozpieszczonym wścibskim przybłędą, który wszędzie próbuje się wślizgnąć i wszystko zabić, by spróbować jak smakuje!
William Heinesen, opowiadanie „Tindholmen”