Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Miesiąc: lipiec 2016 (Page 1 of 2)

Ólavsøka i słów kilka o Olafie Haraldssonie

Każdego roku 29 lipca zwykle puste ulice w centrum stołecznego Tórshavn* wypełniają się rzeszą Farerów w ludowych strojach, którzy przybyli z wszystkich zakątków każdej z 17 wysp, aby wziąć udział w Ólavsøka* – Festiwalu Olafa. Jest to obok Święta Flagi najważniejsze święto narodowe Wysp Owczych.

Tego dnia tradycyjnie odbywa się uroczyste posiedzenie farerskiego parlamentu (Løgting) rozpoczynające kolejny „sezon” obrad. O godzinie 11 wyrusza uroczysty przemarsz do havnarskiej katedry na nabożeństwo, po którym o godz. 13 najstarszy na świecie do dziś funkcjonujący parlament (obok islandzkiego) rozpoczyna swe obrady.

Budynek jednego z najstarszych na świecie parlamentów (jego nieprzerwana nawet duńską monarchią absolutną historia może sięgać nawet roku 825), w którym tradycyjnie odbywają są sesje plenarne. Obok nowoczesny budynek administracyjny.

Dzień wcześniej hasłem przewodnim jest sport. Sportowcy wszelkich dyscyplin maszerują przez miasto, aby następnie zmierzyć się w boju na wodzie (wioślarstwo jest farerskim sportem narodowym, na którego zawody ściąga publika z całego archipelagu) i na boisku (finał piłkarskiego pucharu Løgmanssteyp). W nocy zaś tłumy wylegają na ulice Tórshavn, aby łączyć się w tańczące kręgi śpiewające kolejne zwrotki Ormurin Langi i innych tradycyjnych pieśni. Glymur dansur!

Olaf Haraldsson II (lub jak powiedzieliby Farerczycy Ólavur Halgiin), patron opisywanego dzisiaj święta, zginął w bitwie pod norweskim Stiklestad 29 lipca 1030 r. Po swojej śmierci został dość szybko okrzyknięty świętym, a następnie uzyskał status patrona Norwegii. Historycy uważają, że jego śmierć przyczyniła się do chrystianizacji Norwegii, a co za tym idzie również i Wysp Owczych (będących wówczas pod władzą norweską).

Geneza tego farerskiego święta jest dość tajemnicza. Przypuszcza się, że Farerczycy zaczęli obchodzić święto Olava, gdy pierwszą sesję Løgtingu przeniesiono z czerwca na lipiec. Stało się to prawdopodobnie w XIII wieku za sprawą biskupa Bergen, któremu podlegały Faroje. Powiązanie dnia obrad parlamentu z postacią świętego miało zapewne promować jego postać oraz zerwać z tradycją czasów przedchrześcijańskich, z których pochodziła poprzednia data obrad.

Havnarska katedra (Dómkirkjan) i przyległe uliczki – tradycyjne miejsce obchodów Ólavsøka.

Jeszcze ciekawsza jest postać samego św. Olafa. W innych krajach skandynawskich jest on często mylony z Olafem Tryggvasonem. Jednak nie na Farojach, na których ten drugi wspominany jest jako bohater w pieśni Ormurin Langi. Wróćmy jednak do osoby „pierwszego” Olafa. Olaf Haraldsson II, którego święto tak hucznie obchodzi się na Wyspach Owczych, wcale nie cieszył się wielkim poważaniem współczesnych mu Farerów. Mało tego, świętym nazywano Tryggvasona, gdyż żyjącemu jeszcze wówczas Haraldssonowi do tego miana było dość daleko. Wszystko przez wysokie podatki, którymi obciążał mieszkańców Wysp Owczych. Wiąże się z tym nawet legenda, według której Haraldsson miał zesłać na Farerów, którzy fałszywie stwierdzili, że w ich ojczyźnie nic rośnie, klątwę, która sprawiła, że wszystko co znajdowało się na powierzchni ziemi zapadło się pod nią i vice versa. Legenda jest więc doskonałym wytłumaczeniem braku naturalnych lasów na Farojach i ich skalistego krajobrazu. Haraldsson również zapadł się pod ziemię nie pozostawiając po sobie na Wyspach żadnego śladu (choćby w postaci kropki na mapie znaczącej szczyt lub osadę). Żadnego oprócz głównego święta na Wyspach.

Współcześnie mało kto rozważa, przyznajmy – dość złożoną, genezę tego święta. Farerczycy mają okazję do świętowania i zaznaczenia swojej niezależności. W dawnych czasach ludzie zdążali na Ólavsøka, aby nabyć w Tórshavn towary dostarczone przez statki, które w tym okresie przybijały licznie do havnarskiego portu korzystając z korzystnej pogody. Do roku 1836 zakazana była bowiem sprzedaż importowanych towarów poza stolicą.

Szkoda, ze w światowych serwisach informacyjnych nie pojawi się dzisiaj krótka chociaż wzmianka, że znaczna część populacji małego europejskiego kraju zebrała się na metrażu ograniczonym kilkoma wąskimi uliczkami swojej stolicy, aby całą noc tańczyć i świętować zgodnie z liczącą osiemset lat tradycją. Tą skromną notką staram się nieco nadrobić to przeoczenie…

Góða ólavsøku!

* – przechadzając się w weekend uliczkami Tórshavn (i wielu innych mniejszych farerskich miasteczek i osad) można odnieść wrażenie, że wszyscy mieszkańcy zapadli się po ziemię albo czają się za firankami podglądając nielicznych turystów.

* – Ólavsøka, czyli dosłownie Wskrzeszenie Olafa. Norwegowie i kilka innych nordyckich nacji obchodzi to święto pod nazwę Olsok.

Smutne wieści z Końca Świata

Niestety, stało się. Masowa turystyka dotarła na Daleką Północ, przyprowadzając ze sobą wszystkie smutne, dziwne, niekiedy i przerażające, zjawiska, które określam mianem współczesności.

Jak bowiem zareagować na zachowania, które prowadzą do zamykania na noc kościoła w Reykholar (turyści uznali bowiem, że świątynia jest idealnym wprost miejscem na biwak i nocleg)? Jak skomentować branie prysznica na islandzkiej stacji benzynowej korzystając z ręcznej myjki przeznaczonej dla samochodów? I wreszcie znaki stawiane przez Islandczyków o dość jednoznacznym przesłaniu…

Faroje (mimo mniejszej skali i zdecydowanie mniejszego ruchu turystycznego) też niestety zaczynają się zderzać z podobnym zjawiskiem. Z kościołów zaczęły chociażby znikać skrzynki na datki…

Vestmannaeyjar – poza ubitym szlakiem

Nie jestem przeciwnikiem turystyki. Cieszy mnie, że coraz więcej osób spogląda na mapie w kierunku północy. Pytanie jednak czy kuszą je tylko tanie loty do Keflaviku czy też fakt ten jest ledwie ostatnim na liście odpowiedzi na pytanie „dlaczego ciągnie mnie na Północ i czy wybiorę się tam już w tym roku?”. Czy poza „zaliczeniem” obowiązkowego Złotego Kręgu chcą zboczyć z ubitego szlaku, uciec od tłumu turystów (gotowych obfotografować, a następnie zadeptać wszystko co wpadnie w zasięg ich wzroku) i pozwolić się porwać tej nie do końca uchwytnej magii miejsca i ludzi, którzy tam mieszkają? I po powrocie zacząć w sobie odkrywać pierwsze symptomy Zewu Północy.

Można zacząć się zastanawiać kiedy Islandczykom puszczą nerwy i zwyczajnie zaczną opuszczać swoją ojczyznę na czas turystycznego desantu rzucając pod nosem islandzkie epitety. Swoją drogą to niebywale ciekawe zjawisko – z jakich przyczyn co niektórym w trakcie wakacji puszczają wszelkie hamulce (jakby byli na firmowym wyjeździe integracyjnym albo zakładowym grzybobraniu) i biorą prysznic na stacji benzynowej, a za toaletę obierają najbliższy płot. Coś na co pewnie nie zdecydowaliby się w rodzimym kraju. I wobec czego głośno by pewnie protestowali.

Na szlaku do Inggajavri – (jeszcze) nienaruszone pierwotne piękno i potęga przyrody za 68 N
Pozostaje tylko życzyć sobie wzajemnie, aby kolejna osoba spotkana na szlaku na Dalekiej Północy okazała się być po prostu ciekawą nowego otoczenia, noszącą w sobie szczyptę pokory, która nie pozwoli na ekscesy podlinkowane powyżej. Jesteśmy tam w końcu tylko gośćmi, u szczególnego gospodarza.

Czego szukasz w świecie ptaków, obca istoto bez skrzydeł i dzioba? Jeśli nawet umiesz pływać i nurkować, łowić śledzie, a być może także latać, to w każdym razie nie znajdziesz drogi przez ocean bez kompasu. Jesteś li tylko rozpieszczonym wścibskim przybłędą, który wszędzie próbuje się wślizgnąć i wszystko zabić, by spróbować jak smakuje!

William Heinesen, opowiadanie „Tindholmen”

834. Velbastaður

W naszej niespiesznej wędrówce po Farojach przyszła pora odwiedzić położoną niedaleko Tórshavn miejscowość Velbastaður.

Jej historia sięga czasów pierwszych wikińskich osadników. Zamieszkany wówczas teren w większości jednak pochłonęło już morze. Osada pozostawała opuszczona przez pewien czas po pladze Czarnej Śmierci, która nawiedziła Faroje w roku 1349.

Wjazd do Velbastaður i przykryte chmurami Hestur (po lewej) i Koltur

Velbastaður jako jedyna farerska miejscowość posiada w nazwie końcówkę staður oznaczającą miejsce, miasteczko. Wywodzi się ona najprawdopodobniej od staronordyckiego Vébólstaðr oznaczającego farma z ve.  to z kolei staronordyckie słowo oznaczające świątynię, kaplicę. Podobne określenia pojawiają się w innych germańskich językach (stąd niemieckie weihen  – święcić oraz Weihnachten – Święta Bożego Narodzenia). Kilka kilometrów na południe znajduje się Kirkjubøur – centrum życia religijnego w okresie przyjęcia chrześcijaństwa gdzie znajdowało się pierwsze farerskie biskupstwo. Możliwe, że jego lokalizacja związana była z istnieniem uznawanego za święte miejsca w pobliżu współczesnego Velbastaður.

Łączność ze światem zapewniają bezpłatne czerwone autobusy łączące na trasie 5V Kirkjubøur z Tórshavn. Przejazd przez miejscowość i meandrowanie po wąskich położonych na kolejnych tarasach uliczkach stanowi niezapomniane wrażenie.

Tak, tak – tutaj też przeciska się czerwony czeski autobus

Nasz dzisiejszy bohater jest domem dla 220 Farerczyków (jeszcze w roku 1990 mieszkały tutaj tylko.134 osoby). Bliskość stolicy, a jednocześnie poczucie życia na cichej prowincji stanowią niewątpliwą zaletę tego miejsca. No i ten widok na Hestur, Koltur i otwarty ocean…

Tutaj nawet czekając na autobus nie sposób się nudzić.

Nowoczesna architektura w farerskim wydaniu

I w nieco bardziej klasycznym. W tle osada na pobliskim Hestur

W maju 2010 roku w Velbastaður ruszył drugi na Wyspach browarOkkara Bryggjarí* waży kilkanaście rodzajów złocistego trunku w niepozornej na pierwszy rzut oka hali położonej na opłotkach strejmojskiej miejscowości. Szef browaru Peter Klemensen oraz główny browarnik Bjarne Olsen szlify w zawodzie zdobyli w duńskim browarze Thisted Bryghus. Puszki i butelki opuszczające Velbastaður nabyć można jedynie w sklepach państwowego monopolu oraz lokalach z licencją na sprzedaż alkoholu. Warto sprawić sobie prezent i nabyć zgrzewkę farerskiego piwa tuż po wylądowaniu na Vágar w sklepie wolnocłowym i zaoszczędzić kilka(dziesiąt) koron.

Bursztynowy lager z velbastaðurskiego browaru.
Napisy na puszce oznaczają „Uważone ze skrzętnością” / „Smak i jakość”.

Ciekawą statystyką jest współczynnik liczby browarów per capita. Dla Wysp Owczych wynosi on jeden browar na 24,5 tys. mieszkańców, dla Polski zaś (przy 97 zakładach piwowarskich funkcjonujących w naszej ojczyźnie w roku 2013)  – jeden browar na blisko 400 tys. mieszkańców.

Dla lubiących samotne piesze wycieczki polecam szlak wiodący z Tórshavn przez Havnadalsvatn (jezioro będące źródłem pitnej wody dla farerskiej stolicy) i Norðasta Horn do Velbastaður. Uważajcie na grasujące na trasie owce!

Malownicza droga* wiodąca do oddalonego o 9 km Syðradalur. To już jednak temat na jeden z kolejnych wpisów.

* – co można przetłumaczyć na Nasz Browar a wymówić Ohkara Brydżari


* – czy farerskie drogi mają jakąkolwiek szansę, aby nie być malowniczymi?

Myczyneskie kontrasty

W ramach kontynuacji Pocztówek z Mykines – dwa przeciwieństwa:

Podpisy proszę uzupełnić we własnych zakresie.

Ziemniaczane pole rośnie wokół mnie

Epli* – ziemniak. Cichy bohater ciągłej walki Farerów z ich ojczystą ziemią, aby wydała coś więcej niż tylko mieniącą się wszystkimi odcieniami zieleni trawę.

Walka ta toczy się od początku XIX wieku, kiedy na Farojach upowszechniła się pyra*, którą trzeba chronić przed tutejszym klimatem (tak jak na poletkach w Miðvágur) pod kołderką z darni. Mieszkańcy Wysp Owczych hobbystycznie hodują także buraki, kapustę oraz rzepę. Nie zapomnijmy o rabarbarze, z którego produkuje się dżemy, nalewki, a nawet dodaje do piwa.

Słynne z produkcji ziemniaka jest Sandoy, gdzie w październiku 2015 zorganizowano pierwszy Coroczny Festiwal Ziemniaka. W domach mieszkańców wyspy oraz zaadaptowanym na potrzeby festiwalu sklepie z częściami samochodowymi można była raczyć się szeroką paletą dań z ziemniakiem w roli głównej (ciekawe czy pojawiły się też plyndze). Kto miał już dość widoku ziemniaka na swoim talerzu, mógł wziął udział w wykopkach i rzucie ziemniakiem albo pobrykać wśród bel siana.

„It was cool, but in an uncool way”. And that really is the best kind of cool.

Katrin Petersen o zorganizowanym przez siebie Festiwalu oraz komentarz autora tekstu na faroeislands.fo

Kolejna edycja Eplafestivalur już 1 października.

– wymawiamy: eple
– a to ziemniak w wersji poznańskiej

Page 1 of 2

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna