Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Miesiąc: kwiecień 2016 (Page 1 of 2)

Norðoyatunnilin, czyli na skróty przez farerskie kamyczki

Dokładnie 10 lat temu, 29 kwietnia 2006 roku, otwarto Norðoyatunnilin – tunel łączący wyspy Eysturoy i Borðoy. Osiemnasty w drogowej historii Wysp Owczych. Dziewiętnasty, i póki co ostatni, połączył rok później Øravík z Hov na Suðuroy.

Aby pozwolić w pełni nacieszyć się nowym tunelem, przejazd przez niego był darmowy przez pierwsze siedem dni. Wydano nawet pamiątkowy znaczek pocztowy.

 
Od momentu otwarcia tunelu Farerczycy mogą błękitnym autobusem kursującym na linii nr 400 pokonać trasę ze stołecznego Tórshavn do stolicy północnych wysp Klaksvík w 90 minut. Wcześniej musieli przesiadać się w Leirvík na prom Dúgvan płynący do Klaksvík.
 
 
 
Pośrodku tunelu czeka niespodzianka w postaci kolorowego oświetlenia – dzieło Tróndura Paturssona.
 

Z 6200 metrów tunelu biegnącego z Leirvík do Klaksvík połowa znajduje się pod wodami Leirvíksfjorður.

Prace przygotowawcze (badania sejsmiczne) pod planowany tunel rozpoczęto w roku 1988. Przypuszczam, że były co najmniej tak złożone jak nazwa publicznej instytucji, która się nimi zajmowała – Landsverkfrøðingurin.

Norðoyatunnilin nadal pozostaje najdłuższym farerskim tunelem. Drugi podmorski tunel, Vágatunnilin (4900 m) łączący lotnisko z Tórshavn otwarto w roku 2002.

Podmorskie rondo i sztuczna wyspa z lotniskiem

 

Obecnie trwają przygotowania do budowy tunelu Eysturoyartunnilin (o długości 7,1 km z dwoma „odnogami” po ok. 2 km), który ma skrócić dojazd z Tórshavn do Strendur i Runavík na Eysturoy. Tunel ma mieć również podmorskie rondo, które pozwoli na jego rozgałęzienie. Eysturoyartunnilin ma być otwarty w połowie 2019 r. i kosztować 1,05 mld duńskich koron.

Ze skał wyrwanych Matce Ziemi przy budowie tunelu i ronda planuje się usypać sztuczną wyspę (w zatoce między Tórshavn a Toftir), na której powstanie drugie farerskie lotnisko. Wizualizacja z Airbusem 380 wygląda jednak bardziej jak ekranizacja farerskiej książki science fiction niż bliska przyszłość. Chociaż z drugiej strony pierwszy farerski tunel wydrążono nie tak znowu dawno, bo w roku 1963…

Pierwsze efekty prac nad Eysturoyartunnilin są już widoczne. Afera związana z finansowaniem inwestycji (wciągnięto ponoć nawet panów o szemranych koneksjach) kosztowała premiera Kaj Leo Johannesena przegraną w zeszłorocznych wyborach.

I jeszcze ambitniej

Jeśli podmorskie rondo i sztuczna wyspa wydaje się Drogim Czytelnikom szczytem farerskiej pomysłowości (lub zależnie od spojrzenia fanaberii), to co powiecie na plany (póki co bardzo wstępne) budowy tunelu Suðuroyartunnilin łączącego Sandoy z Suðuroy? Długość: bagatela 20 km. Idealna alternatywa dla promowej eskapady z Tórshavn na Suðuroy trwającej blisko dwie godziny przez często wzburzone północne wody.

Do tematu farerskich tuneli będę jeszcze powracał. Chociażby przy okazji wycieczki na wyspę Kalsoy, która ma ich aż pięć (przy mniej niż 150 mieszkańcach).

Merkið

Niebiesko obrzeżony czerwony krzyż skandynawski na białym płacie. Merkið* (pol. Znak), czyli flaga Wysp Owczych. Czerwień i błękit to tradycyjne farerskie barwy, biel zaś symbolizuje pianę morską i czyste niebo nad wyspami.

Co roku 25 kwietnia Farerczycy świętują rocznicę wydarzenia, które w historii świata przeszło niezauważone. Wydarzenie to jednak było jednym z wielu drobnych kroków, które pozwoliły uzyskać Wyspom Owczych częściową autonomię (w 1948 r.) i rozbudzić niepodległościowe aspiracje mieszkańców 17 wysp zagubionych gdzieś na północnym Atlantyku.

Farerską flagę zaprojektował w roku 1919 studiujący wówczas w Kopenhadze Jens Oliver Lisberg z dwoma kolegami. Została ona użyta po raz pierwszy w tym samym roku podczas ślubu w kościele w Fámjin na Suðuroy. Jest ona po dziś dzień przechowywana w tej świątyni.

Pokojowa okupacja

Wojenna zawierucha rozpętana w roku 1939 przez Niemcy i Związek Sowiecki dotarła echem nawet do, zdawało by się odległych, Wysp Owczych.

9 kwietnia 1940 r. niemieckie oddziały, gwałcąc pakt o nieagresji podpisany zaledwie rok wcześniej, przekroczyły duńską granicę. Po dwóch godzinach obrony rząd duński nakazał wstrzymać ogień. Farerczycy martwili się jednak głównie nie o losy dalekiej monarchii, ale o kwestie zdecydowanie im bliższe i decydujące o ich dalszym życiu – możliwość prowadzenia połowów i sprzedaży ryb na rynek brytyjski.

W dniu niemieckiej inwazji na Danię do Aberdeen wyszedł z Klaksvik z ładunkiem mrożonych ryb statek żaglowy Eysturoy dowodzony przez szypra Hansa Mikkelsena. Kolejnego dnia (10 kwietnia) dotarł on w pobliże Szetlandów. Do jednostki zbliżył się brytyjski okręt, którego dowódca zażądał od szypra Mikkelsena opuszczenia duńskiej bandery i podniesienia w jej miejsce flagi Wysp Owczych (będącej z punktu widzenia władz duńskich znakiem nielegalnym). Kapitana Mikkelsena nie trzeba było długo namawiać i już po chwili Eysturoy kontynuował swój rejs z Merkið jako banderą. Farerscy marynarze w Aberdeen poszli jego śladem i obok zmiany bandery napis Danmark na burtach zastąpili Faroes.

Armata kalibru 140 mm z baterii wzniesionej
przez Brytyjczyków w Tórshavn w pobliżu zabytkowego Skansin

Rozkaz wydany kapitanowi Mikkelsenowi nie był rzecz jasna inicjatywą dowódcy brytyjskiego okrętu. Sytuację Islandii i Wysp Owczych (niezwykle ważnych strategicznie terytoriów) po kapitulacji Danii analizował pierwszy lord Admiralicji Winston Churchill. 12 kwietnia do stołecznego Tórshavn weszły dwa niszczyciele Royal Navy: HMS „Havant” i HMS „Hesperus” rozpoczynając operację zbrojnego obsadzenia Wysp Owczych przez wojska brytyjskie pod kryptonimem Valentine.

21 kwietnia na Wyspy wróciły pierwsze statki, które podniosły farerskie bandery na
brytyjskie polecenie. Brytyjczycy tłumaczyli swój rozkaz koniecznością rozróżnienia „własnych” jednostek z Wysp Owczych od jednostek duńskich pozostających pod kontrolą okupanta, a więc obcych. Ówczesny duński gubernator Wysp samo podniesienie farerskiej bandery traktował jako prowokację przeciwko duńskiemu zwierzchnictwu. Doszło do burzliwych demonstracji na Farojach. Ostatecznie 25 kwietnia wypracowano kompromis: barwy farerskie miały być używane na morzu w charakterze bandery, na lądzie zaś znakiem państwowym pozostał czerwono-biały sztandar duński – Dannebrog. I to ten dzień Farerczycy wspominają co roku świętując Flaggdagur. Zaś Merkið został oficjalnie zatwierdzony przez króla Danii dopiero osiem lat później.

Druga Wojna Światowa, która zebrała tragiczne żniwo, okazała się szansą dla małych Wysp Owczych. Ocenia się, że z Wysp pochodziło około 20% ryb konsumowanych w Wielkiej Brytanii w czasie wojny. Farerczycy opanowali również istotny element transportu ryb z Islandii na Wyspy Brytyjskie. Jednak to nie poprawa sytuacji ekonomicznej (okupiona ofiarami wśród marynarzy) była najistotniejszym efektem obecności wojsk brytyjskich. Farerczycy nie zamierzali oddać wolności, której zasmakowali w trakcie „przyjaznej okupacji”. To jednak temat na jeden z kolejnych, historycznych wpisów…

Flaggdagur (Dzień Flagi) Farerczycy świętują barwnym przemarszem przez ulice Tórshavn (to jeden z kilku dni w roku kiedy na Wyspach robi się naprawdę tłoczno i gwarno) oraz kawalkadą klasycznych i niepowtarzalnych pojazdów. Chętnie bym się zabrał takim garbusem w podróż do Viðareiði* albo przez tunele na Kalsoy…

Farerczycy, wszystkiego najlepszego!

* – zbitkę rk Farerowie wymawiają szk, k występujące przed icz, ð jest w 99,9% nieme, zaś końcowe i zamienia się magicznie w e. W efekcie otrzymujemy cicho szumiące meszcze.

* – Viðareiði – najbardziej na północ wysunięta farerska osada. Jej nazwa przetłumaczona na nasz ojczysty język oznacza Drzewny Przesmyk (viðar – drewno, eiði – przesmyk). Nazwę w oryginalne wymawiamy (pamiętając o niemym ð) wijaraje. Wspaniały sposób na zaimponowanie kierowcy busa nr 500 z Klaksvík 😉

Blindur er bóklaus maður

Z okazji Światowego Dnia Książki dzisiejszy wpis nosi dość nietypowy, bo islandzki tytuł. Północni sąsiedzi Farerów twierdzą bowiem, że „ślepym jest człowiek bez książki„.

Kraina lodu i ognia jest miejscem, w którym wydaje się najwięcej na świecie książek per capita – pięć tytułów rocznie na tysiąc Islandczyków. Dla porównania w roku 2011 w USA wydano 350 tysięcy nowych tytułów (w kraju zamieszkanym przez blisko 320 mln ludzi) – 1,1 tytułu na tysiąc Amerykanów. Na Farojach w roku 2014 wydano 205 tytułów (w tym 108 tłumaczeń) co daje ponad 4 nowe pozycje na tysiąc spragnionych czytelniczych wrażeń Farerów, którzy nie mogą korzystać z prasy codziennej, bo zwyczajnie nie ukazuje się u nich żaden dziennik (Sosialurin ma trzy wydania w tygodniu).

Pozostaje mieć nadzieję, że północne wiatry zaprowadzą również pod polskie strzechy czytelniczą pasję. Raport o stanie czytelnictwa Biblioteki Narodowej nie napawa bowiem optymizmem – 63% naszych rodaków nie sięgnęło w roku 2015 do nawet jednej książki, a 14% (!) nie miało żadnego kontaktu ze słowem pisanym. Na szczęście 8,4% badanych znalazło się w raporcie na drugim biegunie, deklarując aktywne czytelnictwo (siedem i więcej książek rocznie). W naszych kraju w roku 2015 wydano 32,5 tysiąca tytułów – 0,84 na tysiąc Polaków.
Księgarnia w centrum Tórshavn o 140-letniej historii
Wydane w takiej liczbie książki nie kurzą się na islandzkich bibliotecznych i sklepowych regałach. W roku 2009 miejska biblioteka w Reykjaviku (mieście liczącym 120 tys. mieszkańców) zanotowała 1,2 miliona wypożyczeń. Zaś telewizja, uznawana powszechnie za czynnik, który zabija czytelnictwo, emituje na Islandii niezwykle popularny program Kiljan poświęcony wyłącznie literaturze.

Książka od dekad jest najpopularniejszym islandzkim prezentem na Boże Narodzenie (szczęśliwie w mojej rodzinie obowiązuje podobny zwyczaj). Już od wczesnego października Islandczycy przeżywają istną świąteczną powódź książek (jólabokaflód). Literatura staje się głównym tematem rozmów, książkę znaleźć można niemal wszędzie.
Niezwykła popularność książki na Islandii ma swoje korzenie w czasach średniowiecznych. Mieszkańcy tej wyspy nie znali i wówczas pojęcia analfabetyzmu. Posługiwali się wtedy łaciną i islandzkim. Wprawiało to w niemałe osłupienie odwiedzających Islandię gości z kontynentu, którzy spodziewali się zapewne bandy dzikusów mieszkających w ziemiankach u stóp wulkanów.
W świetle powyższy faktów nie dziwi nadanie Reykjavikowi przez UNESCO tytułu Miasta Literatury.

Pasjonującej lektury (nie tylko tej dotyczącej Dalekiej Północy)!

Muzyka dla duszy

Ktoś, gdzieś, kiedyś napisał, że Wyspy Owcze są nieciekawe i że nie ma tam nic godnego uwagi. Widocznie tam nie był albo jest kretynem. Wprawdzie nie ma tam McDonaldów, katedr czy cerkwi z pozłacanymi kopułami, ale klimat tej krainy jest fantastyczny! Ciche, opatulone chmurami, potężne masywy zielonych wzgórz, ciągnące się w zamgloną nieskończoność działały na nas jak muzyka medytacyjna dla kobiet w ciąży.

Za puff.africatwin.com.pl

Przenośna licząca wieszczka na straży czystości języka

Uwaga! Moja hobbystyczna fascynacja językami Dalekiej Północy znowu daje o sobie znać (wzmocniona niedawnym wykładem). Bez obaw, tym razem nie będziemy katować mięśni twarzy i języka preaspiracją, nazwami geograficznymi w celowniku, niemym ð czy wymawianą na dziewięć sposobów literą g.

Gdy pstrokate reklamy i sklepowe witryny krzyczą wielkimi napisami „sale”, „za free”, kiedy czytam o „briefingu prasowym”, wówczas tęsknym wzrokiem zerkam do słownika języka islandzkiego lub farerskiego. Żywego dowodu na to, że można w piękny, twórczy sposób wzbogacać swój ojczysty język nie zaśmiecając go jednocześnie często bezmyślnymi zapożyczeniami z języka angielskiego.

Zacznijmy od lingwistycznej wycieczki na daleką Islandię, której mieszkańcy uznają (i słusznie!) za punkt narodowego honoru obronę czystości swojego ojczystego języka. Nie znajdziemy w nim słów takich jak muzyka, taxi, laptop, smartfon czy SMS. Ba, nawet określenia zjawisk takich jak elektryczność czy telewizja, które w większości europejskich języków są do siebie bardzo podobne, tutaj są wybitnie islandzkie. Powód takiego stanu rzeczy jest całkiem prosty – Islandczycy sami tworzą neologizmy, głosują na nie, zaś islandzka rada języka weryfikuje jedynie ich zgodność z gramatyką (i złożoną islandzką fleksją) i zatwierdza jako oficjalne islandzkie słowo.

Dla osób, którym nieobcy jest język naszych zachodnich sąsiadów sposób konstruowania rzeczowników przez mieszkańców Dalekiej Północy nie będzie niczym zaskakującym.

Islandczyk korzystając z telefonu używa sími, czyli islandzkiego określenia na linę, cumę. Całkiem sensownie – obie te rzeczy służą przecież do łączenia, zbliżania. Islandczyk nie wysyła także rzecz jasna SMS’ów z komórki, a smáskilaboð (smá – mały, skilaboð – wiadomość) z farsíma (fara – przenosić, sími – telefon). Islandczyk będący za pan brat z nowoczesną technologią nie posiada jednak smartfona, a snjallsími (snjall – sprytny + telefon). Farer, sąsiad z południa, z kolei trzyma w swej kieszeni snildfon (snild – niezwykłe możliwości, fon – telefon).

Islandczyk chcąc z Islandką zobaczyć film wybiera się do „domu z szybkimi obrazkami” – kvikmyndahús – czyli kina. W tym kontekście używane jest również duńskie słowo bió, ale wymawiane po islandzku pjoł. Inna ze sztuk, muzyka, w języku islandzkim określana jest słowem tónlist (tón – dźwięk, list – sztuka).

W słowniku języka islandzkiego próżno też szukać czegoś podobnego do komputera czy laptopa. W północnym świecie informatyki używa się określenia tölva (tala – liczyć, völva – wieszczka), zaś laptop to fartölva (fara – przenosić + komputer).


Islandzki odpowiednik PZPN-u to KSÍ, czyli Knattspyrnusamband Íslands (knatt – piłka, spyrna – kopać, samband – związek). Wiedza jak rozwinąć akronim widniejący na błękitnych koszulkach reprezentacji Islandii w piłce nożnej (Íslenska karlalandsliðið í knattspyrnu) przyda się w trakcie zbliżających się mistrzostw Europy.

Chyba najszerzej znanym islandzkim językołamaczem jest Eyjafjallajökull – nazwa wulkanu, którego erupcja sparaliżowała ruch lotniczy w kwietniu 2010 r. i wywoływała autentyczny strach na twarzach reporterów telewizyjnych jak świat długi i szeroki. Można ją jednak łatwo rozszyfrować: eyja – wyspa + fjall – góra + jökull – lodowiec (a także islandzkie imię męskie). Dwa pierwsze człony nazwy tworzą zwrot Eyjafjöll oznaczający góry wyspowe – z pobliskich szczytów można bowiem dostrzec wyspy archipelagu Vestmannaeyjar. Ostatni człon (jökull) wiąże się z lodowcem, który pokrywa wspomniane wcześniej góry oraz sam wulkan. Zgadza się, nazwa wulkanu nie zawiera w sobie słówka wulkan (eldfjall).

Farerczycy w składaniu wyrazów nie są gorsi od Islandczyków. Ba, mają nawet swoją wersję scrabbli (literka ð za 2 punkty!), którą nazywają krossorðaspæl (gra w krzyżujące się słowa).

Nadająca od 1984 r. farerska telewizja nosi nazwę Sjónvarp Føroya (sjón – widok + varp – rzucać). Na radio obowiązują zaś aż trzy „rzutkie” określenia: útvarp (út – na zewnątrz), kringvarp (kring – dookoła, w okolicy) oraz ljóðvarp (ljóð – dźwięk). Odbiornik radiowy czy telewizyjny trzeba czymś zasilić – w farerskich gniazdkach płynie ravmagn (rav – bursztyn, magn – siła).

W farerskim widoczne są (podobnie jak w islandzkim) wpływy duńskie – taksówka to leigubilur (leiga – wynająć + bilur – samochód, po duńsku bil) – oraz celtyckie – rozsiane po całych Farojach wzgórza Knokkur (cnoc –  wzgórze) oraz dwie dímuny.

Gdyby na Wyspach Owczych istniała giełda papierów wartościowych, to maklerzy z wełnianymi szelkami pracowaliby na virðisbrævabørs (virði – wartość + bræv – list + børs – wymieniać).

Jest coś pięknego w językach, które przez setki lat zmieniły się w bardzo niewielkim stopniu. W których nowoczesność i, wydawać by się mogło, nieuchronna globalizacja nie pociąga za sobą kalek z angielskiego, ale cudne konstrukcje takie jak „przenośna licząca wieszczka”, „szybkie obrazki”, „bursztynowa siła”, „sprytna cuma” czy „rzucające dźwięki i widoki” radio i telewizja. Trochę przekornie, po swojemu.

P.S. Na deser obiecana pewien już czas temu niespodzianka dla niestrudzonych fanów języka farerskiego – Ćwierkające Farerskie Słówko Dnia:


!function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0],p=/^http:/.test(d.location)?’http’:’https’;if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src=p+”://platform.twitter.com/widgets.js”;fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,”script”,”twitter-wjs”);

Page 1 of 2

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna