Miejskie legendy (jak ta o czarnej wołdze) nie są niczym nowym. Rolę podobną do tajemniczego dżentelmena w samochodzie z przyciemnionymi szybami pełniły w dawnych czasach trole. Jak choćby ten ze znaczka pocztowego o nominale 19 koron.
Przed wiekami straszono nim zapewne dzieci, podobnie jak całym szeregiem podobnych przerażających stworzeń z galerii pogańskich wierzeń. Wywołany strach miał zbyt ciekawskie dzieci (i niektórych dorosłych) zniechęcać do wybierania się w wysokie góry, na plaże przy wysokiej fali czy na skraj klifów. Ciężko stwierdzić czy nasi przodkowie istotnie wierzyli w mary, plażowe trole, rusałki czy też powstały one w celach wychowawczych.
Jedno z dawnych podań opowiada o trollu, który porwał mieszkające w Hattarvík dziecko. Jego śladem udał się stary mężczyzna, któremu udało się uratować malucha stojącego przy skraju klifu. Trol-porywacz czmychnął zaś do morza.
Ptasie klify na Fugloy w pobliżu Hattarvík |
Bohater dzisiejszego wpisu widywany był dość często po zmierzchu na hattarvíckiej plaży. Olrzymi fjørutrøll* porośnięty był wodorostami i pokryty licznymi otoczakami. Każdy jego krok wprawiał ziemię w drgania, a powstały hałas przypominał odgłos kamieni młyńskich. Wzrostem przewyższał najwyższe budynki w osadzie.
Hattarvík na Fugloy otoczone jest kilkusetmetrowymi wzgórzami, a od morza oddzielają je wysokie klify, których wysokość dochodzi do ponad trzystu metrów. Wąską plażę często obmywają wysokie fale. Nawet współcześnie rejs na Fugloy, wysiadka w Kirkji czy Hattarvíku i okrzyk pana z obsługi jump! pozostają na długo w pamięci.
* fjerutroetl – fjøra (plaża) + trøll – trol