Deszczowy kwietniowy dzień na Kalsoy. Godzina 10:20. Prom Sam, niestrudzenie od ponad 40 lat przemierzający wody Kalsoyarfjørður, przybił właśnie do przystani w Syðradalur, aby ze swej metalowej paszczy wypluć kilku kalsjarczyków. Czekają na nich samochody grzejące już od dobrego kwadransa silniki (to swoją drogą dość ciekawy farerski zwyczaj). Kilku pozostałych pasażerów-turystów wsiądzie zaraz do wypożyczonych aut i ruszy niemrawo kawalkadą do Trøllanes. Do pokonania 18 km farerskiego wąskiego asfaltu, w tym ponad pięć przez cztery tunele.

Czytaj dalej