Warto przemierzyć szlak z Tórshavn do Kirkjubøur. Nie tylko po to, aby minąć po drodze liczący ponad 120 lat kamienny fotel przewodniczącego zebrań mieszkańców i nacieszyć się widokiem na Hestur i Koltur.

Po lewej wyspa Hestur (jej nazwa przetłumaczona z farerskiego to koń). Na horyzoncie Koltur (źrebię). Widok ze szlaku wiodącego do Kirkjubøur. 

Prawdziwą perełką i miejscem, w którym można poczuć wielowiekową historię jest Kirkjubømúrurin*. Dla miejscowych po prostu Múrurin – Ściany.

Katedrę św. Magnusa zaczęto wznosić ok. roku 1300 za czasów biskupa Erlendura (1269-1308). Po przybyciu na Wyspy Owcze reformacji (rok 1538) świątynia przestała pełnić funkcję biskupiej rezydencji (rok 1557). Prawdopodobnie nigdy nieukończona świątynia (powstała jedynie nawa główna i zakrystia) po dziś dzień zachowała swój kształt sprzed siedmiu stuleci. Pozbawiona dachu, okien i drzwi przez cały ten czas była wystawiona na działanie niszczących sił Matki Natury (wiatru, deszczu, mrozu), które nie służyły zaprawie łączącej kamienie.

Istnieją dwie hipotezy dotyczące przyczyn wstrzymania budowy. Jedna z nich sugeruje krwawe powstanie, które wybuchło z powodu zbyt wysokich podatków nałożonych przez biskupa, który przeszacował możliwości małej farerskiej nacji przy snuciu planów o wzniesieniu katedry. Kolejna zaś wiąże zatrzymanie prac budowlanych z Czarną Śmiercią, która dotarła na Wyspy Owcze w połowie pierwszej dekady XIV wieku.

Kamienna budowla o wymiarach 27 na 11 metrów stanowi jedyny gotycki zabytek na Farojach. Ambitne plany (może nawet zbyt ambitne) biskupa Erlendura budzą podziw. Podobnie jak kunszt budowniczych nigdy niedokończonej świątyni dzielnie stawiającej czoła wymagającej farerskiej pogodzie. Jedna z takich prób – lawina, która zeszła na świątynię w roku 1772 – zniszczyła zadaszenie zakrystii oraz klatkę schodową (przypuszczalnie prowadzącą do wieży), z której obecnie zachowały się ledwie dwa stopnie.

Płaskorzeźba na zewnętrznej stronie wschodniej ściany katedry przedstawiająca ukrzyżowanego Chrystusa oraz Matkę Boską i Marię Magdalenę po bokach.
Łacińska inskrypcja zacierana przez kolejne wieki przez farerską pogodę przypomina o patronach świątyni: świętych Magnusie i Þorlákurze (patronie Islandii).

Bardzo długo sądzono, że za powyższą płaskorzeźbą znajdują się relikwie świętych należące niegdyś do katedry. Taką informację przekazywały bowiem znajdujące się na niej łacińskie inskrypcje. Opowieść tę traktowano raczej jako mit, aż do roku 1905, kiedy odsłonięto płytę i odnaleziono za nią szczątki siedmiu świętych, z których cztery rozpoznano. Miały to być: kości świętego Magnusa, świętego Þorlákura, kawałek materiału z sukni Najświętszej Panienki oraz skrawek drewna z krzyża, na którym miał umrzeć Chrystus.

Jeden z sześciu zachowanych (z pierwotnych dwunastu) krzyży maltańskich umieszczonych na  ścianach wewnątrz świątyni.

Pozostałości konstrukcji sklepienia. Historycy nadal spierają się czy katedra św. Magnusa kiedykolwiek posiadała dach.

Grube na ponad 1,5 metra mury chronione są od kilku lat specjalną metalową osłoną, która ma pomóc w ich osuszeniu i zachowaniu ruin katedry dla kolejnych pokoleń. 

Pogarszający się stan murów katedry skłonił farerskiego ministra kultury do powołania w roku 2001 specjalnej komisji, która miała opracować projekt ochrony ruin przed dalszą dewastacją przez siły natury.

Instalację specjalnej metalowej osłony chroniącej mury przed wiatrem i deszczem poprzedziło w roku 2009 cyfrowe skanowanie jego struktury oraz burzliwa narodowa dyskusja. Mimo obecności czarnej „puszki” (która nie wiadomo jak długo potrwa) warto zobaczyć Kirkjubømúrurin, aby na własne oczy poczuć jego skalę.

Do wzniesienia mierzących 9 metrów murów świątyni użyto lokalnego kamienia, na którego niedobór nie sposób narzekać na Wyspach Owczych.

To co czyni ruiny katedry św. Magnusa wyjątkowymi (i sprawiło, że trafiły one na moją listę wyjątkowych farerskich miejsc) to klimat tego miejsca. Stojąc wewnątrz liczących 700 lat murów wystarczy zamknąć oczy, aby spróbować poczuć ducha Múrurinu. Bez obawy, że za chwilę z zadumy wyrwie nas błysk fleszy i gwar kolejnych wycieczek spieszących do sklepu z pamiątkami, aby następnie ruszyć do kolejnego punktu napiętego programu. I to ta pewność w krainie niepewności sprawia, że na Wyspy Owcze wielu wybiera się po raz pierwszy, a następnie myśli już o rychłym do nich powrocie.

Klatkę nr 99 na Farerskich kadrach kończę dodatkiem muzycznym – teledyskiem do kawałka z premierowej płyty Týra nakręconym w historycznych miejscach w Kirkjubøur: wśród ruin Kirkjubømúrurin (jeszcze bez czarnego metalowego przykrycia) i we wnętrzu Kirkjubøargarður.

Gone is the summer
What will keep us warm in the winter
Tales of those who died, sword in hand in times gone by
Hail to the hammer, Hail to the hammer

Týr – Hail to the Hammer, How Far to Asgaard (2002)

* Kirkjubømúrurin – po farersku oznacza to dosłownie Ściany (múrurin) w kościelnej (kirkja) farmie (bøur), a czyta się następująco: czyszczubemururyn. Literę k poprzedzoną samogłoską i oraz zbitkę kj wymawia się jako cz, zaś litera r przed zbitką kj przechodzi w sz.