Dokładnie pięć lat temu, 19 lipca 2018 roku po raz ostatni postawiłem stopę na Owczym archipelagu. Była to moja piąta wizyta na Wyspach Owczych, tym razem dłuższa niż poprzednie. Czekał mnie trzytygodniowy kurs w ramach Letniej Szkoły Języka Farerskiego oraz zbieranie materiałów do rodzącej się wtedy książki. I cała masa zaskoczeń i niespodzianek, które były dopiero przede mną.
Kierowany nostalgią, postanowiłem przypomnieć w jednym wpisie moje codzienne relacje z tamtej wyprawy. Kto wie, może moje wspomnienia posłużą komuś za inspirację…
Nie mogę oderwać się od lektury wydanych w roku 1898 wspomnień Josepha Russell-Jeaffresona z jego wyprawy na Wyspy Owcze. Postęp techniki ułatwia do nich dostęp, a upływ czasu daje odpowiednią perspektywę i możliwość porównania XIX-wiecznych Farojów ze współczesnymi.
But what appeared to me to be the preeminent characteristic of the Faroese is their kind-heartedness and hospitality. I cannot speak too highly of them in this respect, for wherever we went we were received with the greatest kindness imaginable, and in isolated districts where our camp was pitched the farmers and fishermen would put themselves to unnecessary inconvenience to help us, without the least wish for reward — in fact, in many cases to offer such a thing would have been considered an insult.
At two or three of our camping grounds, where we had put up the tent for the night, on getting up in the morning we found that some of the natives had paid us an early visit, leaving behind them a pail of clean water and a jug of milk, and going away to avoid being thanked.
Widok na Kalsoy. Lata 90-te XIX wieku. Źródło: natmus.dk
Rok 2014 Samotny spacer 11-kilometrową doliną Saksunardalur.
Gdy wyruszałem pieszo z Saksun w drogę powrotną zatrzymał się obok mnie mały „dostawczak” z młodym Farerczykiem za kierownicą (należy tu wspomnieć, że w trakcie pokonywania Saksunardalur minęły mnie dwa samochody). Po krótkim Hey! zaproponował perfekcyjną angielszczyzną transport do najbliższego ośrodka cywilizacji. W trakcie miłej pogawędki okazało się, że Jón – mój przesympatyczny kierowca – jest rybakiem. Ale w związku z awarią łodzi podjął się pracy jako… kominiarz. Tak mu się ten nowy fach spodobał, że wypadało tylko życzyć Jónowi, żeby łódź naprawiano długo i sumiennie (dla pewności kilka razy).
Po drodze, pomimo przejechania przez kilka „anty-owieczkowych” bramek, spotkaliśmy mocno zbitą grupkę kudłatych tubylców, którzy postanowili sobie pobeczeć w lokalnym narzeczu na środku drogi nr 592. Jón: Spokojnie, dzisiaj spotyka mnie to już po raz trzeci. Przepraszam, ale muszę zatrąbić. Towarzystwo szybko rozpierzchło się po okolicznej łące, a my mogliśmy kontynuować podróż.
Jón podrzucił mnie aż na przystanek autobusowy w Kollafjørður, jednocześnie kilkakrotnie przepraszając, że nie może podwieźć mnie do Tórshavn.
Porcelanowa figurka przedstawiająca Farera w narodowym stroju. Źródło: natmus.dk
Jedna z sal w Føroya Fornminnissavn (Muzeum Narodowe w Hoyvik) poświęcona jest strojowi narodowemu. Klæði* przywdziewa się na Ólavsøkę oraz przy okazji ślubów, konfirmacji, ukończenia szkoły i innych ważnych wydarzeń. Szyty na specjalne zamówienie, kompletowany przez lata, znajduje się (jak informuje muzealna tabliczka) w domach 33% mieszkańców Wysp!
Skompletowanie klæði to wydatek rzędu 25 tysięcy koron. Nie o liczby i pieniądze tu jednak chodzi, a o wielki szacunek Farerów dla własnej tradycji i przodków. Nieprzerwanie pielęgnowanej nie tylko przez noszenie narodowego stroju czy korowodowe tańce, ale przede wszystkim przez codzienną bezinteresowną pomoc i otwartość, którą zarażają przybyszów i stosują zarówno względem krajana jak i turysty, który postanowił obrać mniej oczywisty kierunek podróży.
* – klæði – strój, odzież (czyt. klaje – krótkie æ wymawia się jak a, ð między samogłoskami wymawia się jak j), podobieństwo do niemieckiego kleidung nieprzypadkowe
Każdego roku 29 lipca zwykle puste ulice w centrum stołecznego Tórshavn* wypełniają się rzeszą Farerów w ludowych strojach, którzy przybyli z wszystkich zakątków każdej z 17 wysp, aby wziąć udział w Ólavsøka* – Festiwalu Olafa. Jest to obok Święta Flagi najważniejsze święto narodowe Wysp Owczych.
Tego dnia tradycyjnie odbywa się uroczyste posiedzenie farerskiego parlamentu (Løgting) rozpoczynające kolejny „sezon” obrad. O godzinie 11 wyrusza uroczysty przemarsz do havnarskiej katedry na nabożeństwo, po którym o godz. 13 najstarszy na świecie do dziś funkcjonujący parlament (obok islandzkiego) rozpoczyna swe obrady.
Budynek jednego z najstarszych na świecie parlamentów (jego nieprzerwana nawet duńską monarchią absolutną historia może sięgać nawet roku 825), w którym tradycyjnie odbywają są sesje plenarne. Obok nowoczesny budynek administracyjny.
Dzień wcześniej hasłem przewodnim jest sport. Sportowcy wszelkich dyscyplin maszerują przez miasto, aby następnie zmierzyć się w boju na wodzie (wioślarstwo jest farerskim sportem narodowym, na którego zawody ściąga publika z całego archipelagu) i na boisku (finał piłkarskiego pucharu Løgmanssteyp). W nocy zaś tłumy wylegają na ulice Tórshavn, aby łączyć się w tańczące kręgi śpiewające kolejne zwrotki Ormurin Langi i innych tradycyjnych pieśni. Glymur dansur!
Olaf Haraldsson II (lub jak powiedzieliby Farerczycy Ólavur Halgiin), patron opisywanego dzisiaj święta, zginął w bitwie pod norweskim Stiklestad 29 lipca 1030 r. Po swojej śmierci został dość szybko okrzyknięty świętym, a następnie uzyskał status patrona Norwegii. Historycy uważają, że jego śmierć przyczyniła się do chrystianizacji Norwegii, a co za tym idzie również i Wysp Owczych (będących wówczas pod władzą norweską).
Geneza tego farerskiego święta jest dość tajemnicza. Przypuszcza się, że Farerczycy zaczęli obchodzić święto Olava, gdy pierwszą sesję Løgtingu przeniesiono z czerwca na lipiec. Stało się to prawdopodobnie w XIII wieku za sprawą biskupa Bergen, któremu podlegały Faroje. Powiązanie dnia obrad parlamentu z postacią świętego miało zapewne promować jego postać oraz zerwać z tradycją czasów przedchrześcijańskich, z których pochodziła poprzednia data obrad.
Havnarska katedra (Dómkirkjan) i przyległe uliczki – tradycyjne miejsce obchodów Ólavsøka.
Jeszcze ciekawsza jest postać samego św. Olafa. W innych krajach skandynawskich jest on często mylony z Olafem Tryggvasonem. Jednak nie na Farojach, na których ten drugi wspominany jest jako bohater w pieśni Ormurin Langi. Wróćmy jednak do osoby „pierwszego” Olafa. Olaf Haraldsson II, którego święto tak hucznie obchodzi się na Wyspach Owczych, wcale nie cieszył się wielkim poważaniem współczesnych mu Farerów. Mało tego, świętym nazywano Tryggvasona, gdyż żyjącemu jeszcze wówczas Haraldssonowi do tego miana było dość daleko. Wszystko przez wysokie podatki, którymi obciążał mieszkańców Wysp Owczych. Wiąże się z tym nawet legenda, według której Haraldsson miał zesłać na Farerów, którzy fałszywie stwierdzili, że w ich ojczyźnie nic rośnie, klątwę, która sprawiła, że wszystko co znajdowało się na powierzchni ziemi zapadło się pod nią i vice versa. Legenda jest więc doskonałym wytłumaczeniem braku naturalnych lasów na Farojach i ich skalistego krajobrazu. Haraldsson również zapadł się pod ziemię nie pozostawiając po sobie na Wyspach żadnego śladu (choćby w postaci kropki na mapie znaczącej szczyt lub osadę). Żadnego oprócz głównego święta na Wyspach.
Współcześnie mało kto rozważa, przyznajmy – dość złożoną, genezę tego święta. Farerczycy mają okazję do świętowania i zaznaczenia swojej niezależności. W dawnych czasach ludzie zdążali na Ólavsøka, aby nabyć w Tórshavn towary dostarczone przez statki, które w tym okresie przybijały licznie do havnarskiego portu korzystając z korzystnej pogody. Do roku 1836 zakazana była bowiem sprzedaż importowanych towarów poza stolicą.
Szkoda, ze w światowych serwisach informacyjnych nie pojawi się dzisiaj krótka chociaż wzmianka, że znaczna część populacji małego europejskiego kraju zebrała się na metrażu ograniczonym kilkoma wąskimi uliczkami swojej stolicy, aby całą noc tańczyć i świętować zgodnie z liczącą osiemset lat tradycją. Tą skromną notką staram się nieco nadrobić to przeoczenie…
Góða ólavsøku!
* – przechadzając się w weekend uliczkami Tórshavn (i wielu innych mniejszych farerskich miasteczek i osad) można odnieść wrażenie, że wszyscy mieszkańcy zapadli się po ziemię albo czają się za firankami podglądając nielicznych turystów.
* – Ólavsøka, czyli dosłownie Wskrzeszenie Olafa. Norwegowie i kilka innych nordyckich nacji obchodzi to święto pod nazwę Olsok.
Szukaj na blogu
Blog o Wyspach Owczych
O osiemnastu wyspach zagubionych wśród północnych mórz. Subiektywnie. Czasem nawet bardzo.