Dokładnie pięć lat temu, 19 lipca 2018 roku po raz ostatni postawiłem stopę na Owczym archipelagu. Była to moja piąta wizyta na Wyspach Owczych, tym razem dłuższa niż poprzednie. Czekał mnie trzytygodniowy kurs w ramach Letniej Szkoły Języka Farerskiego oraz zbieranie materiałów do rodzącej się wtedy książki. I cała masa zaskoczeń i niespodzianek, które były dopiero przede mną.
Kierowany nostalgią, postanowiłem przypomnieć w jednym wpisie moje codzienne relacje z tamtej wyprawy. Kto wie, może moje wspomnienia posłużą komuś za inspirację…
Dzień 0
Popłakałem się.
Może to przez farerską jałowcówkę z tonikiem. Może to przez słuchany w trakcie lotu The Faroe Islands Podcast (Matthew Workman opowiadał m.in. o nagranym w havnarskiej bibliotece deszczu). Może to przez odżywające wspomnienia z poprzednich czterech wypadów na Wyspy. Może to przez rzeczy, które czekają tutaj na mnie – letni kurs farerskiego, tańce w trakcie święta Ólavsøka, wizyta u Kingi, Ivana, Sabiny i Tomka.
Popłakałem się. A jeśli dorosły facet płacze, to coś musi być na rzeczy.
Samotna wiato przystankowa przy Kollfjarðartunnilin. Skąpany w deszczu rondzie w Norðskáli. Ciasteczka z marmoladą rabarbarową. Milionie pozostałych farerskich spraw, miejsc i smaczków. Føroyar, witajcie!
Dzień 1
(Audycja będzie zawierała lokowanie produktu i kryptoreklamę)
Klaksvík wita panoramicznym widokiem przez okno na przeciwną stronę fiordu przysłanianą co chwila przez mieszankę chmur i mgły. Taki widok przy pracy to chyba marzenie każdego biura. Wszystko za sprawą niezwykłej gościnności Kingi i Ivana z Eysturland Lodge.
Kiedy druga strona Klaksvík znikała nam z oczu za mleczną ścianą, kierowaliśmy wzrok na drugą stronę ulicy Traðagøta. I od razu posypały się smaczne opowieści. Pan spod nr 20 kilka dni temu o godzinie 23-ej postanowił przystrzyc swój żywopłot. Trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem, całkiem. Uniknął też linczu ze strony sąsiadów. Dzień w lecie trwa dłużej, więc warto wykorzystać cenny czas.
Smaczek nr 2. Eysturland Lodge (bo reklamę warto powtórzyć 😂) znajduje się w luksusowej części Klaksvík. Pod nr 18 mieszka pani Jóhanna á Bergi szefująca linią lotniczą Atlantic Airways. Przed skromnym białym domkiem stoi nierzucający się w oczy samochód. Coś mi mówi, że rezydencja dyrektora LOTu, SASu czy Lufthansy wygląda zdecydowanie inaczej.
P.S. Diego Maradona doczekał się własnej uliczki na Farojach. Dowód załączam.
Dzień 2
Jest coś niesamowitego w farerskiej spontaniczności. Sabina z Wyspy Owcze FO prowadząca Fjord Cottage dała mi znać wczoraj: „W sobotę w Runavik odbędzie się targ łososiowy. O 16.00 taniec farerski”. Do zobaczenia slaið ring nie trzeba mnie zapraszać dwa razy. Na miejscu okazało się, że w repertuarze będzie też „Ormurin Langi„. I tak tańcowaliśmy sobie dwa kroki w lewo, jeden w prawo w ponad sto osób śpiewając niemal dwustuletnią pieśń o bitwie z roku 999. „Glymur dansur í høll dans, sláið í ring. Glaðir ríða Noregs menn til Hildar ting„. Uśmiechom posyłanym z drugiego końca łamiącego się łańcucha nie było końca.
Dodatkowo zajechałem do Kunoy i pochodziłem po tamtejszym lesie. A na zakończenie dnia zostałem ugoszczonym we Fjord Cottage, poczęstowany świetnymi farerskimi opowieściami, kanapkami z wędzonymi łososiem i halibutem oraz rabarbarowym kisielem z sosem waniliowym. Mniam 🙂
Dzień 3
Pod określeniem Norðoggjar kryje się sześć północnych wysp Owczego archipelagu: Kunoy, Kalsoy, Viðoy, Borðoy, Svínoy i Fugloy. Tutaj chyba najwyraźniej widać surowość i potęgę farerskiej natury.
Korzystając z przepięknej pogody (po raz drugi na Wyspach miałem dzisiaj niebywałą przyjemność paradować w samym T-shircie) wybrałem się na objazd wysp Viðoy i Borðoy.
W Árnafjørður stado ostrygojadów (far. tjaldur – farerski ptasi symbol narodowy) grzecznie pozowało do zdjęcia. W Norðtoftir znalazłem kamień używany dawniej do wykazywania własnej siły (far. hav), a na poboczu dwie owieczki. Viðareiði mieniło się w słońcu wszystkimi odcieniami soczystej zieleni, a chodnikowe malowidło przed podstawówką pozwoliło przypomnieć sobie farerski alfabet. A Múli chyba nie jest aż tak bardzo opuszczone, skoro ktoś suszył tu niedawno pranie.
Dzień 4
W jednym z odcinków The Faroe Islands Podcast Amerykanin mieszkający na Wyspach stwierdza, że rzeczą, którą najbardziej tutaj ceni jest możliwość wyjścia z domu w trakcie trudnego dnia i znalezienia się na łonie kojącej natury pięć minut później. I poczucia się jakby było się jedyną osobą na całej planecie.
Wrażenia takiego doświadczyć można mieszkając w Klaksvík i wspinając się na szczyt Klakkur. Po trzech kwadransach wszystkie problemy codzienności zostawia się na dole. A co spotyka się na górze? Spójrzcie i oceńcie sami.
P.S. Pozdrowienia dla rodaka, którego spotkałem na szczycie. Którego wziąłem za Francuza (na podstawie blach w jego samochodzie). Który podwiózł mnie z powrotem do centrum Klaxu. Który następne cztery tygodnie spędzi przemierzając Islandię swoją terenówką. Dzięki i powodzenia na trasie!
Dzień 5
Klaksvík – drugie co do wielkości miasto na archipelagu Wysp Owczych, siedziba władz administracyjnych regionu Norðoyar, leży na wyspie Borðoy.
Wystarczy pokrążyć dłuższą chwilę po tym pięknym mieście, aby skosztować przepysznego „fisk og kips”, trafić na trampoliny skryte pod namiotem, lokalny oddział Świadków Jehowy, urokliwe strome uliczki, największy na świecie haczyk i najstarszy farerski browar – Føroya Bjór.
Dzień 6
Farerskie cmentarze mają w sobie jakiś specyficzny urok. Stare, pokryte porostami kamienie. Nazwiska i daty zatarte przez wiatr i deszcz. Proste sentencje „Takk fyri alt” (Dzięki za wszystko).
Dzień 7
🇫🇴️⚽
Piłkarska historia pisała się dzisiaj na stadionie Gundadalur, gdzie stołeczne B36 podejmowało ekipę Besiktasu w pierwszym meczu drugiej rundy eliminacji UEFA Europa League. Po 25 minutach było już „pozamiatane” i 2:0 dla przyjezdnych, ale lokalni kibice wspierali swoich do końca (kibiców z Turcji nie stwierdzono). Od pierwszej minuty dla Farerów grał Łukasz Cieślewicz, a w 60. minucie na boisko wszedł Michał Przybylski zaliczając debiut po powrocie z polskiej ligi.
A dzięki urokowi osobistemu i darowi przekonywania Sabiny z Fjord Cottage i Wyspy Owcze FO udało się przemycić skromną jednoosobową redakcję Farerskie kadry do strefy VIP w trykocie „Photo” (jako „journalistur frá Póllandi”).
P.S. Dla nieinteresujących się „kopaną” smoczkowe drzewko z Søldarfjørður.
Dzień 8
Trudno w to uwierzyć, ale dziś po raz pierwszy w czasie tej farerskiej wyprawy padało. Pojawiła się nawet mgła (pod wieczór przybierająca jeszcze na sile).
Warunki takie nie sprzyjają pieszym wędrówkom, ale w wizycie w lokalnym browarze Føroya Bjór nie przeszkadzają. W jej trakcie poznać można było historię rodzinnej firmy założonej w 1888 roku, posmakować słodu i powąchać chmiel. I oczywiście skosztować kilku rodzajów złocistego (i nie tylko) trunku.
Ciekawostka od przewodnika Einara – Wyspy Owcze są prawdopodobnie jedynym krajem na świecie, w którym najlepiej sprzedającym się napojem gazowanym nie jest Coca-Cola. Na Farojach najchętniej pija się lokalny produkt browaru z Klaksvík – napój Jolly.
Dzień 9 – Ólavsøka
Dziś Farerowie rozpoczynają świętowanie dnia św. Olafa – Ólavsøka. Do Tórshavn ściągali dziś niemal wszyscy mieszkańcy archipelagu. Nigdy jeszcze nie jechałem wypełnionym po brzegi błękitnym Volvo na linii Klaksvík – Tórshavn. W stolicy rzadko widziane tłumy oraz rewia farerskiego stroju narodowego, w który przywdziane są nawet małe, ledwo chodzące berbecie.
Ulicami Havnu przemaszerował dzisiaj pochód sportowców, odbyły się finały regat, a na Gundadalur miejscowe Havnar Bóltfelag podejmowało NSÍ Runavík FC. W wielu miejscach otwarto wystawy zdjęć i obrazów, grano muzykę na żywo. W dwa dni Ólavsøki nie sposób się nudzić.
Dziś to dopiero wigilia święta. Jutro właściwe obchody zwieńczone o północy wspólnym slaið ring w samym sercu Havnu.
Góða Ólavsøku! 🇫🇴️
Dzień 10
Ólavsøka już za nami. Ulice Havnu widują taki tłok tylko raz w roku. W trakcie dwudniowego święta Wyspiarze ubierają narodowy strój (klæði), który czeka w szafie u co trzeciego Farera i po prostu cieszą się chwilą. Spotykają znajomych z odległych części archipelagu, wspólnie piją, jedzą i śpiewają.
Drzwi otwarto w stołecznym ratuszu (gdzie ściany zdobią obrazy pierwszego farerskiego malarza-abstrakcjonisty Ingálvura av Reyni) oraz parlamencie Løgting.
Dla przybysza z zewnątrz dwa dni Ólavsøki to idealna okazja, aby poznać bliżej przebogatą, zróżnicowaną i zaskakującą kulturę Wysp Owczych. Galerie otwierają swoje podwoje prezentując obrazy i zdjęcia farerskich artystów. Na ulicach, skwerach, na sklepowych schodach gra muzyka – od jazz-bandu z repertuarem Franka Sinatry (który sprawia, że nawet deszcz i wiatr przestają mieć jakiekolwiek znaczenie), przez smyczkowy kwartet grający farerskie ludowe melodie, Islandkę Bjarkey Sigurðardóttir söngkona z repertuarem m.in. islandzkich kołysanek (a te potrafią przestraszyć i dorosłego) na Lipet Ei i Yggdrasil Kristiana Blaka skończywszy (rytmy prosto z Syberii grane na tradycyjny instrumentach z niesamowitą wokalizą Blaka długo zostają w pamięci).
Dzień 11, czyli jak nie doszedłem do Skálatoftir
Opuszczona osada na północy Borðoy była celem mojej dzisiejszej przechadzki. Jednak śliski po nocnym deszczu szlak skutecznie mnie zniechęcił i zawróciłem po pokonaniu większości trasy. Ale, jak mam nadzieję widać na zdjęciach, i tak było warto.
Chociażby po to, aby posłuchać wspominek kierowcy żółtego bezpłatnego busa, który podrzucił mnie blisko początku szlaku. Dziwnym trafem zaczął opowiadać o dawnych nocnych wyścigach w farerskich tunelach, akurat gdy wjeżdżaliśmy do Árnafjarðartunnilin. Niegdyś pędził on w nim swoim BMW z ponad 190 km/h na liczniku. Dziś było nieco wolnej.
Dzień 12
Czas ruszyć w trasę. Na początek wyspa Eysturoy. Na opłotkach Fuglafjørður jakiś troll zostawił kilka kompletów sznurówek. W samym Ptasim Fiordzie nie lepiej – ktoś nabazgrał graffiti na wiacie przystankowej. W Norðragøta chmury chciały zjeść szczyt Gøtunestindur, a pobliska plaża nosi ślady po niedawnym G! Festival.
Bym zapomniał – Heri Olsen kończy 30 lat. Najlepszego!
Dzień 13 i 14, Suðuroy
Wizyta na południowej wyspie archipelagu udała się dopiero za trzecim razem. Ale warto było czekać. Nie tylko przez niesamowity krajobraz i górskie drogi, którymi przejazd z pewnością będę długo wspominał.
Po publikacji tłumaczenia piosenki „Sneppan” zespołu Hamradun chciałem osobiście spotkać się z wokalistą i głównym tekściarzem zespołu Pólem Arni Holmem (nazywanym przez okolicznych Polaków – Pawłem 😉). I udało się. Zamiast jednak spotkać się po raz pierwszy na neutralnym terenie, Pól zaprosił mnie do domu na rodzinną kolację. Tak nam czas zleciał na dyskusji (i obserwowaniu jak dzieciaki grają w farerską wersję „Monopoly”), że żegnaliśmy się po północy. Więcej o tej rozmowie już wkrótce. Powiem póki co tylko tyle – suszony delfin jest znakomity. A świeży farerski dorsz z wczorajszego połowu przekonałby do siebie nawet kogoś kto ryb nie jada. A są tacy? 😉
P.S. A na koniec, trochę wydłużyłem drogą powrotną z Havnu do Klax i zahaczyłem o Sornfelli. A tam chmury czyniły istny spektakl. Podobnie było dzisiaj na całym archipelagu.
Dzień 15
Na północy Eysturoy zobaczyłem tłumy w Gjógv, poobserwowałem schodzące w dolinę chmury i trollowe sznurówki nieopodal Fuglafjørður, zjechałem górskimi drogami między Eiði a Funningur. W Elduvík szlaku do Oyndarfjørður bronił baran z niebezpiecznie zakręconymi rogami. Odpuściłem 😉
Dzień 16
Mój pobyt w Klax w Eysturland Lodge dobiega końca. Jutro czeka mnie przejazd do Tórshavn, gdzie w poniedziałek zaczynam wakacyjną edukację na Uniwersytecie Farerskim.
Korzystając z mglisto-deszczowej soboty odwiedziłem założony w latach 80. XX wieku park Úti í Grøv (w nim między innymi pozostałości po pierwszej pływalni na Wyspach otwartej w 1905 roku, brodzik dla dzieciaków dodano w 1937 roku) oraz lokalne muzeum Norðoya Fornminnasavn mieszczące się w dawnym budynku Duńskiego Monopolu Handlowego wzniesionym w 1838 roku. Ekspozycja zawiera między innymi różnego rodzaju narzędzia przydatne w rybołówstwie, w tym pływak wykonany ze skóry kota w Kirkji na Fugloy.
Dzień 17
Dotarłem do Havnu na – jak to określa Kinga – wygnanie 😉 Ale, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, wygnało mnie na mecz turnieju U17 Nordic Tournament. Wśród ośmiu drużyn obok tych stricte nordyckich znalazła się także Irlandia Północna, ale również i… Chiny.
Islandia – nominalny gospodarz dzisiejszego spotkania – ograła faktycznych gospodarzy 2:1 (0:1).
Kolejne starcie Farerów, tym razem z Norwegami, już we wtorek – U17 Noreg – Føroyar. Turniej potrwa do przyszłej soboty.
P.S. Serdeczne pozdrowienia dla adminów z Piłka nożna na Wyspach Owczych i Piłkarska Islandia.
P.S. Nie chciałem tego pisać, ale co tam – najwyżej mnie widownia z Polski zlinczuje 😉 W Tórshavn lekka mżawka, wiaterek, mgła i 11 stopni. Sytuacja raczej nie ulegnie zmianie w najbliższych dniach.
Dzień 18, eg eite Maciej
Od roku 2004 gościnne progi Fróðskaparsetur Føroya przyjmują śmiałków z całego świata gotowych stawić czoła zawiłościom języka farerskiego. W tym roku grupka 26 osób (sporo Niemców i Szwajcarów, ale i dwie osoby z Polski, mamy też przedstawicieli Tajwanu i Kolumbii) bierze udział w trzytygodniowym Faroese Summer Institute, który właśnie dzisiaj wystartował przy V.U. Hammershaimbsgøta w Tórshavn.
Każdy z nas został zaopatrzony w 750-stronicową cegłę „Faroese. A Language Course for Beginners” oraz pakiet startowy – notes, album o farerskich znaczkach (z prawdziwymi znaczkami w środku!) i materiały na pierwsze zajęcia.
W ramach pierwszej lekcji ćwiczyłem co następuje: „Eg eite Maciej. Eg eri úr Póllandi” 🇫🇴️😀
A na zakończenie odśpiewaliśmy wspólnie piosenkę o łapaniu pstrąga w górskim strumyku.
Muszę zmykać, czeka mnie od odrobienia zadanie domowe. Jest przecudnie! Zabrzmi to dziwnie, ale fajnie jest wrócić do szkolnej ławki.
Dzień 19
Kolejny mecz w ramach turnieju U17 Nordic Tournament odbył się dzisiaj na farerskim Stadionie Narodowym. Tym razem ekipę gospodarzy ograli Norwegowie trafiając do siatki dwa razy.
P.S. Koparka widoczna w tle pracowała jeszcze w trakcie pierwszej połowy. Robota przy czwartej trybunie idzie w najlepsze 🙂
Dzień 20
Kilka kadrów z krótkiej popołudniowej wizyty w Hvítanes.
Nowe farerskie słówka wchodzą do głowy dość łatwo. Kilka przykładów:
- far. sofa – pol. sofa
- lampa – lampa
- trampolina – trampolina
- song – łóżko 🙂
Jest frálíkur, czyli świetnie!
Dzień 21
Kiedy w lutym 2018 roku pisałem o polskich literackich tropach w zbiorach farerskiej Biblioteki Narodowej, wyprawa do Landsbókasavnið w Tórshavn stała się jednym z koniecznych punktów mojej farerskiej wyprawy.
Poniżej kilka impresji z czytelni. Niezwykle pomocny w wyszukaniu polskich śladów w zbiorach bibliotekarz był niesamowicie zaintrygowany moim wyborem pozycji, do których chciałem dzisiaj zajrzeć. Heilsanir 🙂
Dzień 22
Kilka ujęć z wieczornego spaceru po parku Hoydalur między Hoyvík a Tórshavn. A na deser zdjęcie czwartej w stolicy (a piątej na całym archipelagu) sygnalizacji świetlnej. W kwietniu tego roku uruchomiono ją na ruchliwym skrzyżowaniu Hvítanesvegur z Eystari Ringvegur, przez które wjeżdża się do stolicy.
Ciekawostka lingwistyczna: ein talerkur – pol. talerz (czyt. taleszkur)
Dzień 23
Fjallavatn (Jezioro Gór) na Vágar to drugie co do wielkości farerskie jezioro.
Wyspy Owcze to miejsce, w którym szczególne zbiegi przypadków zdarzają się zastanawiająco często. Specjalnie nie zdziwił mnie więc fakt spotkania w trakcie wędrówki Hjalmara Petersena – organizatora kursu Faroese Summer Institute. Równie dobrze autostopem zabrać mógłby mnie znany farerski poeta. Co w sumie też miało pewnego razu miejsce. Ale to temat na kiedy indziej 🙂
Dzień 24
Dzięki polsko-rosyjsko-farerskiej gościnności dane mi było wczoraj nocować w urugwajskim konsulacie. Wszystko za sprawą Kinga i Ivana Eysturland z Klaksvík prowadzących Eysturland Lodge i znających Wyspy Owcze od podszewki. Przegadaliśmy całe popołudnie, wieczór i wczesną noc, poruszając także trudne tematy dotyczące asymilacji i otwartości farerskiego społeczeństwa na przybyszów z zewnątrz. Zajrzałem też do farerskiego i duńskiego paszportu Ivana. Po godzinie 20-tej wpadła jeszcze ekipa tworząca dokument „Faroe Way” – premiera już w listopadzie! Kuba, trzymamy za słowo 🙂 Prawda, „fajnie tu mają”.
Ciekawostka kulinarna: fermentowany wielorybi tłuszcz z Islandii smakuje jak „mocny” twaróg. Z pewnością smakuje lepiej niż „pachnie”.
Kinga og Ivan, hjartaliga takk fyri!
Dzień 25
Na kursie FSI2018 podzielono nas dzisiaj na dwie mniejsze, liczące po 12-13 osób grupy. Nauka ruszyła z kopyta. Dzisiaj czytaliśmy i tłumaczyliśmy farerską bajkę dla dzieci z tekstem i ilustracjami Bárðura Oskarssona.
Dzień 26
Jeśli ktoś lubi poszperać w starych książkach w poszukiwaniu niedrogich perełek, powinien odwiedzić punkt Reyði Krossur Føroya na havnarskim nabrzeżu. Za pięć koron za sztukę można chociażby zdobyć rocznik muzycznych wydarzeń na Wyspach w roku 2002 (Eivør wygląda na zdjęciach jakby kończyła właśnie podstawówkę), farerską bajkę dla dzieci i „Lot nad kukułczym gniazdem” w oryginale.
W salce lekcyjne prawdziwe smaczki – talia kart wydana przez Strandfaraskip Landsins jakieś dekady temu (zwraca uwagę stare logo i dziwny kod pocztowy Tórshavn). Ktoś kojarzy czy PKP albo PKS wydało kiedyś własne karty z Gagarinem i Rumunem albo SM42? 🙂
Dzień 27
Po kilku tygodniach słońca i rekordów temperatury (18 stopni rzadko pojawia się na wyświetlaczu w tutejszych autobusach) nastąpił powrót do normy – pada. Rano wszystkich w Tórshavn powitało piękne słońce, potem zaczęło lekko padać. Teraz pada mocniej.
Dzisiaj na zajęciach za przykład posłużyło nam słowo „skitjull” – samogłoska „i” jest w nim akcentowana i wymawiana jak długa pomimo tego, że znajdują się po niej dwie spółgłoski (zbitka „tj” stanowi jednak jeden z ośmiu wyjątków, które nie skracają poprzedzającej samogłoski). Słowo to oznacza ni mniej, ni więcej, ale owcę cierpiącą na biegunkę, która zapaskudziła swoje wełniane wdzianko (człon „skit” pojawia się więc nie bez przyczyny).
Zabieram się także za wieczorowe tłumaczenie książki dla dzieci „Karl K. – einligur son” (pol. „Karl K. – syn-jedynak”) kupioną w antykwariacie Czerwonego Krzyża za pięć koron. Czytaj „za bezcen” – na Wyspach jedno jabłko kosztuje prawie 4 korony. Za równowartość bochenka chleba mogę w Czerwonym Krzyżu kupić siedem książek.
Vit síggjast – do zobaczenia!
P.S. Konsulat honorowy Portugalii wbrew pozorom nie znajduje się w budynku zwanym Portugálið. Ten drugi został zbudowany w roku 1762 i używany jako strażnica. Jego nazwa pochodzi od określenia Corpe de Guarde.
Dzień 28
Jóanes Nielsen – doker, który został politycznym aktywistą i pisarzem. Obecnie literacka czołówka Wysp Owczych. Pierwszy farerski autor, który podpisał kontrakt z prestiżowym Random House. Człowiek, który był uprzejmy podwieźć mnie swego czasu z przystani promowej w Gamlarætt do centrum Tórshavn.
Jego wiersz „Livandi oyða” został przetłumaczony kilka lat temu przez uczestnika letniego kursu języka farerskiego, a jeszcze wcześniej muzycznie zilustrowany przez chłopaków z Orki. Wsparty pracą Matthew Landruma proponuję wyprawę po „Żyjącym pustkowiu” Wysp Owczych – szlak z Kirkjubøur do Norðasta Horn.
Dzień 29
Z farerskich wojaży zebrało się póki co prawie cztery kilogramy książek (nie wliczając w to ponad 700-stronicowego podręcznika farerskiego). Pozostaje życzyć sobie tylko takich problemów.
Wieczorem w Sirkus Føroyar odbędzie się farerski wieczorek poetycki wraz z tłumaczeniem autorstwa Matthew Landrum. Udział wezmą m.in. Jóanes Nielsen i Kári Sverrisson, czyli odpowiednio tekściarz i piosenkarz, którzy stworzyli pierwszy album ORKA – Livandi Oyða. Może uda się zdobyć autografy.
P.S. Załączam próbkę książkowego nadbagażu. Niektórzy taszczą siaty dzwoniące butelkami z lotniskowych sklepów wolnocłowych, inni wożą w walizkach tony papieru.
Dzień 30
Dziś farerska wersja znaku ostrzegawczego A-17 „Uwaga dzieci” – czyt. „boetn speala her”.
Przez miesiąc pobytu daje się wyraźnie odczuć, że dni są coraz krótsze (15 i pół zamiast ponad 18 i pół godziny), a noce coraz ciemniejsze. Nadal jednak od strony północy w środku nocy przebija się na niebie ciemnobłękitna poświata.
P.S. Pana Hallura spotkałem kilka razy w autobusie. Był jego kierowcą. Ciekawe czy rozmawia z pasażerami o polityce.
Dzień 31
Ze szlaku Kollafjarðardalur – Oyggjarvegurin – Leynar pozdrawiają pan Steinur i Nykur.
Dzień 32
Dziś w ramach zajęć letniej szkoły języka farerskiego wybraliśmy się do Listasavn Føroya – Farerskiego Muzeum Sztuki. Uwagę przykuwa w nim nawet podłoga, wyłożona drewnianą kostką. Pozyskano ją z drzew powalonych w pobliskim parku przez potężną nawałnicę, która przetoczyła się przez archipelag w 1988 roku.
Przed budynkiem Kringvarp Føroya, który obserwuję codziennie rano przez kuchenne okno, wystawiono farerską wersję Stonehenge.
Na havnarskim nabrzeżu Vágsbotn nadal obowiązuje zakaz mycia ryb (ikki loyvt at skola fisk) w morzu – ale dopiero od niedawno rozumiem co napisano na tabliczce.
Dzień 33
Wczorajszy dzień zafundował pogodę biblioteczno-muzealną. W Býarbókasavnið upolowałem „English loanwords in Faroese” Tórðura Jóanssona, a w Tjóðsavnið podziwiałem białego kruka i poczytałem o historii farerskiego węgla.
Dzień 34
Dzisiaj pogoda serwowała przelotne deszcze urozmaicone lekką mrzawką. Ale nie po to leci się w lecie na Owcze, żeby przestraszony lekkim deszczykiem siedzieć w pokoju z nosem przyklejonym do szyby. Jak mawiają Brytyjczycy – „The weather today is fresh”.
W parku Hoydalar istne zatrzęsienie czarcikęsa łąkowego (tutejsi zwą go blákollur lub líragras). W Havnie trafiają się ciekawe murale i domki na drzewach. A na koniec dnia zgubiłem się w farerskim lesie…
Jutro z rana do Tórshavn przypływa duńska para książęca. Nasz lektor farerskiego skwitował naszą prośbę o przesunięcie zajęć tymi słowy: „Nie, no jasne – idźcie do portu. Nadal będziemy się kumplować” 🙂
Dzień 35
Duńska para książęca – Księżniczka Maria i Książę Fryderyk – dotarli wczoraj na Wyspy Owcze. Dzisiaj z rana w Tórshavn zostali oficjalnie przywitani przez farerskiego premiera i całkiem spory tłumek Farerów.
Stołeczne ulice przystrojone są dzisiaj flagami duńskimi i farerskimi. Przed Norðurlandahúsið Í Føroyum i na miejskich autobusach łopocze Merkið i Dannebrog.
Z nie mniej istotnych wizyt międzypaństwowych – dzisiaj na ulicy wpadłem na załogę polskiego statku badawczego RV Oceania. Pozdrowienia 🙂
Dzień 36
Moja piąta, i z wielu powodów wyjątkowa, wizyta na Wyspach dobiega powolutku końca. W ramach pożegnalnej kolacji po letnim kursie farerskiego w tradycyjnym slaið ring wykonaliśmy m. in. „Ormurin Langi” i „Sinklars Vísa”. Gardła pracowały pełną mocą, drewniana podłoga drżała od solidnych uderzeń.
Wcześniej wybrałem się na włóczęgę po Havnie. Zdjęcia załączam.
Dzień 37
Pamiętajcie, do go to Klaksvík. Ten pan na przystani w Leirvík musiał mieć zły dzień i naopowiadał biednemu Kanadyjczykowi niestworzone historie.
Deser z fermentowanym rabarbarem może smakować wyjątkowo tylko z Kinga Eysturland i Ivan Eginsson Eysturland. Takk fyri!
Dzień 38
Kilka widoków z Vestmanny.
Dzień 39, vit síggjast
Chyba już wtedy, gdy pewnego deszczowego kwietniowego popołudnia postawiłem po raz pierwszy stopę na farerskiej ziemi, poczułem, że jest w tym miejscu To Coś. Ale nie przypuszczałem wówczas, że nieco ponad cztery lata później będę miał na koncie pięć wizyt na Owczych i kurs języka za sobą.
Ta wizyta była niezwykła z bardzo wielu powodów, o czym mam nadzieję mogliście przekonać się, śledząc codzienne wpisy.
Najpiękniejsze rzeczy dzieją się z przypadku – wizyta na mostku Oceanii i spotkanie z grupą polskich oceanologów, rodzinna kolacja z Pól Arni z Hamraduna, błękitny trykot Photo i wjazd do strefy VIP na meczu B36 z Besiktasem (dzięki Sabina!), nocleg w konsulacie honorowym Urugwaju w Klaksvík u Kinga i Ivana, autografy od Jóanesa Nielsena i Kári Sverrissona na albumie ORKA, murale znalezione w havnarskich zakamarkach. Długo by wymieniać wszystkie spotkania i trwające godzinami dyskusje na rozmaite farerskie tematy. Tak właśnie zapamiętam tę wizytę – jako masę pięknych niespodzianek i zaskoczeń.
W załączniku Tórshavn nocą (rondo przy Norðurlandahúsið Í Føroyum), kolejny stołeczny mural złapany z okna autobusu, konie pasące się przed Domem Nordyckim i farerskie tłumaczenie bajki z rzecz jasna bajecznymi ilustracjami Józefa Wilkonia. Myślę, że w ramach rewanżu wypada teraz wydać w Polsce książki Bárðura Oskarssona. Kto za?
🇫🇴️ Føroyar, vit síggjast! / Wyspy Owcze, do zobaczenia!