Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Tag: saksun

Szaro, buro i ponuro

W trakcie rozmów o Wyspach Owczych (czy też szerzej o Północy) dość często spotykam się z opinią, że jest tam smutno, szaro i ponuro. Cóż, nie jest to francuska riwiera, farerskie lato rozpieszcza temperaturą ledwo przekraczającą 10 stopni, deszczowych dni w roku jest niekiedy trzysta, a za oknem często podziwia się takie obrazki….

Deszczowo-mglisto-wietrzny dzień, Saksun

…ale wystarczy rozejrzeć się przez chwilę i poszukać. Wśród pozornie posępnego krajobrazu dostrzec można prawdziwe perełki i w mgnieniu oka uwolnić się od stereotypowych przekonań.

Farerska odpowiedź na ogrodowe krasnale, Leynar
Stary pojemnik na proszek do szorowania (duń. skurepulver) w charakterze doniczki, Nólsoy.
Farerski pojazd w wersji super-turbo-deluxe V8, Hvítanes.
Na Wyspach Owczych to najwidoczniej psy chowają głowę w trawę, Gjógv.
Dyszka, Kvívík.
Z wędrówki po Tinganes, Tórshavn.
Całoroczna farerska choinka, Tórshavn

Według wielu poznanych przez nas Islandczyków, na końcu świata – jak często określa się na północy zachód Islandii – znaleźć można wszystko, choć nie ma tu prawie niczego.

Berenika Lenard, Piotr Mikołajczak, Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii

Biorąc pod uwagę, że na Farojach znajdują się 622 krańce świata, Wyspy Owcze i Islandię wiele łączy.

Kadry sentymentalne

Jest coś szczególnego w starych cmentarzach, porośniętych mchem kamiennych krzyżach, nazwiskach i datach zatartych przez czas. Atmosfera ciszy, zadumy, bliskości przodków, pokory wobec upływu czasu.

Farerskie kadry sprzed lat

Duńskie Muzeum Narodowe udostępniło przebogatą kolekcję zdjęć wykonanych przez duńskich badaczy na Wyspach Owczych. Najstarsze zdjęcia ze zbioru liczącego ponad 1600 pozycji pochodzą z roku 1890. Fotograf i malarz Johannes Klein oraz archeolog Daniel Brunn przybyli wtedy na Faroje, aby udokumentować ten dla w nich egzotyczny archipelag na potrzeby Wystawy Światowej, która w roku 1900 miała odbyć się w Paryżu. W swoich artykułach Brunn opisał Wyspy i ich mieszkańców jako dziwnych i całkowicie odmiennych od współczesnych Europejczyków. Podziw wśród badaczy budziła zaradność miejscowych, ciekawiły ich stroje, a ich przesądy uważali za dziecinne.

Podział wielorybiego mięsa między mieszkańców Tórshavn (Johannes Klein, 1898)

Tradycja nadal zajmuje szczególne miejsce w tożsamości Farerów. Wibeke Haldruo Pederesen, kierująca Muzeum Narodowym, zauważa, że większość scen uwiecznionych na zdjęciach sprzed ponad stu lat nadal ma miejsce na Wyspach. Farerczycy nadal łapią ptaki i suszą ryby, zachowali tradycję tańca korodowego, noszą narodowe stroje.

Ptaskie klify na Sandoy, lata 90. XIX wieku





Droga do Søltuvík na Sandoy.

Holger Rasmussen, 1947

Tjørnuvík wczoraj i dziś

Holger Rasmussen, 1947
Ziemniaczane poletka, Holger Rasmussen, 1947

Saksun i laguna Pollurin.

Holger Rasmussen, 1949

Tórshavn.

Transport mleka w Tórshavn, lata 90. XIX wieku
Pocztówka ze starego Tórshavn

492. Laguna Pollurin

Na północno-zachodnim końcu doliny Saksunardalur, najdłuższej na Wyspach, znajduje się prawdziwa perełka i farerski unikat – laguna Pollurin.
Widoki, które serwuje nam farerska natura w trakcie przemierzania Saksunardalur. 
Większość odwiedzających Faroje pokonuje dolinę samochodem lub motocyklem. Ja jednak polecam przemierzyć ją pieszo (dwie i pół godziny w jedną stronę), aby w pełni poczuć niezwykłą atmosferę i ciszę tego miejsca. I spróbować ogarnąć wzrokiem ten, wydawać by się mogło nieskończony, łańcuch zielonych wzgórz ginący gdzieś za zamglonym horyzontem lub załomem doliny. Wspaniały sposób na naładowanie swoich akumulatorów pozytywną energią i ciszą północy.
Kierowca busa kursującego na linii nr 203 między Oyrarbakki a Saksun (linię zlikwidowano w 2010 r.) miał(a) chyba najlepszą robotę na świecie.
Rzut oka na mapę i na to co czeka nas po tej prawdziwej uczcie dla duszy.
Kryte darnią zabudowania średniowiecznego Saksun – farma Duvugarðar, obecnie pełniąca funkcję muzeum, z widokiem na lagunę. Oraz drobna próbka sierpniowej pogody na Farojach. Sugestie, aby zabrać ze sobą wełnianą czapkę wcale nie są przesadzone.

Laguna Pollurin była niegdyś fiordem, który swoimi głębokimi wodami otaczał osadę Saksun. Kolejne sztormy naniosły olbrzymie masy piasku, który przekształcił fiord w malowniczą lagunę otoczona wysokimi na kilkaset metrów wzgórzami. W trakcie odpływu można, o suchej stopie, dojść do ujścia laguny do morza.

Miejsce to jest rajem dla wędkarzy, którzy łowić tutaj mogą pstrągi i łososie przybywające do laguny, aby odbyć karkołomną wyprawę do wód położonego kilkadziesiąt metrów wyżej jeziora Saksunarvatn (zdjęcie powyżej), które mija się na rogatkach osady Saksun. A z samego Saksun przez przełęcz u stóp góry Melin (764 m n.p.m.) prowadzi szlak do najbardziej na północ wysuniętej osady na Streymoy – położonego w naturalnym, bazaltowym amfiteatrze Tjørnuvík. Ale to już temat na kolejną opowieść.

Chodnik prowadzący do laguny Pollurin. Nad całością góruje ponad 400-metrowe wzniesienie. Chociaż określenie „góruje” nie jest tutaj do końca właściwe. Przyroda za 62 N zamiast przygniatać swoją potęgą nadaje wszystkiemu właściwe proporcje. I zwyczajnie w świecie uspokaja.

A ja po raz kolejny nie potrafię znaleźć przymiotników, które mogłyby wystarczająco trafnie opisać piękno i majestat tutejszej natury. Przypuszczam nieśmiało, że i William Heinesen miał z tym nie lada problem. Tym samym zmuszony jestem ponownie oddać głos Farerskim Kadrom. Z nutką nadziei, że ktoś po drugiej stronie zapragnie pewnego dnia tutaj przybyć i zobaczyć to niezwykłe miejsce na własne oczy. Miejsce niezmienione od milionów lat, które za pewne podziwiali irlandzcy mnisi i ich wikińscy następcy tysiąc lat temu. Miejsce, w którym czas płynie swoim niespiesznym, północnym tempem. A nam pozostaje tylko oddać się w kojące ramiona Dalekiej Północy.

Zatoka, wieloryb, graffiti i rower

Początek lutego, za oknami pierwsze objawy wiosny, kretowiska wyskakują jak grzyby po deszczu, temperatura niebezpiecznie przekracza farerską średnią dla lipca. W tak smutnych okolicznościach przyrody dla poprawy humoru wygrzebałem z krzemowego archiwum graffiti z wiaty przystanku w strejmojskim Hvalvík*.
Believe in everything, because everything is reachable

A z głębin pamięci białkowej wypłynęła taka oto historyjka:

Po przyswojeniu głębokiej prawdy życiowej wypisanej czarnym flamastrem na wiacie Strandfaraskip Landsins i zlustrowaniu plakatu z zaproszeniem na potańcówkę w Eiði (miał być slaið ring!) zauważyłem stojący za wiatą rower. Lekko nadgryziony zębem czasu – pewnie już dłuższy czas był trawiony przez farerski klimat.

Po krótkiej chwili nadjechał autobus z tablicą 400 Tórshavn. Z niebieskiego Volvo wyskoczyła dziarsko Farerka w średnim wieku, podreptała za wiatę, wsiadła na rower i ruszyła śmiało w kierunku Saksun malowniczą i zamgloną Saksunardalur. Ja zaś ruszyłem w drogę powrotną do Havn. Wtedy przypomniałem sobie, ze ten sam rower stał za tą wiatą kilka godzin wcześniej (gdy ok. 11:30 przyjechałem do Hvalvík przespacerować się Saksunardalur w tę i z powrotem). Czekał na swoją właścicielkę, która wybrała się porannym autobusem (a może stopem?) w kierunku Klaksvík.

Ta banalna historyjka sprawiła, że przestałem się dziwić (a zacząłem zazdrościć), że były już premier Wysp Owczych Kaj Leo Johannesen nigdy nie zamyka drzwi swojego domu na klucz. Jego rodacy czynią podobnie również ze swoimi samochodami, kwitując zdziwienie retorycznym a kto by miał go ukraśćI jeszcze przewieźć promem przez Atlantyk?

Farvæl!

* – uwaga dla adeptów farerskiego – zbitkę hv czytamy kf. W efekcie cała nazwa układa nam się w pięknie brzmiące kfalwujk – zatokę (vík) wielorybów (hvalur).

Zdjęcia: Flickr i Picassa

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna