Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Vágar (Page 5 of 5)

583. Tindhólmur

Chyba najbardziej niezwykły twór w całym zdumiewającym, wyspiarskim i skalistym świecie Wysp Owczych.

(…)

Komu w dzieciństwie dane było zwiedzić Tindholmen, wędrować po zielonych trawnikach, wspiąć się na szczyt i zjechać na linie, używanej przez łowców ptaków, wzdłuż niedostępnych skał ten zachowuje wspomnienie na całe życie; żadne późniejsze zetknięcie z naturą nie jest w stanie tego zaćmić. To obraz, który powraca we snach i każe po latach jeszcze popadać w zadumę – tak działa urok rzucony przez łagodną i ponurą piękność – Tindholmen.

Tak naszego dzisiejszego bohatera scharakteryzował William Heinesen w opowiadaniu w całości mu poświęconym. Tindhólmur, niewielka niezamieszkana wysepka, znajduje się na zachód od wyspy Vágar. Jej pięć szczytów wystrzeliwuje na wysokość 250 metrów ponad otaczające wyspę farerskie wody.

Pięć szczytów wieńczących Tindhólmur tworzy coś na kształt korony. Ytsti, Arni, Lítli, Breiði, Bogdi – Najdalszy, Orli, Mały, Szeroki, Wygięty. U stóp wyspy rozciąga się skalna formacja, „zdradliwy podwodny grzbiet”, Eiriksboði.
Wśród licznych farerskich legend znaleźć można i te związane z tym niesamowitym miejscem. Jedna z nich opowiada o rodzinie, która dawno temu mieszkała na Tindhólmur. Gdy pewnego dnia ojciec wypłynął w morze, orzeł porwał dziecko i zabrał je do gniazda znajdującego się na jednym z pięciu szczytów wyspy. Zrozpaczona matka ruszyła na ratunek. Gdy dotarła na sam szczyt, orzeł wydziobał dziecku oko. Matka wyrwała swoje dziecko ze szponów ptaszyska. Niestety zmarło ono wkrótce na skutek odniesionych ran. Po tej tragedii małżeństwo opuściło wyspę. Od tamtego czasu pozostaje ona niezamieszkana.
Jak w każdej legendzie i w tej ukryte jest ziarnko (lub nawet dwa) prawdy. Jeden ze szczytów Tindhólmur nosi nazwę Orlego Szczytu (Arni). Zaś badania archeologiczne potwierdziły, że wyspa istotnie była zamieszkana w dawnych czasach.
Tindhólmur na rycinie Pera Illuma (w tle zachodnie klify wyspy Vágar)…

…i na mapie Farojów.



Wysepka o powierzchni 6 500 m² (jakby to ujął tradycyjnie stary Farer – dwa merkiðy) w najwyższym punkcie sięga 262 m n.p.m.

Tindhólmur zamieszkują owce – w liczbie 60 – oraz liczne, liczące po kilka tysięcy osobników, kolonie ptaków. Maskonur, nurzyk, kormoran, kaczka – edredon, siewka, mewa, koń morski, alki, tracze, nurce, jaskółki – by za Heinesem wymienić tylko kilku mieszkańców tego ptasiego królestwa.

Bazaltowe kolumny wyrastające wprost z farerskich wód – wierni, majestatyczni i milczący towarzysze Tindhólmur.


Czego szukasz w świecie ptaków, obca istoto bez skrzydeł i dzioba? Jeśli nawet umiesz pływać i nurkować, łowić śledzie, a być może także latać, to w każdym razie nie znajdziesz drogi przez ocean bez kompasu. Jesteś li tylko rozpieszczonym wścibskim przybłędą, który wszędzie próbuje się wślizgnąć i wszystko zabić, by spróbować jak smakuje!

William Heinesen, opowiadanie „Tindholmen”

Na zakończeniu spójrzmy na Tindhólmur nietypowo, nieco „od kuchni”, z perspektywy Bøur.

W Bøur znajduje się kolejny farerski przystanek (z widokiem na bohatera dzisiejszego wpisu), na którym mógłbym czekać całymi dniami na kolejny autobus. Fakt, że telefonicznie umawiany poranny i wieczorny kurs jest od roku 2013 już tylko historią jakoś specjalnie mnie nie martwi.

Tindholmen – w lecie pełna życia wyspa, staje się [na jesień] opuszczonym przez Boga miejscem, gdzie nikt się nie pojawia. Nadal jednak odcina swój śmiały kontur nad bezkresem morza, a w ciemnej wyniosłej koronie szczytów grają pełnym głosem zimowe sztormy.

William Heinesen, opowiadanie „Tindholmen”

* – nazwa Tindhólmur stanowi połączenie słów tindur (szczyt, wierzchołek) oraz hólmur (wysepka)

257. Gásadalur

Dziś nieco przypadkowo (dlaczego przypadkowo wyjaśni się nieco dalej) zabłądzimy na głęboką farerską prowincję. Używam określenia prowincja bez cienia ironii czy złośliwości, ze sporą dozą sympatii.

Idylliczny widoczek z Gásadalur i wodospadem w roli głównej jest jedną z głównych turystycznych ikon Wysp Owczych. Błękitne niebo, śnieżnobiałe chmurki i tym podobne klimaty. A tak wygląda Gásadalur na co dzień, bez retuszu. Odcięte od świata z jednej strony morzem, a z trzech wysokimi górami. Moim skromnym zdaniem tak wygląda zdecydowanie piękniej, bo po prostu naturalnie.

Zacznijmy od garści faktów za Wikipedią: Gásadalur to najmniejsza z miejscowości na wyspie Vágar licząca jedynie 18 mieszkańców. Mimo rozległych terenów rolnych ludzie opuszczali osadę przez brak połączenia drogowego z resztą archipelagu. Powstało ono dopiero w 2005, kiedy to pod górami wykopano tunel łączący Bøur i Gásadalur. Zainteresowani osiedleniem się tam powinni być szczególnie rolnicy, bowiem jest tam wiele niewykorzystanych gruntów rolnych.

Widok na Gásadalur ze szczytem Árnafjall w tle (722 m n.p.m.).

Geneza nazwy osady związana jest z osobą właścicielki rozległych terenów rolniczych w okolicach Kirkjubøur o imieniu Gæsa żyjącej w XII wieku. Była ona córką właściciela połowy wyspy Streymoy. Kiedy jednak okazało się, że spożywała mięso w czasie postu, zasądzono przepadek jej mienia na rzecz Kościoła, a Gæsa przeniosła się na wyspę Vágar.

Gásadalur oznacza też Dolinę (dalur) Gęsi (gása).

Jeden z wielu śladów brytyjskiej „okupacji” Wysp w trakcie II wojny światowej. Schody prowadzące na przystań powstały w roku 1940. Wcześniej rybacy z Gásadalur musieli cumować swoje łodzie w Bøur. Do roku 1983, gdy uruchomiono komunikację helikopterową, schody wraz z wyciągiem pozwalały sprowadzić zaopatrzenie na suchy ląd.

Do roku 2005 w okolicach Bøur mieszkańcy Gásadalur parkowali również swoje samochody.

Gásadalstunnilin

21 grudnia 2005 r. był dla Gásadalur dniem przełomowym. Otwarto wówczas Gásadalstunnilin o długości 1410 m, łączący tę małą, wyludniającą się osadę, z resztą Vágar. Wąski, nieoświetlony, ale bezcenny dla kilkunastu Farerczyków, którzy jako ostatni na Wyspach byli praktycznie odcięci od świata.

Ktoś mógłby spytać: po co wiercić tunel do osady liczącej mniej niż 20 mieszkańców? Dlaczego właściwie ludzie zdecydowali się tutaj osiedlić? Jedną z przyczyn jest… wiatr, który nawiewa słoną wodę na łąki doliny. Sprawia ona, że mięso wypasającego się tam bydła ma jedyny w swoim rodzaju smak i osiąga najwyższe ceny na farerskim rynku.

O powstaniu tunelu mówiło się na długi czas przed jego otwarciem. W 1990 r. powstał nawet duński film dokumentalny „1700 meter fra fremtiden” (1700 metrów od przyszłości) opowiadający o planach jego budowy i wpływie na odizolowaną osadę.

Do osady nie dociera komunikacja autobusowa. Jeszcze kilka lat temu można było dzień wcześniej umówić telefonicznie wieczorny kurs do najbliżej położonego Bøur. Obecnie autobusy linii nr 300 docierają tylko do Sørvágur.

Dla niezmotoryzowanego turysty pozostają dwie opcje: spacer przez nieoświetlony, wąski tunel z „czołówką” lub załapanie się na stopa (o czym nieco dalej). Jest jeszcze opcja trzecia…

Listonosz – alpinista

Przed powstaniem tunelu jedynym połączeniem ze światem był 3,5 km szlak wiodący przez szczyt Eysturtindur (715 m n.p.m.). Niegdyś pokonywany trzy razy w tygodniu przez Karla Mikkelsena – listonosza z Gásadalur – mojego osobistego kandydata do tytułu Codziennego Supermana Wysp Owczych (jeśli takowy byłby nadawany).

focus.de

Karl Mikkelsen (rocznik 1945) do dziś mieszka w Gásadalur i jak zaświadcza lektura „81:1. Opowieści z Wysp Owczych” promieniuje radością życia (dlaczego zupełnie mnie to nie dziwi?). Przed rokiem 2004 dostarczał pocztę i realizował sprawunki dla mieszkańców w okolicznym Bøur. Nie dotarł na czas tylko raz w swojej wieloletniej karierze, gdy w okolicach szczytu zaskoczyła go burza. Dalszą część szlaku pokonał niemal na kolanach. Ale nie zawiódł, spóźnił się jedynie z dostawą poczty.

Szlak, który niegdyś w ramach obowiązków służbowych pokonywał Pan Mikkelsen obecnie nosi nazwę szlaku pocztowego i jest niezwykle popularny wśród turystów.

Z drogi wiodącej do Bøur podziwiać można odległe Mykines.

Autostop albo o duchu Farojów

Bøur było też celem mojej podroży, gdy w pewne sobotnie majowe popołudnie łapałem stopa za rondem na rogatkach Miðvágur*. Kciuk do góry, pierwsze auto (kierowca wiezie całą swoją rodzinę, posyła przepraszający gest), drugie, trzecie. O, zatrzymuje się.

Mój kolejny sympatyczny kierowca okazał się być Anglikiem. John przybył na Wyspy w roku 2011 „wraz” z Airbusami 319, które Atlantic Airways zakupiło po wydłużeniu pasa na lotnisku Vága Floghavn. Inżynier-mechanik wysłany tutaj przez Airbusa spędził już sporo lat w wielu innych miejscach świata. Jednak zarzekał się na Oðyna i inne bóstwa, że to na Farojach czuje się zdecydowanie najlepiej.

Przez te kilka lat John przesiąkł farerską mentalnością do szpiku kości – pielęgnuje piękną tradycję autostopu, z radością pełnił rolę mojego przewodnika odpowiadając wyczerpująco na wszystkie pytania. Na dworze panowała idealna pogoda na majówkę – 8 stopni, wietrznie, źródło ciągłego opadu atmosferycznego można było upatrywać w chmurach, mgle lub wietrze niosącym słoną wodę (albo w całej tej trójce naraz). John tego dnia przywdział tylko T-shirt. Gdyby nie jego brytyjski akcent, mógłbym przysiąść – Farer z dziada pradziada.

W trakcie naszej podróży z Miðvágur John spytał mnie:
– Gdzie chciałeś jechać? Do Bøur, prawda?
Potwierdziłem.
– Wiesz co? Niedaleko od Bøur znajduje się przepiękne Gásadalur. Pewnie słyszałeś.
– Jasne, że tak – przytaknąłem
– Jakoś tak wyszło, że nigdy tam nie byłem. Może zahaczymy o Gásadalur?
– That would be great, thank you!

Przejeżdżając przez Sørvágur wskazał dom swojej sąsiadki:
– Gdybyś szukał noclegu, zapukaj, wejdź do środka i powołaj się na mnie. Na pewno znajdzie się jakaś wolna kanapa.

Na mojej stwierdzenie, że duch Farojów jest chyba zaraźliwy, John uśmiechnął się szeroko i odrzekł: „Yes, indeed, it is”.

Zaś malownicze Bøur, do którego w końcu dotarłem oczarowany farerską naturą i ludźmi (nie wiem do końca czym bardziej), z pewnością będzie tematem przewodnim jednej z kolejnych notek.

Postscripthólmur

Goszcząc na zachodzie Vágar nie sposób na zakończenie nie wspomnieć o pewnym miejscu. U ujścia Sørvágsfjørður znajduje się niewielka, ale majestatyczna i przepiękna wyspa Tindhólmur będąca inspiracją dla całych zastępów (w farerskiej skali rzecz jasna) malarzy, projektantów słynnych farerskich znaczków*, pisarzy i poetów.

Tindholmen to chyba najbardziej niezwykły twór natury w całym zdumiewającym, wyspiarskim i skalistym świecie Wysp Owczych.

Tindholmen, William Heinesen

Pozostawiam Ciebie, Czytelniku, z tymi „zdumiewającym tworem natury”.

* – nazwa Miðvágur oznacza po polsku Środkową Zatokę (osada leży między sąsiadującymi Sandavágur oraz Sørvágur), a czytamy ją miwołaur (ð oraz g stają się nieme)
* – uwaga dla autora: – Temat na kolejny wpis, z polskim wątkiem. – Dziękuję, zanotowane.

Page 5 of 5

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna