Kojarzę tylko bramkarza. Nie znam go, wiem tylko o jego czapce – Thierry Henry w roku 2004 przed wyjazdowym meczem z Wyspami Owczymi o drużynie gospodarzy.

Kiedyś trenowałem przez tydzień z drużyną Arsenalu. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Z powodu lekkiego wiatru i drobnego śniegu odwołano trening. Na Wyspach uznajemy takie warunki za dobrą pogodę – zakładamy szorty i trenujemy. To oczywiście wpływa na to, jak gramy – jesteśmy twardzi i nieustępliwi – Jens Martin Knudsen, bramkarz reprezentacji Wysp Owczych.

Dzisiejszy wpis jest fragmentem książki „Farerskie kadry”. Poświęcony futbolowi rozdział został przedrukowany na łamach tygodnika Przegląd.

Jeszcze w 1985 roku ligowe mecze piłkarskie na Wyspach Owczych rozgrywano na żwirowych boiskach. Po latach legendarny bramkarz farerskiej reprezentacji Jens Martin Knudsen wspominał:

Obserwowałem grę Sofusa Hansena w jego wyblakłych niebieskich dżinsach, gdy bronił bramki NSÍ na szutrowym boisku w Løkin [Runavík]. Gdy mecz zbliżał się ku końcowi, jego spodnie były niemal do niego przyklejone. Nogi krwawiły mu aż tak mocno…

Pierwszy farerski klub piłkarski Tvøroyrar Bóltfelag założono w 1892 roku. Małą atlantycką nację przyjęto w poczet członków FIFA w 1988 roku, a UEFA dwa lata później. Świat dowiedział się o niej już po ich pierwszym meczu o punkty. W eliminacjach do mistrzostw Europy, nie mając jeszcze boiska spełniającego międzynarodowe wymogi, jako nominalni gospodarze grali na stadionie w szwedzkiej Landskronie.

Stare boisko w Sumbie, obecnie tor treningowy do dryftu.

W 1990 roku naprzeciw siebie stanęły gwiazdy austriackiej piłki i pasjonaci futbolu z Wysp Owczych. Napastnik gości Toni Polster skromnie napomknął w przedmeczowym wywiadzie dla farerskiego radia: „Wygramy dziesięć do zera”. Wraz z kolegami na dwa dni przed spotkaniem wybrał się do kopenhaskiego Tivoli i obejrzał mecz Danii z Walią. Austriaccy piłkarze może nawet żartowali sobie, że niebawem obok nich po boisku biegać będą rybacy i rolnicy w rozciągniętych wełnianych swetrach i kaloszach z Bóg Jeden Wie, Gdzie Są Te Całe Wyspy Owcze. Zwycięstwo było dla nich czymś tak pewnym, że nie przeprowadzili nawet przedmeczowego treningu na szwedzkim stadionie.

Dla Farerów spotkanie to miało diametralnie inny wymiar. Nie było koniecznością wynikającą z systemu eliminacji. Było sprawdzianem, czy amatorska kadra gotowa jest na starcie z profesjonalistami. Do historii przeszły motywacyjne słowa islandzkiego trenera Farerczyków, Pálla Guðlaugssona:

Przywiązanie do miejsca daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wasz rodzinny dom jest fundamentem, na którym budujecie swoje życie. Gdzie żyją ukochani – rodzina, przyjaciele. Dzisiaj reprezentujecie wasze korzenie, wasz rodzinny dom, farerski naród. Gracie dla ludzi, którzy zbudowali Wyspy Owcze. Reprezentujecie strwożonych Farerów, którzy siedzą niespokojni przed swoimi telewizorami, czekając na upokorzenie. Reprezentujecie Farerów, którzy siedzą na trybunach stadionu, pełni nadziei i wsparcia. Gracie dla Wysp Owczych. To zaszczyt, nie obowiązek! Nie macie takich piłkarskich umiejętności jak oni. Nie jesteście na boisku tak sprytni jak oni. Nie uznają was za poważną drużynę. Nikt was za taką nie uznaje. Pomyślcie o domu. Pomyślcie o farerskiej fladze, waszej fladze. Zabierzcie ją ze sobą na boisko. Ruszcie do boju przeciwko tym aroganckim Austriakom w jednym celu – aby wygrać dla Wysp Owczych. Wiem, że jesteście w stanie to zrobić lepiej niż ktokolwiek inny. Macie okazję, której nie możecie zaprzepaścić.

W farerskiej szatni przez kilka chwil panowała absolutna cisza. Za kilka minut do boju z aroganckimi Austriakami mieli stanąć amatorzy z Wysp Owczych. Wynik 0:5 uznają za najlepszy z możliwych. Dawid kontra Goliat.

Farerowie podzieli mecz na pięciominutowe interwały. Te drobne kroki ku ostatniej minucie miały pomóc im psychicznie w ciągłym odpieraniu spodziewanej nawałnicy Austriaków. Tego wieczoru bramki jak natchniony strzegł kierowca wózka widłowego, szalejący na pół etatu na terenie przetwórni ryb w Fuglafjørður. Komentator BBC w trakcie meczu namawiał sir Alexa Fergusona do ściągnięcia go na Old Trafford (z duńskiego Brøndby trafił tam jednak Peter Schmeichel). Drugim narodowym bohaterem został strzelec jedynej bramki – przedstawiciel handlowy firmy z branży budowlanej.

Żartowali sobie z waszych wełnianych swetrów. A niech dalej sobie żartują – powiedział zawodnikom po meczu szczęśliwy Páll Guðlaugsson.

Dwunastego września 1990 roku świat obiegła sensacyjna sportowa wiadomość: Wyspy Owcze – Austria 1:0 w eliminacjach do mistrzostw Europy.

Boisko w Husavík
Prowizoryczne boisko w Húsavík

Torkil Nielsen, strzelec zwycięskiej bramki, zanim rozpoczął piłkarską karierę w reprezentacji, został trzykrotnie szachowym mistrzem swojej małej ojczyzny. Obaj jego synowie poszli w ślady ojca – grają w piłkę, zapowiadają się także na świetnych szachistów.

Radości nie było końca! Torkil Nielsen (po lewej) i Jens Martin Knudsen (w tytułowej czapeczce) po meczu z Austriakami.

Trener piłki nożnej, mistrz kraju w gimnastyce, piłkarz ręczny, kierowca wózka widłowego, człowiek kojarzony przez wielu jedynie dzięki czapce z pomponem. Tamtego wieczoru bramkarz piłkarskiej reprezentacji Wysp Owczych. Jens Martin Knudsen. Tak wspomina zwycięstwo nad Austriakami sprzed lat:

Kiedyś trenowałem przez tydzień z drużyną Arsenalu. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Z powodu lekkiego wiatru i drobnego śniegu odwołano trening. Na Wyspach uznajemy takie warunki za dobrą pogodę – zakładamy szorty i trenujemy. To oczywiście wpływa na to, jak gramy – jesteśmy twardzi i nieustępliwi. Dlatego tak dobrze radziliśmy sobie w Landskronie, mimo tego że jesteśmy malutką nacją. Ukształtowała nas natura, zaszczepiła nam napędzającą nas zaciekłość. Jak inaczej moglibyśmy grać przeciwko nacjom, które mają nawet dwa miliony zarejestrowanych piłkarzy? Na Wyspach jest ich zaledwie półtora tysiąca. Wierzymy w naszą siłę. To dzięki niej przetrwaliśmy tutaj kolejne stulecia.

Za pamiętny zwycięski mecz każdy z reprezentantów Wysp Owczych otrzymał po trzy tysiące koron. Dla Knudsena stanowiło to raczej słabą rekompensatę za opuszczony dzień pracy w przetwórni ryb w Fuglafjørður, w której zarabiał wówczas piętnaście tysięcy koron miesięcznie. Ale nie o tym chyba myślał, stojąc w Landskronie między słupkami naprzeciw nacierających bez wytchnienia Austriaków.

Tak, gra jest niekiedy całkiem zabawna. Kiedy stoisz w bramce, czasem przez mgłę nie jesteś w stanie dostrzec tej po drugiej stronie boiska. Ale nie przeszkadza nam to w rozegraniu meczu. Bierzemy wtedy żółtą piłkę – opowiada w filmie dokumentalnym Okkara – People in the Faroe Islands Einar Tróndargjógv, obrońca NSÍ Runavík.

Stadion narodowy Tórsvøllur. Czwarta trybuna jeszcze w budowie.

Obecna nowoczesna infrastruktura pozwoliła wykształcić kadrę, która w eliminacjach do Mistrzostw Europy 2016 pokonała Greków. I to dwukrotnie. Jej kapitan, zamiast po zgrupowaniu reprezentacji wracać do swojego klubu na kolejny trening, przywdział roboczy strój i wrócił na budowę, gdzie pracuje na co dzień. Fróði Benjaminsen, zapytany przez reportera farerskiej telewizji KVF o to, jak się czuje, wracając do pracy po prawdopodobnie największym w historii sukcesie reprezentacji, odpowiedział:

Jest naprawdę miło. Wszyscy składają gratulacje. A nie zawsze tak jest, głównie słyszy się ironiczne docinki. Teraz jest wyłącznie pozytywnie.

Materiał podsumowuje zdanie: „Życie profesjonalnego piłkarza i amatora futbolu różni się diametralnie, ale niekiedy na boisku nie widać tej różnicy”.


Przeglądając doniesienia na sportowym portalu roysni.fo, trafiam na fotoreportaż z meczu ligowego HB Tórshavn – NSÍ Runavík. Na jednym ze zdjęć w tłumie kibiców poczynania gospodarzy oklaskuje Poul Michelsen – farerski minister handlu i spraw zagranicznych. Obecny przewodniczący separatystycznej i eurosceptycznej partii Framsókn (pol. Postęp) był wcześniej przez dwanaście kolejnych lat farerskim mistrzem w badmintonie, wygrał piłkarską ligę w barwach HB Tórshavn (strzelił w Klaksvík obie bramki w decydującym o tytule spotkaniu), a także okazał się najlepszy w mistrzostwach tenisa stołowego.

Okolice stadionu w Nes. To tu kryją się wszystkie niestrzelone bramki.

Analizuję biogramy kolejnych farerskich polityków. Kaj Leo Johannesen, były premier – bramkarz HB Tórshavn, w którego barwach przez dwadzieścia lat rozegrał blisko trzysta spotkań. Otarł się także o narodową kadrę, wtedy jednak pozycja Jensa Martina Knudsena była niezagrożona. Jego następca, Aksel Vilhelmsson Johannesen, był wcześniej napastnikiem KÍ Klaksvík, w którym w trzydziestu ośmiu spotkaniach zdobył trzy bramki. Unionista Bárður á Steig Nielsen, były minister finansów, strzegł niegdyś bramki szczypiornistów z VÍF Vestmanna. Annika Olsen, zanim została panią burmistrz Tórshavn, występowała w kadrze pływackiej. Piastujący stanowisko marszałka farerskiego parlamentu Páll á Reynatúgvu w kwietniu 2018 roku zasłynął prośbą skierowaną kilkukrotnie do niespokojnych posłów w trakcie długiej sesji nocnych głosowań: „Siedźcie na swoich tyłkach”. Wcześniej na pozycji pomocnika bronił barw B71 Sandoy. W dwustu trzydziestu spotkaniach strzelił pięćdziesiąt pięć bramek.

Przedmeczowe zraszanie boiska Ovari Vøllur. Lana przez strażaków woda ma wypłukać piasek nanoszony przez wszędobylski farerski wiatr.

Na Wyspach nie ma czegoś takiego jak stadionowe burdy i zorganizowane bijatyki między grupami kibiców. To tylko futbol. Gdy kończy się spotkanie, dziękujemy sobie za mecz – podkreśla w rozmowie ze mną Pól Arni, miłośnik piłki nożnej, zadeklarowany kibic Liverpoolu i wielki fan Mohameda Salaha. – Gdy byłem młodszy, na Suðuroy mieliśmy cztery kluby piłkarskie. Ale to mecze TB Tvøroyri z VB Vágur były najbardziej zacięte. To dwa największe miasteczka na wyspie, które zawsze między sobą rywalizowały. Dawniej futbolowe starcia często przenosiły się z boiska do pubów. Wystarczyło, że po kilku piwach padło jedno słowo za dużo. Pamiętam, że strasznie bawiły mnie te bijatyki w knajpach. Dwóch kibiców potrafiło ruszyć na siebie z pięściami. Walka kończyła się, gdy jeden z nich padł na deski. Gdy było już po wszystkich, pili razem piwo i rozmawiali jak starzy przyjaciele.

W sezonie 2018/2019 Jóan Símun Edmundsson został zawodnikiem Arminii Bielefeld. Jego bramka strzelona w debiucie była pierwszą w profesjonalnym niemieckim futbolu zdobytą przez farerskiego zawodnika.


Po słynnym meczu z Austrią doszło na Wyspach Owczych do kuriozalnej i bezprecedensowej sytuacji. Spotkanie farerskiej ligi między Sørvágur a NSÍ oglądało w roku 1991 więcej obcokrajowców niż ludzi z Vágar i przyjezdnych z Eysturoy. Ciekawscy turyści i dziennikarze pragnęli tylko jednego – zrobienia zdjęcia słynnej czapki, wspomnianej w tytule tego rozdziału. A tak naprawdę zwykłej wełnianej narciarskiej czapki Adidasa, z niebieskimi literami zaklejonymi taśmą. Knudsen kupił ją w roku 1981, po tym gdy w meczu juniorów po zderzeniu z innym zawodnikiem stracił przytomność i musiał zostać przetransportowany do szpitala. Aby zadowolić swoją matkę i lekarza (który nalegał, by młody Jens Martin uprawiał futbol w kasku), zaczął grać w czapce. Po kilku latach uznał ją za swój talizman boiskowego szczęścia i przywdziewał przed każdym meczem. Nie spodziewał się jednak, że niespełna dekadę później czapeczka będzie w oczach świata określać całą jego długą i bogatą karierę. Ba, niektórzy – tak jak Thierry Henry – tylko z nią kojarzyć będą farerski futbol.

Pierwszy farerski stadion narodowy, Svangaskarð w Toftir

Charakterystyczna czapeczka z pomponem i logo Adidasa, w której przez lata grał Knudsen, wzbogaciła w 2017 roku zbiory muzeum FIFA w Zurychu.