Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Folklor (Page 8 of 8)

Nykur

W legendarnych czasach polskie jeziora, stawy i rzeki strzeżone były przez opiekuńcze duchy.  Wedle słowiańskich wierzeń ich wody były królestwem wodników, zwanych także utopcami. Nasi przodkowie nie wymyślali demonów i duchów, którymi wypełniona jest dawna słowiańska religia, tylko dla budzenia strachu. Miały one ostrzegać przed żywiołem, który stawał się szczególnie groźny dla ludzkiego życia w porach jesienno-wiosennych.

Mimo, że przed wiekami Wyspy Owcze i Słowiańszczyznę dzieliła olbrzymia wówczas odległość, mentalność i obawy ludzi były podobne.

Tey føroysku rossini er smá og kná – farerskie konie są małe i silne

Farerską i islandzką wersją rodzimego wodnika jest nykur – straszliwa istota zamieszkująca jeziora i potoki. Po wypłynięciu z wody przybiera ona postać pięknego konia o kasztanowej maści, siwej grzywie i wykręconych do tyłu kopytach.

W pobliży ludzi nykur zachowuje się jak zwykły koń. Jednak jakakolwiek próba pogłaskania go kończy się tragicznie. Ręka nieszczęśnika przykleja się do legendarnego konia, a nykur obiera najkrótszą drogę do wody, w której odmętach jego ofiarę czeka niechybna śmierć. Chociaż istnieje pewien sposób na uniknięcie, wydawać by się mogło, nieuniknionego…

Sørvágsvatn (zwane także Vatnið) – największe farerskie jezioro, królestwo Nykura

Nykur pojawia się w rozlicznych farerskich przypowieściach, a nawet w nazwach jezior – Skælingsvatn w pobliżu Leynar nosi także nazwę Nykatjørn (staw Nykura). Istnieją opowieści o śmiałkach, którzy chcieli złapać mieszkańca Nykatjørn, ale zamiast nykura w sieciach znajdowali olbrzymiego pstrąga.

Pewnego razu grupka dzieci postanowiła pobawić się nad jeziorem Vatnið. Do wesołej gromadki zbliżył się nykur w postaci konia, na którego dzieci postanowiły wejść. Nie udało się to tylko najmniejszemu z nich, który zorientowawszy co za chwilę nastąpi, zaczął (dość niezdarnie, gdyż dopiero uczył się mówić) wołać swojego starszego brata Niklasa – bróðir Nika. Nykur, któremu wydało się, że słyszy swoje imię, stracił siły. Dzieci zostały ocalone, a nykur wrócił do swojego wodnego domu. Nykur traci bowiem swe moce, gdy zwróci się do niego po imieniu.

Żaglówka, sen o sześciu kluczach, kaper i fort

Cyfrowa biblioteka archive.org w swoich bogatych zbiorach skrywa cyfrowe wersje XIX-wiecznych publikacji o Farojach. W wydanej w roku 1898 The Faröe Islands podróżnik Joseph Russell-Jeaffreson, który szeroko opisywał północne rubieże Europy, przytacza następującą legendę.

Około roku 1538 sześciu norweskich studentów wyruszyło z Bergen w rejs żaglówką wzdłuż wybrzeża swojej ojczyzny kierując się na północ. W okolicy Statland napotkali sztorm, którego silne wschodnie wiatry zniosły ich na pełne morze. Nie mogąc oprzeć się potędze żywiołu, płynęli w kierunku Wysp Owczych. Jednym z członków załogi był student teologii imieniem Heine. W czasie wymuszonego rejsu po wzburzonym morzu starał się wybić swoim spragnionym i wychłodzonym kompanom z głowy pomysł opróżnienia butelek z alkoholem, które zabrali w rejs. Mimo ostrzeżeń o konsekwencjach upicia się na pełnym morzu, pozostała piątka wychyliła zapasy tuż u wybrzeży Farojów. Pijani marynarze wywrócili żaglówkę do góry dnem. Uratował się jedynie trzeźwy Heine, którego fale wyrzuciły na brzeg w pobliżu Húsavík na Sandoy.

Widok na Húsavík, okoliczne szczyty przyprószone majowym śniegiem

Heine został znaleziony na pół żywy przez dziewczynę imieniem Herborg, córkę rybaka z Húsavík. Według legendy Herborg poprzedniej nocy miała sen, w którym w czasie wędrówki wzdłuż brzegu fiordu znalazła sześć połączonych w pęk kluczy. Jeden z nich był błyszczący, pozostałe matowe i przyrdzewiałe. Z prośbą o interpretację snu poszła do swojej babci. Ta stwierdziła, że pięć matowych kluczy symbolizuje pięciu Norwegów, których pochłonęło morze, zaś srebrzący się klucz jedynego ocalonego, który zostanie jej mężem.

Przepowiednia spełniła się. Heine wykurował się w domu Herborg, para zakochała się w sobie i poślubiła. Ocalony Norweg ze swą małżonką osiedlił się na wyspie Eysturoy i otrzymał nazwisko Heine Harveki*. Zwany był również Heinem Rozbitkiem.

W każdej legendzie kryje się ziarnko prawdy i połączenie z prawdziwą historią spisaną w kronikach. Jako asystent farerskiego biskupa, Heini Havreki odwiedzał wszystkie osady niosąc wieść o reformacji. Został jednym z pierwszych protestanckich kapłanów na Wyspach jako wikary wyspy Eysturoy. Po śmierci żony powrócił do Norwegii. Ożenił się tam z Gyri Arnbjørnsdatter, z którą miał syna Magnusa Heinasona.

Zabudowania fortu Skansin wzniesionego w roku 1580 przez Magnusa Heinasona

Heinason zapisał się na kartach farerskiej historii jako kupiec, kaper, a przede wszystkim dzielny obrońca Wysp Owczych przed pirackimi atakami. W roku 1580 wzniósł w Tórshavn pierwszy fort – Skansin, który podziwiać można po dziś dzień w pobliżu portu. Niestety, Magnus padł ofiarą fałszywego oskarżenia o piractwo – miał ponoć uprowadzić i sprzedać angielski statek. Zakończył swoje życie w roku 1589 na szubienicy w Kopenhadze.

W tej historii szczęśliwie sprawiedliwość tryumfuje. Prawdziwy sprawca czynu zarzuconego Heinasonowi (i jednocześnie ten, który zarzut ten postawił Heinasonowi) został ujawniony kilka lat później i skazany na śmierć. Wyrok na Heinasonie został anulowany.

Grenlandzki fiord Sikuijivitteq w swej duńskiej nazwie nosi imię Magnusa Heinasona.

* – harveke po farersku oznacza „ten, którego przyprowadziło tu morze”

Selfie na paluszku

Istnieje na świecie kilka miejsc, w których dopuszczalne (ba – zalecane!) powinno być użycie selfie-sticka (samo-patyka?). Jednym z nich jest Palec Wiedźmy.

Jedna z rozlicznych farerskich kolumn bazaltowych wznoszących się na dziesiątki
(niekiedy i nawet setki) metrów nad poziom morza.
Wysokość tej powyżej – 71 metrów.

Bohater dzisiejszego wpisu – Trøllkonufingur* – wznosi się na imponujące 313 metrów ponad poziom wód otaczających wyspę Vágar. 6 lipca 2015 roku czterech Farerczyków – Pætur, John, Jóhannus oraz Bergur wspięło się na tę najwyższą farerską bazaltową kolumnę. Po noclegu na szczycie wrócili na suchy ląd o nieco większym metrażu. Było to pierwsze udokumentowane zdobycie Palca.

Dla cierpiących na lęk wysokości i brak specjalistycznego sprzętu wspinaczkowego pozostaje podziwianie Palca z bezpiecznej odległości i wysokości. A widoczny jest on z wielu miejsc.

Palec widoczny ze szczytu Sornfelli na sąsiednim Streymoy (749 m n.p.m.)

Z perspektywy jeziora Sørvágsvatn

Legenda głosi, że wcześniej jedynym zdobywcą Palca Wiedźmy był w roku 1844 pewien mężczyzna, który wspiął się na szczyt, aby zaimponować goszczącemu na Farojach duńskiemu księciu Fryderykowi, który przepływał na statku w pobliżu. Wspinacz pomachał z Palca w kierunku następcy tronu. W drodze powrotnej stwierdził, że pozostawił na górze swoje rękawice. Niestety, spadł wspinając się po swoją zgubę…

* – dosłowne tłumaczenie Palec Żony Trolla

609. Tjørnuvík

Na północnym krańcu Wyspy Strumieni nieokiełznane Siły Natury stworzyły olbrzymi bazaltowy amfiteatr. Na widowni od tysięcy lat siedzą jak skamieniali nieproszeni goście z Islandii – Olbrzym i Wiedźma, miejscem na scenie cieszy się zaś Tjørnuvík.

Nazwę tej liczącej nieco ponad 70 mieszkańców miejscowości można przetłumaczyć z farerskiego jako zatoka (vík) z jeziorem polodowcowym (tjørn).

W roku 1956 w jej pobliżu odkryto stare cmentarzysko wskazujące na osadnictwo w tym miejscu już w czasach Wikingów. Znaleziono również celtycką obrączkę wykonaną z brązu – ślad kontaktu Farerów z Wyspami Brytyjskimi.

Dwa razy w roku z Tjørnuvík organizowane są wycieczki na mierzącą 134 metry bazaltową kolumnę zwaną Tjørnuvíksstakkurin (położoną na północny-zachód od osady). Transport na jej szczyt odbywa się za pomocą małego wózka przymocowanego do stalowych lin rozciągniętych między Streymoy a Stakkurin. Ten nietypowy sposób transportu pomaga jednak przede wszystkim… hodowcom, którzy wypasają na Stakkurin owce i raz do roku transportują je na stały ląd, aby sprzedać je na aukcji w Tjørnuvík.

Wybierzmy się na, nieco spokojniejszy, krótki spacer po Tjørnuvík…

Nasz krótki spacer zakończmy panoramicznym spojrzeniem na tę niewielką osadę.

Kiedy już nacieszymy wzrok widokiem niezwykłego, bazaltowego amfiteatru, warto skierować swoje spojrzenie na zatokę i w pobliżu wyspy Eysturoy wypatrzeć dwie bazaltowe kolumny wyrastające prosto z morza.

Oto Risin og Kellingin – Olbrzym i Wiedźma (po prawej). Według farerskiej legendy para ta przybyła aż z Islandii chcąc przyciągnąć Wyspy Owcze do swej ojczyzny. Wiedźma przymocowała linę do wzgórza Eiðiskollur (znajdującego się na północno-zachodnim krańcu Eysturoy) chcąc wciągnąć cały farerski archipelag na plecy Olbrzyma. Pierwsze pociągnięcie liny spowodowało rozpadnięcie się północnej części wzgórza. Trwające całą noc próby również były nieudane. Wschodzące słońce zamieniło Olbrzyma i Wiedźmę w bazaltowe posągi. Od pradawnych czasów skamieniałym wzrokiem spoglądają więc tęsknie w kierunku Islandii – „najdziwniejszej w świecie krainy, ulepionej z ognia i lodu” (William Heinesen).

Olbrzyma i Wiedźmę, mierzące odpowiednio 71 i 68 metrów, podziwiać można także z miejscowości Eiði* położonej na pobliskim Eysturoy. Warto się pospieszyć, gdyż farerscy geolodzy przewidują, że zimowe sztormy w ciągu najbliższych kilku dekad sprawią, że Wiedźmę pochłonie morze.

Do Tjørnuvík dostać można się na dwa sposoby. Dla zmotoryzowanych dostępna jest droga 594 biegnącą z Oyrarbakki skąd, tylko w dni robocze, kursuje bus na linii nr 202 zsynchronizowany z linią 400 Klaksvik -Tórshavn. Dla miłośników pieszych wędrówek pozostaje szlak wiodącym z osady Saksun nad laguną Pollurin przez przełęcz u stóp góry Melin.

Farvæl, Tjørnuvík!

* Eiði – nazwa miejscowości oznacza przesmyk, a wymawia się ją aje

Więcej zdjęć na flickrze

583. Tindhólmur

Chyba najbardziej niezwykły twór w całym zdumiewającym, wyspiarskim i skalistym świecie Wysp Owczych.

(…)

Komu w dzieciństwie dane było zwiedzić Tindholmen, wędrować po zielonych trawnikach, wspiąć się na szczyt i zjechać na linie, używanej przez łowców ptaków, wzdłuż niedostępnych skał ten zachowuje wspomnienie na całe życie; żadne późniejsze zetknięcie z naturą nie jest w stanie tego zaćmić. To obraz, który powraca we snach i każe po latach jeszcze popadać w zadumę – tak działa urok rzucony przez łagodną i ponurą piękność – Tindholmen.

Tak naszego dzisiejszego bohatera scharakteryzował William Heinesen w opowiadaniu w całości mu poświęconym. Tindhólmur, niewielka niezamieszkana wysepka, znajduje się na zachód od wyspy Vágar. Jej pięć szczytów wystrzeliwuje na wysokość 250 metrów ponad otaczające wyspę farerskie wody.

Pięć szczytów wieńczących Tindhólmur tworzy coś na kształt korony. Ytsti, Arni, Lítli, Breiði, Bogdi – Najdalszy, Orli, Mały, Szeroki, Wygięty. U stóp wyspy rozciąga się skalna formacja, „zdradliwy podwodny grzbiet”, Eiriksboði.
Wśród licznych farerskich legend znaleźć można i te związane z tym niesamowitym miejscem. Jedna z nich opowiada o rodzinie, która dawno temu mieszkała na Tindhólmur. Gdy pewnego dnia ojciec wypłynął w morze, orzeł porwał dziecko i zabrał je do gniazda znajdującego się na jednym z pięciu szczytów wyspy. Zrozpaczona matka ruszyła na ratunek. Gdy dotarła na sam szczyt, orzeł wydziobał dziecku oko. Matka wyrwała swoje dziecko ze szponów ptaszyska. Niestety zmarło ono wkrótce na skutek odniesionych ran. Po tej tragedii małżeństwo opuściło wyspę. Od tamtego czasu pozostaje ona niezamieszkana.
Jak w każdej legendzie i w tej ukryte jest ziarnko (lub nawet dwa) prawdy. Jeden ze szczytów Tindhólmur nosi nazwę Orlego Szczytu (Arni). Zaś badania archeologiczne potwierdziły, że wyspa istotnie była zamieszkana w dawnych czasach.
Tindhólmur na rycinie Pera Illuma (w tle zachodnie klify wyspy Vágar)…

…i na mapie Farojów.



Wysepka o powierzchni 6 500 m² (jakby to ujął tradycyjnie stary Farer – dwa merkiðy) w najwyższym punkcie sięga 262 m n.p.m.

Tindhólmur zamieszkują owce – w liczbie 60 – oraz liczne, liczące po kilka tysięcy osobników, kolonie ptaków. Maskonur, nurzyk, kormoran, kaczka – edredon, siewka, mewa, koń morski, alki, tracze, nurce, jaskółki – by za Heinesem wymienić tylko kilku mieszkańców tego ptasiego królestwa.

Bazaltowe kolumny wyrastające wprost z farerskich wód – wierni, majestatyczni i milczący towarzysze Tindhólmur.


Czego szukasz w świecie ptaków, obca istoto bez skrzydeł i dzioba? Jeśli nawet umiesz pływać i nurkować, łowić śledzie, a być może także latać, to w każdym razie nie znajdziesz drogi przez ocean bez kompasu. Jesteś li tylko rozpieszczonym wścibskim przybłędą, który wszędzie próbuje się wślizgnąć i wszystko zabić, by spróbować jak smakuje!

William Heinesen, opowiadanie „Tindholmen”

Na zakończeniu spójrzmy na Tindhólmur nietypowo, nieco „od kuchni”, z perspektywy Bøur.

W Bøur znajduje się kolejny farerski przystanek (z widokiem na bohatera dzisiejszego wpisu), na którym mógłbym czekać całymi dniami na kolejny autobus. Fakt, że telefonicznie umawiany poranny i wieczorny kurs jest od roku 2013 już tylko historią jakoś specjalnie mnie nie martwi.

Tindholmen – w lecie pełna życia wyspa, staje się [na jesień] opuszczonym przez Boga miejscem, gdzie nikt się nie pojawia. Nadal jednak odcina swój śmiały kontur nad bezkresem morza, a w ciemnej wyniosłej koronie szczytów grają pełnym głosem zimowe sztormy.

William Heinesen, opowiadanie „Tindholmen”

* – nazwa Tindhólmur stanowi połączenie słów tindur (szczyt, wierzchołek) oraz hólmur (wysepka)

Page 8 of 8

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna