Trzeba było zapędzić do pracy w terenie owce wyposażone w kamery 3D, aby Google dodało farerski archipelag do swojego Street View. Brak języka farerskiego w aplikacji Translatora giganta z Mountain View postanowiono wypełnić społecznościowym „Faroe Islands Translate”. Oba projekty, prowadzone przez turystyczną izbę Visit Faroe Islands, okazały się wielkim sukcesem. Wieść o tych intrygujących inicjatywach podchwyciły media na całym chyba świecie. Było o nich na szczęście nie tylko głośno – okazały się także skuteczne.

W 2016 roku na Wyspy Owcze dotarły w końcu kamery i Google Trekker. A kilka dni temu Google Translate uzupełnione zostało o język farerski, co – rzecz jasna – postanowiłem natychmiast sprawdzić na farerskim źródle:

Ok, Google – bardzo dobrze

Prace nad używanym przez translatora modelem językowym prowadził zespół lingwistów z założonego przez Ibenę Nyholm Debess Máltøknidepilin (pol. Centrum Technologii Językowych) farerskiego uniwersytetu Fróðskaparsetur. Efekt ich współpracy z internetowym gigantem nie wszędzie może działa idealnie; przenosi chociażby farerską uczelnię – najwidoczniej z braku kontekstu – na Islandię:

Mimo pewnych niedoskonałości, docenić należy ten milowy krok w dostępie do języka farerskiego. Korzystający z niego turyści może pokuszą się o zagajenie Wyspiarza w jego ojczystym języku.

Odczuwał potrzebę znalezienia się wśród prawdziwych ludzi, posłuchania jasnej i zrozumiałej rozmowy osób wykształconych, języka czystszego i szlachetniejszego niż ten, jaki na co dzień brzmiał mu w uszach, owa gwara farerska, mieszanina norweskiego z pierwotnymi dźwiękami mowy świata podziemnych koboldów, gnomów i trollów.

William Heinesen, „Czarny kocioł”

Autorzy, świadomi błędów mogących pojawiać się w pierwszych wersjach modelu językowego, proszą o uwagi, sugestie i zgłaszanie błędów w tłumaczeniach. A Google już zapowiada integrację farerskiego w swoich kolejnych produktach.