Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Wyspy Owcze (Page 45 of 50)

Muzyka dla duszy

Ktoś, gdzieś, kiedyś napisał, że Wyspy Owcze są nieciekawe i że nie ma tam nic godnego uwagi. Widocznie tam nie był albo jest kretynem. Wprawdzie nie ma tam McDonaldów, katedr czy cerkwi z pozłacanymi kopułami, ale klimat tej krainy jest fantastyczny! Ciche, opatulone chmurami, potężne masywy zielonych wzgórz, ciągnące się w zamgloną nieskończoność działały na nas jak muzyka medytacyjna dla kobiet w ciąży.

Za puff.africatwin.com.pl

Przenośna licząca wieszczka na straży czystości języka

Uwaga! Moja hobbystyczna fascynacja językami Dalekiej Północy znowu daje o sobie znać (wzmocniona niedawnym wykładem). Bez obaw, tym razem nie będziemy katować mięśni twarzy i języka preaspiracją, nazwami geograficznymi w celowniku, niemym ð czy wymawianą na dziewięć sposobów literą g.

Gdy pstrokate reklamy i sklepowe witryny krzyczą wielkimi napisami „sale”, „za free”, kiedy czytam o „briefingu prasowym”, wówczas tęsknym wzrokiem zerkam do słownika języka islandzkiego lub farerskiego. Żywego dowodu na to, że można w piękny, twórczy sposób wzbogacać swój ojczysty język nie zaśmiecając go jednocześnie często bezmyślnymi zapożyczeniami z języka angielskiego.

Zacznijmy od lingwistycznej wycieczki na daleką Islandię, której mieszkańcy uznają (i słusznie!) za punkt narodowego honoru obronę czystości swojego ojczystego języka. Nie znajdziemy w nim słów takich jak muzyka, taxi, laptop, smartfon czy SMS. Ba, nawet określenia zjawisk takich jak elektryczność czy telewizja, które w większości europejskich języków są do siebie bardzo podobne, tutaj są wybitnie islandzkie. Powód takiego stanu rzeczy jest całkiem prosty – Islandczycy sami tworzą neologizmy, głosują na nie, zaś islandzka rada języka weryfikuje jedynie ich zgodność z gramatyką (i złożoną islandzką fleksją) i zatwierdza jako oficjalne islandzkie słowo.

Dla osób, którym nieobcy jest język naszych zachodnich sąsiadów sposób konstruowania rzeczowników przez mieszkańców Dalekiej Północy nie będzie niczym zaskakującym.

Islandczyk korzystając z telefonu używa sími, czyli islandzkiego określenia na linę, cumę. Całkiem sensownie – obie te rzeczy służą przecież do łączenia, zbliżania. Islandczyk nie wysyła także rzecz jasna SMS’ów z komórki, a smáskilaboð (smá – mały, skilaboð – wiadomość) z farsíma (fara – przenosić, sími – telefon). Islandczyk będący za pan brat z nowoczesną technologią nie posiada jednak smartfona, a snjallsími (snjall – sprytny + telefon). Farer, sąsiad z południa, z kolei trzyma w swej kieszeni snildfon (snild – niezwykłe możliwości, fon – telefon).

Islandczyk chcąc z Islandką zobaczyć film wybiera się do „domu z szybkimi obrazkami” – kvikmyndahús – czyli kina. W tym kontekście używane jest również duńskie słowo bió, ale wymawiane po islandzku pjoł. Inna ze sztuk, muzyka, w języku islandzkim określana jest słowem tónlist (tón – dźwięk, list – sztuka).

W słowniku języka islandzkiego próżno też szukać czegoś podobnego do komputera czy laptopa. W północnym świecie informatyki używa się określenia tölva (tala – liczyć, völva – wieszczka), zaś laptop to fartölva (fara – przenosić + komputer).


Islandzki odpowiednik PZPN-u to KSÍ, czyli Knattspyrnusamband Íslands (knatt – piłka, spyrna – kopać, samband – związek). Wiedza jak rozwinąć akronim widniejący na błękitnych koszulkach reprezentacji Islandii w piłce nożnej (Íslenska karlalandsliðið í knattspyrnu) przyda się w trakcie zbliżających się mistrzostw Europy.

Chyba najszerzej znanym islandzkim językołamaczem jest Eyjafjallajökull – nazwa wulkanu, którego erupcja sparaliżowała ruch lotniczy w kwietniu 2010 r. i wywoływała autentyczny strach na twarzach reporterów telewizyjnych jak świat długi i szeroki. Można ją jednak łatwo rozszyfrować: eyja – wyspa + fjall – góra + jökull – lodowiec (a także islandzkie imię męskie). Dwa pierwsze człony nazwy tworzą zwrot Eyjafjöll oznaczający góry wyspowe – z pobliskich szczytów można bowiem dostrzec wyspy archipelagu Vestmannaeyjar. Ostatni człon (jökull) wiąże się z lodowcem, który pokrywa wspomniane wcześniej góry oraz sam wulkan. Zgadza się, nazwa wulkanu nie zawiera w sobie słówka wulkan (eldfjall).

Farerczycy w składaniu wyrazów nie są gorsi od Islandczyków. Ba, mają nawet swoją wersję scrabbli (literka ð za 2 punkty!), którą nazywają krossorðaspæl (gra w krzyżujące się słowa).

Nadająca od 1984 r. farerska telewizja nosi nazwę Sjónvarp Føroya (sjón – widok + varp – rzucać). Na radio obowiązują zaś aż trzy „rzutkie” określenia: útvarp (út – na zewnątrz), kringvarp (kring – dookoła, w okolicy) oraz ljóðvarp (ljóð – dźwięk). Odbiornik radiowy czy telewizyjny trzeba czymś zasilić – w farerskich gniazdkach płynie ravmagn (rav – bursztyn, magn – siła).

W farerskim widoczne są (podobnie jak w islandzkim) wpływy duńskie – taksówka to leigubilur (leiga – wynająć + bilur – samochód, po duńsku bil) – oraz celtyckie – rozsiane po całych Farojach wzgórza Knokkur (cnoc –  wzgórze) oraz dwie dímuny.

Gdyby na Wyspach Owczych istniała giełda papierów wartościowych, to maklerzy z wełnianymi szelkami pracowaliby na virðisbrævabørs (virði – wartość + bræv – list + børs – wymieniać).

Jest coś pięknego w językach, które przez setki lat zmieniły się w bardzo niewielkim stopniu. W których nowoczesność i, wydawać by się mogło, nieuchronna globalizacja nie pociąga za sobą kalek z angielskiego, ale cudne konstrukcje takie jak „przenośna licząca wieszczka”, „szybkie obrazki”, „bursztynowa siła”, „sprytna cuma” czy „rzucające dźwięki i widoki” radio i telewizja. Trochę przekornie, po swojemu.

P.S. Na deser obiecana pewien już czas temu niespodzianka dla niestrudzonych fanów języka farerskiego – Ćwierkające Farerskie Słówko Dnia:


!function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0],p=/^http:/.test(d.location)?’http’:’https’;if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src=p+”://platform.twitter.com/widgets.js”;fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,”script”,”twitter-wjs”);

Summarmáli, czyli powitanie lata

Góðan morgun, summarmáli* í dag! – Dzień dobry, dzisiaj pierwszy dzień lata! Takie radosne słowa padną dzisiaj na Farojach na antenie lokalnego radia, z ust sąsiada czy wesołego kierowcy busa Strandfarskip Landsins na Sandoy.

Bez obaw, autor nie zaczął żyć w alternatywnej rzeczywistości, ani nie skleiły mu się kartki kalendarza. Farerczycy i Islandczycy wedle wikińskiej tradycji dzielą rok tylko na dwie pory: zimę i lato. Na Wyspach początek lata (patrząc na prognozę pogody dość symboliczny) świętuje się co roku 14 kwietnia, w trakcie powrotu dzielnych maskonurów (nazywanych przez tubylców lundi, a po łacinie braciszek arktyczny) z morza na ląd, na sezon lęgowy. Na Farojach ich największa kolonia znajduje się na klifach wyspy Mykines. Ptak ten w krajach nordyckich uważany jest za pośmiertną postać marynarzy i rybaków, którzy zginęli na morzu. Stąd też jego szczególna rola w tamtejszej kulturze i tradycji. Także na Farojach, tak silnie związanych z wszechwładnym morzem.
W krainie wulkanów, gejzerów, kwadratowych burgerów i fermentowanego rekina początek lata jest świętem państwowym (sumardagurinn fyrsti), które przypada na pierwszy czwartek po 18 kwietnia. W tym roku będzie to 21 kwietnia – Islandczycy wezmą wówczas tłumnie udział w paradach i imprezach sportowych.
Kolejny powód do świętowania po farersku, Dzień Flagi, już niebawem!

Tysiące lundi na islandzkiej wyspie Grimsey (kilkanaście metrów za kołem podbiegunowym)

* – summar – lato + máli – odmierzać

1000 spojrzeń później

25 postów temu rozpocząłem swoją przygodę z Farerskimi Kadrami. Muszę przyznać, że początkowo motywowany złością na całkowicie uproszczony i fałszywy (określenie stereotypowy jest tu za mało dosadne) wizerunek Farojów w światowych mediach (ale dostrzegam też promyczki nadziei). Pierwszy post podziałał oczyszczająco, a kolejne wpisy (mam taką nadzieję) były już bardziej pozytywne.

1000 odsłon bloga później okazuje się, że moje północne przynudzanie, analiza jak wymawiać nazwę Tjørnuvík i nietypowe śledztwo mogą kogoś zainteresować. A nawet skłonić do rozważenia zobaczenia tego co staram się tutaj opisać na własne oczy.

Pozostaje mi tylko przesłać proste i szczere „stóra takk” za wszystkie komentarze i pytania. I te na blogu, i te na żywo (dzięki chłopaki!). Motywacja autora, jak wiatr na Nólsoy, nie traci dzięki wam na sile.

P.S. Dla miłośników farerskiego „po godzinach” szykuję małą niespodziankę. Szczegóły już wkrótce!

Maskonur na muralu przy Tórsgøta, Tórshavn

Allemannsretten

Jednym z całego mnóstwa powodów, dzięki którym darzę Daleką Północ szczególną mieszanką sentymentu, ciekawości, podziwu i szacunku jest Allemannsretten.

Prawo wszystkich ludzi powstało w dawnych czasach jako zbiór niepisanych reguł, które pozwalają każdemu na otwarty dostęp do skandynawskiej przyrody (konkretnie na terenie Szwecji, Norwegii i Finlandii) w oparciu o niezwykle proste założenie – „bądź rozważny i okaż szacunek”. W Norwegii ujęto je w paragrafy dopiero w roku 1957.

Każdy turysta w Szwecji, Finlandii czy Norwegii może rozbić biwak w dowolnym miejscu, nawet na terenie prywatnym.  Jednym ograniczeniem jest czas biwakowania – gdy chcemy spędzić w jednym miejscu więcej niż dwie noce, należy uzyskać zgodę właściciela terenu. Należy także zachować odległość przynajmniej 150 metrów od domostw. Dozwolone jest zbieranie jagód i grzybów oraz wędkowanie (dotyczy gatunków słonowodnych). Nie trzeba w tym miejscu dodawać, że należy po sobie posprzątać.

W przypadku Farojów wygląda to dosyć podobnie, z kilkoma jednak różnicami. Biwakowanie (bez względu na jego czas) na otwartym terenie (tzw. outfield) wymaga zgody jego właściciela.

Należy trzymać się szlaków oznaczonych kamiennymi kopcami (varðar). Większość z nich prowadzi fragmentami przez ogrodzone pastwiska (tzw. infield). Wstęp na nie jest wolny pod warunkiem zamknięcia za sobą bramki oraz trzymania się wyznaczonej ścieżki. Szlaki pokonywać można wyłącznie pieszo (rower trzeba pozostawić na najbliższym parkingu). Zabronione jest zbieranie kamieni i ptasich jaj. Można natomiast zachować na pamiątkę strzępki wełny zgubione przez owce.

Allemannsretten jest wspaniałym dowodem na to, że zdrowy rozsądek oraz szacunek dla przyrody, wolności, innych miłośników Skandynawii i cudzej własności oraz prywatności mają się nad wyraz dobrze. Na przekór współczesnemu światu, który stara się zrównać zaufanie i naiwność do miana synonimów.

Roam if you want to
Leave it as you found it

The right Of access


Wędruj, jeśli chcesz. Zostaw wszystko takim jakim zastałeś.

Bramka na szlaku w pobliżu Alnes na norweskiej wyspie Godøya

Pamiętajmy, zamknijmy za sobą bramkę, dołóżmy kamyk do varðara i zostawmy po sobie porządek. Zachowajmy takie niezwykłe miejsca dla potomnych…

Page 45 of 50

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna