Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Wyspy Owcze (Page 44 of 50)

Gott kvøld, Tórshavn!

Pierwsza rzecz, którą przybysz czuje się uderzony, gdy statek zbliża się do portu Havnen, stolicy Faerø, jest niepozorność tego miasta i olbrzymie pustkowie jakim jest ono otoczone ze wszystkich stron. W dół aż do nagiego wybrzeża, które morze poszarpało w niezliczone cyple i szkiery, ciągnie się tylko skaliste pustkowie; ku górze przechodzi ono w pustynne pasmo wzgórz, a za nim wznoszą się dzikie górskie turnie. I oto człowiek przybył do jednego z tych miejsc, gdzie świat się kończy, do dalekich wysp, które Wergiliusz w swoich Georgikach wspomina z pewną jakby trwogą jako Ultima Thule.

William Heinesen, Wyspy dobrej nadziei

Eitt, tvey, trý… Gott kvøld, Tórshavn!

Botnur, czyli jak powstały Faroje

Dzisiaj cofniemy się w czasie i przeistoczymy w geologów-amatorów. Nie zabraknie również farerskiego słownictwa z zakresu procesów glacjalnych (a co!). Gotowi?
Zacznę od pytania: ilu z czytelników Farerskich Kadrów, spoglądając na powyższe zdjęcie prezentujące południowy kraniec Eysturoy, zastanawia się nad przyczyną takiego, a nie innego wyglądu wszystkich „owczych” szczytów? Wyglądu nasuwającego skojarzenia z wielkim bazaltowym ciastem pokrytym kolejnymi warstwami szaro-żółtawo-zielonej polewy (smakowite skojarzenia, prawda?) i przez większość roku lekko przyprószonego śnieżnym cukrem pudrem. Ciasta, które w przypadku choćby Mykines, nie wyrosło do końca równo.
Jeśli kiedykolwiek zbłądzicie na dalekie Faroje, koniecznie odwiedźcie Føroya Fornminnisavn (Farerskie Muzeum Narodowe) z Hoyvík pod Tórshavn. Warto spędzić tam kilka godzin, aby lepiej poznać przyrodę, historię i kulturę tego niezwykłego kraju.
Cofnijmy się zatem o kilkadziesiąt milionów lat i oczyma wyobraźni przyjrzyjmy się wodom północnego Atlantyku (pomocą służyć mogą powyższe mapki z muzeum w Hoyvík)… Niech nie zaskoczy nas bliskość Grenlandii i nieobecność Islandii – to geologiczne dziecko, niemowlę w skali wieku naszego świata. Kraina ognia i lodu wynurzyła się z morskich czeluści w pasie śródatlantyckiego ryftu geologicznego dopiero 16 milionów lat temu. Jak to celnie ujął Jeremy Clarkson – „Bóg nie skończył jeszcze tworzyć Islandii”.
Położone na południe od Islandii Wyspy Owcze mogą w tym gronie uchodzić za staruszka. Faroje powstały również w wyniku podmorskich erupcji wulkanicznych w okresie trwającym od 60 do 50 milionów lat temu przebiegających w trzech seriach. Pierwsza z nich uformowała olbrzymie płaskie wulkany. Kolejne rozdzielone były przerwami na tyle długimi, że na świeżo stworzonym lądzie pojawiała się flora. Następujące po nich serie aktywności wulkanicznej zamieniły je w pokłady węgla, który na wewnętrzny użytek wydobywano głównie na Suðuroy, a w bardzo małej skali również na Mykines. I to dwie wyspy uznaje się za geologicznie najstarsze z archipelagu.

Lawa, która uformowała Wyspy wylewała się na powierzchnię z bardzo długich, prostych szczelin (tzw. erupcje linearne). Taki charakter erupcji oraz ich rozdzielenie długimi okresami przerwy pozostawiło ślady po dziś dzień – „warstwy” widoczne na wszystkich farerskich zboczach.

470-metrowy kiif Beinisvørð na Suðuroy. Charakterystyczne czerwone pasy widoczne
po prawej stronie zdjęcia są śladem aktywności wulkanicznej sprzed milionów lat – to tuf wulkaniczny.

Kolejną charakterystyczną cechą archipelagu jest bardzo silne zróżnicowanie krajobrazu poszczególnych wysp. Wysokie i niemal pionowe klify dominują na północnych i zachodnich wyspach, im dalej na południowy-wschód tym krajobraz staje się bardziej płaski. To swoiste „przechylenie” całego archipelagu jest szczególnie widoczne na Mykines, które jak w miniaturze odwzorowuje prawidłowość dotyczącą wszystkich 18 wysp.
Wyjątkowy jak na farerskie „standardy”, płaski krajobraz Sandoy.
Wyspa kryje również jedyne na Farojach wydmy oraz do niedawna największą na świecie skrzynkę pocztową.
Okres epoki lodowcowej nie ominął rzecz jasna Wysp Owczych. Wraz z ustępowaniem lądolodu rozdzielał się ona na mniejsze części, które odcisnęły swoje piętno na tutejszym krajobrazie: liczne strome zbocza zakończone ostrymi graniami oraz szczyty w kształcie piramidy typowe dla czoła lodowca. Większość głębokich, zaokrąglonych polodowcowych dolin zalana jest obecnie morskimi wodami. Na powierzchni lądu podziwiać można jedynie charakterystyczne okrągłe cyrki lodowcowe.
Procesy glacjalne pozostawiły swój ślad nie tylko w krajobrazie, ale i na farerskich mapach. Farerskie określenie na cyrk lodowcowy, botnur, pojawia się w szeregu nazw: Alskarabotnur (alskari – ukochany), Breiðábotnur, Froðbiarbotnur, Gjáarbotnur (gjáar – wąwóz), Skálabotnur czy Kaldbaksbotnur.
Po takiej dawce teorii i specjalistycznego słownictwa warto chwilkę odsapnąć. Chociażby przysiadając na ławeczce w pobliżu Klaksvík albo na kamieniu na Mykines, kontemplując owoce pracy sił Matki Natury.

Norðoyatunnilin, czyli na skróty przez farerskie kamyczki

Dokładnie 10 lat temu, 29 kwietnia 2006 roku, otwarto Norðoyatunnilin – tunel łączący wyspy Eysturoy i Borðoy. Osiemnasty w drogowej historii Wysp Owczych. Dziewiętnasty, i póki co ostatni, połączył rok później Øravík z Hov na Suðuroy.

Aby pozwolić w pełni nacieszyć się nowym tunelem, przejazd przez niego był darmowy przez pierwsze siedem dni. Wydano nawet pamiątkowy znaczek pocztowy.

 
Od momentu otwarcia tunelu Farerczycy mogą błękitnym autobusem kursującym na linii nr 400 pokonać trasę ze stołecznego Tórshavn do stolicy północnych wysp Klaksvík w 90 minut. Wcześniej musieli przesiadać się w Leirvík na prom Dúgvan płynący do Klaksvík.
 
 
 
Pośrodku tunelu czeka niespodzianka w postaci kolorowego oświetlenia – dzieło Tróndura Paturssona.
 

Z 6200 metrów tunelu biegnącego z Leirvík do Klaksvík połowa znajduje się pod wodami Leirvíksfjorður.

Prace przygotowawcze (badania sejsmiczne) pod planowany tunel rozpoczęto w roku 1988. Przypuszczam, że były co najmniej tak złożone jak nazwa publicznej instytucji, która się nimi zajmowała – Landsverkfrøðingurin.

Norðoyatunnilin nadal pozostaje najdłuższym farerskim tunelem. Drugi podmorski tunel, Vágatunnilin (4900 m) łączący lotnisko z Tórshavn otwarto w roku 2002.

Podmorskie rondo i sztuczna wyspa z lotniskiem

 

Obecnie trwają przygotowania do budowy tunelu Eysturoyartunnilin (o długości 7,1 km z dwoma „odnogami” po ok. 2 km), który ma skrócić dojazd z Tórshavn do Strendur i Runavík na Eysturoy. Tunel ma mieć również podmorskie rondo, które pozwoli na jego rozgałęzienie. Eysturoyartunnilin ma być otwarty w połowie 2019 r. i kosztować 1,05 mld duńskich koron.

Ze skał wyrwanych Matce Ziemi przy budowie tunelu i ronda planuje się usypać sztuczną wyspę (w zatoce między Tórshavn a Toftir), na której powstanie drugie farerskie lotnisko. Wizualizacja z Airbusem 380 wygląda jednak bardziej jak ekranizacja farerskiej książki science fiction niż bliska przyszłość. Chociaż z drugiej strony pierwszy farerski tunel wydrążono nie tak znowu dawno, bo w roku 1963…

Pierwsze efekty prac nad Eysturoyartunnilin są już widoczne. Afera związana z finansowaniem inwestycji (wciągnięto ponoć nawet panów o szemranych koneksjach) kosztowała premiera Kaj Leo Johannesena przegraną w zeszłorocznych wyborach.

I jeszcze ambitniej

Jeśli podmorskie rondo i sztuczna wyspa wydaje się Drogim Czytelnikom szczytem farerskiej pomysłowości (lub zależnie od spojrzenia fanaberii), to co powiecie na plany (póki co bardzo wstępne) budowy tunelu Suðuroyartunnilin łączącego Sandoy z Suðuroy? Długość: bagatela 20 km. Idealna alternatywa dla promowej eskapady z Tórshavn na Suðuroy trwającej blisko dwie godziny przez często wzburzone północne wody.

Do tematu farerskich tuneli będę jeszcze powracał. Chociażby przy okazji wycieczki na wyspę Kalsoy, która ma ich aż pięć (przy mniej niż 150 mieszkańcach).

Merkið

Niebiesko obrzeżony czerwony krzyż skandynawski na białym płacie. Merkið* (pol. Znak), czyli flaga Wysp Owczych. Czerwień i błękit to tradycyjne farerskie barwy, biel zaś symbolizuje pianę morską i czyste niebo nad wyspami.

Co roku 25 kwietnia Farerczycy świętują rocznicę wydarzenia, które w historii świata przeszło niezauważone. Wydarzenie to jednak było jednym z wielu drobnych kroków, które pozwoliły uzyskać Wyspom Owczych częściową autonomię (w 1948 r.) i rozbudzić niepodległościowe aspiracje mieszkańców 17 wysp zagubionych gdzieś na północnym Atlantyku.

Farerską flagę zaprojektował w roku 1919 studiujący wówczas w Kopenhadze Jens Oliver Lisberg z dwoma kolegami. Została ona użyta po raz pierwszy w tym samym roku podczas ślubu w kościele w Fámjin na Suðuroy. Jest ona po dziś dzień przechowywana w tej świątyni.

Pokojowa okupacja

Wojenna zawierucha rozpętana w roku 1939 przez Niemcy i Związek Sowiecki dotarła echem nawet do, zdawało by się odległych, Wysp Owczych.

9 kwietnia 1940 r. niemieckie oddziały, gwałcąc pakt o nieagresji podpisany zaledwie rok wcześniej, przekroczyły duńską granicę. Po dwóch godzinach obrony rząd duński nakazał wstrzymać ogień. Farerczycy martwili się jednak głównie nie o losy dalekiej monarchii, ale o kwestie zdecydowanie im bliższe i decydujące o ich dalszym życiu – możliwość prowadzenia połowów i sprzedaży ryb na rynek brytyjski.

W dniu niemieckiej inwazji na Danię do Aberdeen wyszedł z Klaksvik z ładunkiem mrożonych ryb statek żaglowy Eysturoy dowodzony przez szypra Hansa Mikkelsena. Kolejnego dnia (10 kwietnia) dotarł on w pobliże Szetlandów. Do jednostki zbliżył się brytyjski okręt, którego dowódca zażądał od szypra Mikkelsena opuszczenia duńskiej bandery i podniesienia w jej miejsce flagi Wysp Owczych (będącej z punktu widzenia władz duńskich znakiem nielegalnym). Kapitana Mikkelsena nie trzeba było długo namawiać i już po chwili Eysturoy kontynuował swój rejs z Merkið jako banderą. Farerscy marynarze w Aberdeen poszli jego śladem i obok zmiany bandery napis Danmark na burtach zastąpili Faroes.

Armata kalibru 140 mm z baterii wzniesionej
przez Brytyjczyków w Tórshavn w pobliżu zabytkowego Skansin

Rozkaz wydany kapitanowi Mikkelsenowi nie był rzecz jasna inicjatywą dowódcy brytyjskiego okrętu. Sytuację Islandii i Wysp Owczych (niezwykle ważnych strategicznie terytoriów) po kapitulacji Danii analizował pierwszy lord Admiralicji Winston Churchill. 12 kwietnia do stołecznego Tórshavn weszły dwa niszczyciele Royal Navy: HMS „Havant” i HMS „Hesperus” rozpoczynając operację zbrojnego obsadzenia Wysp Owczych przez wojska brytyjskie pod kryptonimem Valentine.

21 kwietnia na Wyspy wróciły pierwsze statki, które podniosły farerskie bandery na
brytyjskie polecenie. Brytyjczycy tłumaczyli swój rozkaz koniecznością rozróżnienia „własnych” jednostek z Wysp Owczych od jednostek duńskich pozostających pod kontrolą okupanta, a więc obcych. Ówczesny duński gubernator Wysp samo podniesienie farerskiej bandery traktował jako prowokację przeciwko duńskiemu zwierzchnictwu. Doszło do burzliwych demonstracji na Farojach. Ostatecznie 25 kwietnia wypracowano kompromis: barwy farerskie miały być używane na morzu w charakterze bandery, na lądzie zaś znakiem państwowym pozostał czerwono-biały sztandar duński – Dannebrog. I to ten dzień Farerczycy wspominają co roku świętując Flaggdagur. Zaś Merkið został oficjalnie zatwierdzony przez króla Danii dopiero osiem lat później.

Druga Wojna Światowa, która zebrała tragiczne żniwo, okazała się szansą dla małych Wysp Owczych. Ocenia się, że z Wysp pochodziło około 20% ryb konsumowanych w Wielkiej Brytanii w czasie wojny. Farerczycy opanowali również istotny element transportu ryb z Islandii na Wyspy Brytyjskie. Jednak to nie poprawa sytuacji ekonomicznej (okupiona ofiarami wśród marynarzy) była najistotniejszym efektem obecności wojsk brytyjskich. Farerczycy nie zamierzali oddać wolności, której zasmakowali w trakcie „przyjaznej okupacji”. To jednak temat na jeden z kolejnych, historycznych wpisów…

Flaggdagur (Dzień Flagi) Farerczycy świętują barwnym przemarszem przez ulice Tórshavn (to jeden z kilku dni w roku kiedy na Wyspach robi się naprawdę tłoczno i gwarno) oraz kawalkadą klasycznych i niepowtarzalnych pojazdów. Chętnie bym się zabrał takim garbusem w podróż do Viðareiði* albo przez tunele na Kalsoy…

Farerczycy, wszystkiego najlepszego!

* – zbitkę rk Farerowie wymawiają szk, k występujące przed icz, ð jest w 99,9% nieme, zaś końcowe i zamienia się magicznie w e. W efekcie otrzymujemy cicho szumiące meszcze.

* – Viðareiði – najbardziej na północ wysunięta farerska osada. Jej nazwa przetłumaczona na nasz ojczysty język oznacza Drzewny Przesmyk (viðar – drewno, eiði – przesmyk). Nazwę w oryginalne wymawiamy (pamiętając o niemym ð) wijaraje. Wspaniały sposób na zaimponowanie kierowcy busa nr 500 z Klaksvík 😉

Blindur er bóklaus maður

Z okazji Światowego Dnia Książki dzisiejszy wpis nosi dość nietypowy, bo islandzki tytuł. Północni sąsiedzi Farerów twierdzą bowiem, że „ślepym jest człowiek bez książki„.

Kraina lodu i ognia jest miejscem, w którym wydaje się najwięcej na świecie książek per capita – pięć tytułów rocznie na tysiąc Islandczyków. Dla porównania w roku 2011 w USA wydano 350 tysięcy nowych tytułów (w kraju zamieszkanym przez blisko 320 mln ludzi) – 1,1 tytułu na tysiąc Amerykanów. Na Farojach w roku 2014 wydano 205 tytułów (w tym 108 tłumaczeń) co daje ponad 4 nowe pozycje na tysiąc spragnionych czytelniczych wrażeń Farerów, którzy nie mogą korzystać z prasy codziennej, bo zwyczajnie nie ukazuje się u nich żaden dziennik (Sosialurin ma trzy wydania w tygodniu).

Pozostaje mieć nadzieję, że północne wiatry zaprowadzą również pod polskie strzechy czytelniczą pasję. Raport o stanie czytelnictwa Biblioteki Narodowej nie napawa bowiem optymizmem – 63% naszych rodaków nie sięgnęło w roku 2015 do nawet jednej książki, a 14% (!) nie miało żadnego kontaktu ze słowem pisanym. Na szczęście 8,4% badanych znalazło się w raporcie na drugim biegunie, deklarując aktywne czytelnictwo (siedem i więcej książek rocznie). W naszych kraju w roku 2015 wydano 32,5 tysiąca tytułów – 0,84 na tysiąc Polaków.
Księgarnia w centrum Tórshavn o 140-letniej historii
Wydane w takiej liczbie książki nie kurzą się na islandzkich bibliotecznych i sklepowych regałach. W roku 2009 miejska biblioteka w Reykjaviku (mieście liczącym 120 tys. mieszkańców) zanotowała 1,2 miliona wypożyczeń. Zaś telewizja, uznawana powszechnie za czynnik, który zabija czytelnictwo, emituje na Islandii niezwykle popularny program Kiljan poświęcony wyłącznie literaturze.

Książka od dekad jest najpopularniejszym islandzkim prezentem na Boże Narodzenie (szczęśliwie w mojej rodzinie obowiązuje podobny zwyczaj). Już od wczesnego października Islandczycy przeżywają istną świąteczną powódź książek (jólabokaflód). Literatura staje się głównym tematem rozmów, książkę znaleźć można niemal wszędzie.
Niezwykła popularność książki na Islandii ma swoje korzenie w czasach średniowiecznych. Mieszkańcy tej wyspy nie znali i wówczas pojęcia analfabetyzmu. Posługiwali się wtedy łaciną i islandzkim. Wprawiało to w niemałe osłupienie odwiedzających Islandię gości z kontynentu, którzy spodziewali się zapewne bandy dzikusów mieszkających w ziemiankach u stóp wulkanów.
W świetle powyższy faktów nie dziwi nadanie Reykjavikowi przez UNESCO tytułu Miasta Literatury.

Pasjonującej lektury (nie tylko tej dotyczącej Dalekiej Północy)!

Page 44 of 50

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna