Farerskie kadry

Blog o Wyspach Owczych

Kategoria: Top (Page 2 of 4)

319c. Kirkjubømúrurin

Warto przemierzyć szlak z Tórshavn do Kirkjubøur. Nie tylko po to, aby minąć po drodze liczący ponad 120 lat kamienny fotel przewodniczącego zebrań mieszkańców i nacieszyć się widokiem na Hestur i Koltur.

Po lewej wyspa Hestur (jej nazwa przetłumaczona z farerskiego to koń). Na horyzoncie Koltur (źrebię). Widok ze szlaku wiodącego do Kirkjubøur. 

Prawdziwą perełką i miejscem, w którym można poczuć wielowiekową historię jest Kirkjubømúrurin*. Dla miejscowych po prostu Múrurin – Ściany.

Katedrę św. Magnusa zaczęto wznosić ok. roku 1300 za czasów biskupa Erlendura (1269-1308). Po przybyciu na Wyspy Owcze reformacji (rok 1538) świątynia przestała pełnić funkcję biskupiej rezydencji (rok 1557). Prawdopodobnie nigdy nieukończona świątynia (powstała jedynie nawa główna i zakrystia) po dziś dzień zachowała swój kształt sprzed siedmiu stuleci. Pozbawiona dachu, okien i drzwi przez cały ten czas była wystawiona na działanie niszczących sił Matki Natury (wiatru, deszczu, mrozu), które nie służyły zaprawie łączącej kamienie.

Istnieją dwie hipotezy dotyczące przyczyn wstrzymania budowy. Jedna z nich sugeruje krwawe powstanie, które wybuchło z powodu zbyt wysokich podatków nałożonych przez biskupa, który przeszacował możliwości małej farerskiej nacji przy snuciu planów o wzniesieniu katedry. Kolejna zaś wiąże zatrzymanie prac budowlanych z Czarną Śmiercią, która dotarła na Wyspy Owcze w połowie pierwszej dekady XIV wieku.

Kamienna budowla o wymiarach 27 na 11 metrów stanowi jedyny gotycki zabytek na Farojach. Ambitne plany (może nawet zbyt ambitne) biskupa Erlendura budzą podziw. Podobnie jak kunszt budowniczych nigdy niedokończonej świątyni dzielnie stawiającej czoła wymagającej farerskiej pogodzie. Jedna z takich prób – lawina, która zeszła na świątynię w roku 1772 – zniszczyła zadaszenie zakrystii oraz klatkę schodową (przypuszczalnie prowadzącą do wieży), z której obecnie zachowały się ledwie dwa stopnie.

Płaskorzeźba na zewnętrznej stronie wschodniej ściany katedry przedstawiająca ukrzyżowanego Chrystusa oraz Matkę Boską i Marię Magdalenę po bokach.
Łacińska inskrypcja zacierana przez kolejne wieki przez farerską pogodę przypomina o patronach świątyni: świętych Magnusie i Þorlákurze (patronie Islandii).

Bardzo długo sądzono, że za powyższą płaskorzeźbą znajdują się relikwie świętych należące niegdyś do katedry. Taką informację przekazywały bowiem znajdujące się na niej łacińskie inskrypcje. Opowieść tę traktowano raczej jako mit, aż do roku 1905, kiedy odsłonięto płytę i odnaleziono za nią szczątki siedmiu świętych, z których cztery rozpoznano. Miały to być: kości świętego Magnusa, świętego Þorlákura, kawałek materiału z sukni Najświętszej Panienki oraz skrawek drewna z krzyża, na którym miał umrzeć Chrystus.

Jeden z sześciu zachowanych (z pierwotnych dwunastu) krzyży maltańskich umieszczonych na  ścianach wewnątrz świątyni.

Pozostałości konstrukcji sklepienia. Historycy nadal spierają się czy katedra św. Magnusa kiedykolwiek posiadała dach.

Grube na ponad 1,5 metra mury chronione są od kilku lat specjalną metalową osłoną, która ma pomóc w ich osuszeniu i zachowaniu ruin katedry dla kolejnych pokoleń. 

Pogarszający się stan murów katedry skłonił farerskiego ministra kultury do powołania w roku 2001 specjalnej komisji, która miała opracować projekt ochrony ruin przed dalszą dewastacją przez siły natury.

Instalację specjalnej metalowej osłony chroniącej mury przed wiatrem i deszczem poprzedziło w roku 2009 cyfrowe skanowanie jego struktury oraz burzliwa narodowa dyskusja. Mimo obecności czarnej „puszki” (która nie wiadomo jak długo potrwa) warto zobaczyć Kirkjubømúrurin, aby na własne oczy poczuć jego skalę.

Do wzniesienia mierzących 9 metrów murów świątyni użyto lokalnego kamienia, na którego niedobór nie sposób narzekać na Wyspach Owczych.

To co czyni ruiny katedry św. Magnusa wyjątkowymi (i sprawiło, że trafiły one na moją listę wyjątkowych farerskich miejsc) to klimat tego miejsca. Stojąc wewnątrz liczących 700 lat murów wystarczy zamknąć oczy, aby spróbować poczuć ducha Múrurinu. Bez obawy, że za chwilę z zadumy wyrwie nas błysk fleszy i gwar kolejnych wycieczek spieszących do sklepu z pamiątkami, aby następnie ruszyć do kolejnego punktu napiętego programu. I to ta pewność w krainie niepewności sprawia, że na Wyspy Owcze wielu wybiera się po raz pierwszy, a następnie myśli już o rychłym do nich powrocie.

Klatkę nr 99 na Farerskich kadrach kończę dodatkiem muzycznym – teledyskiem do kawałka z premierowej płyty Týra nakręconym w historycznych miejscach w Kirkjubøur: wśród ruin Kirkjubømúrurin (jeszcze bez czarnego metalowego przykrycia) i we wnętrzu Kirkjubøargarður.

Gone is the summer
What will keep us warm in the winter
Tales of those who died, sword in hand in times gone by
Hail to the hammer, Hail to the hammer

Týr – Hail to the Hammer, How Far to Asgaard (2002)

* Kirkjubømúrurin – po farersku oznacza to dosłownie Ściany (múrurin) w kościelnej (kirkja) farmie (bøur), a czyta się następująco: czyszczubemururyn. Literę k poprzedzoną samogłoską i oraz zbitkę kj wymawia się jako cz, zaś litera r przed zbitką kj przechodzi w sz.

807. Vatnsoyrar

Na mapie Wysp Owczych znaleźć można 116 osad, miasteczek i miast. Niemal wszystkie, od Akrar do Ørðavík*, leżą nad morzem. W całym tym towarzystwie jest tylko jeden wyjątek – położona w środku Vágar osada Vatnsoyrar.

Czytaj dalej

163. Elduvík

U ujścia Funningsfjørður na Eysturoy znajduje się niewielka osada przedzielona strumykiem Stórá.

Dwudziestu trzech mieszkanców Elduvík* podziwiać może codziennie widok na wyspę Kalsoy i cieszyć się urokiem życia na prawdziwej prowincji. Wielka szkoda, że osada ta jest jedną z wielu powoli wymierających.

W tle jedna z północnych wysp archipelagu –
– upstrzona trzynastoma szczytami Kalsoy
z widocznym na zdjęciu Nestindar (788 m n.p.m.) na czele stawki

Aby dotrzeć do bohatera dzisiejszego wpisu, najlepiej zaopatrzyć się na Farojach we własny środek transportu lub liczyć na szczęście z wyciągniętym kciukiem na poboczu drogi wiodącej z Funningsfjørður do Elduvík (7 km). Do Funningsfjørður dojechać zaś można busem nr 201, jednak tylko w okresie od sierpnia do czerwca i tylko dwa razy dziennie.

Do Funningsfjørður prowadzi również szlak wzdłuż strumienia Stórá, który dociera aż do jego źródła, aby następnie ostrym spadkiem zaprowadzić nas do Funningsfjørður.

Owca z Elduvík pozdrawia czytelników Farerskich Kadrów.

Zanim w roku 1952 powstał tutejszy kościół, mieszkańcy osady korzystali w niedziele ze szlaku do Oyndarfjørður wiodącego wąską ścieżką wzdłuż brzegu fiordu położoną na skraju 50 metrowej skarpy, aby następnie u podnóża Oyndarfjørðarfjall skręcić w kierunku celu. O skali trudności tych cotygodniowych zmagań Farerczyków z naturą (których przykładów niemało przecież na Wyspach Owczych) świadczy fakt, że obecnie odradza się wędrówkę tym szlakiem przy złej pogodzie i w zimowych miesiącach.

Podobnie jak w przypadku większości farerskich osad również z Elduvík związana jest pewna legenda – opowieść o Marmennilu.

Legendarny Marmennil jest stworzeniem przypominającym małego człowieka z długimi palcami, który żyje na dnie morza. Ta psotliwa istota żywi się przynętą rybaków, którą zdejmuje z haczyków, same zaś haczyki zaczepia o morskie dno. Pewnego jednak dnia, gdy Marmennil chciał spłatać podobnego figla rybakowi z Elduvík o imieniu Anfinnur, hak utkwił w dłoni stworzenia. Marmennil został wyciągnięty na powierzchnię i trafił do łodzi Anfinnura. Farer uczynił znak krzyża i powrócił do swojego domu z tajemniczą morską istotą.

Marmennil okazał się niezwykle przydatny w trakcie rybackich wypraw, dlatego był ich obowiązkowym uczestnikiem. Anfinnur musiał jedynie pamiętać o wykonaniu znaku krzyża zanim Marmennil trafił na pokład, a następnie na otwarte morze. Gdy tylko Marmennil wyczuwał obecność ryb pod łodzią, zaczynał tańczyć i śmiać się, ułatwiając rybakowi udany połów.

Marmennil na farerskim znaczku wydanym w roku 1997.
Obraz na znaczku został namalowany przez Williama Heinesena.

Morski stwór towarzyszył Anfinnurowi przed długi czas, jednak pewnego dnia – przy wzburzonym morzu – rybak zapomniał o wykonaniu znaku krzyża. Gdy tylko łódź wypłynęła na otwarte morze, Marmennil, korzystając z okazji, skoczył w błękitną toń. Nigdy już go nie widziano…

Po drugiej stronie fiordu osada Funningur i przykryty śniegiem Slættaratindur (Płaski Szczyt) – najwyższy punkt Wysp Owczych wznoszący się 880 metrów nad poziom morza. Legenda mówi (a fizycy dementują), że można z niego dostrzec Vatnajökull, największy lodowiec Islandii oddalonej o – bagatela – 550 km.

Świadectwo dawnych czasów: zejście do nieużywanej już obecnie przystani położonej kilkaset metrów na wschód od zabudowań. Zanim w roku 1970 powstała wąska asfaltowa nitka do Funningsfjørður łącząca Elduvík z cywilizacją, mieszkańcy korzystali ze wspomnianego wcześniej górskiego szlaku do Oyndarfjørður, a cięższe towary dostarczali łodziami.

Szalejący żywioł. Do otwartego morza niedaleko.

Żegnamy się z Elduvík panoramicznym widokiem na dolinę u stóp szczytu Dalkinsfjall (719 m n.p.m.).

Oraz widokiem na północny kraniec Eysturoy i wyspę Kalsoy.

P.S. Jeśli ktoś odczuwa niedosyt po cotygodniowej dawce farerskiej lektury, polecam bloga „My Faroe Islands” prowadzonego przez pewną Niemkę, która po obejrzeniu dokumentalnego filmu o Wyspach stwierdziła kilka lat temu, że kupi sobie drugi dom – na Farojach, w Elduvík. Przy tej okazji założyła bloga, na którym donosi o posadzeniu trawnika na swoim dachupływackiej wycieczce kilku Farerów i lokalnej trąbie powietrznej.

Elduvík, the village I call my second home. For me, eight hours of driving through Germany and Denmark, 35 hours travelling by ferry and another 45 minutes car drive is all it takes to get to paradise.

Zdjęcia: flickr

* – Zatoka Ognia

834. Velbastaður

W naszej niespiesznej wędrówce po Farojach przyszła pora odwiedzić położoną niedaleko Tórshavn miejscowość Velbastaður.

Jej historia sięga czasów pierwszych wikińskich osadników. Zamieszkany wówczas teren w większości jednak pochłonęło już morze. Osada pozostawała opuszczona przez pewien czas po pladze Czarnej Śmierci, która nawiedziła Faroje w roku 1349.

Wjazd do Velbastaður i przykryte chmurami Hestur (po lewej) i Koltur

Velbastaður jako jedyna farerska miejscowość posiada w nazwie końcówkę staður oznaczającą miejsce, miasteczko. Wywodzi się ona najprawdopodobniej od staronordyckiego Vébólstaðr oznaczającego farma z ve.  to z kolei staronordyckie słowo oznaczające świątynię, kaplicę. Podobne określenia pojawiają się w innych germańskich językach (stąd niemieckie weihen  – święcić oraz Weihnachten – Święta Bożego Narodzenia). Kilka kilometrów na południe znajduje się Kirkjubøur – centrum życia religijnego w okresie przyjęcia chrześcijaństwa gdzie znajdowało się pierwsze farerskie biskupstwo. Możliwe, że jego lokalizacja związana była z istnieniem uznawanego za święte miejsca w pobliżu współczesnego Velbastaður.

Łączność ze światem zapewniają bezpłatne czerwone autobusy łączące na trasie 5V Kirkjubøur z Tórshavn. Przejazd przez miejscowość i meandrowanie po wąskich położonych na kolejnych tarasach uliczkach stanowi niezapomniane wrażenie.

Tak, tak – tutaj też przeciska się czerwony czeski autobus

Nasz dzisiejszy bohater jest domem dla 220 Farerczyków (jeszcze w roku 1990 mieszkały tutaj tylko.134 osoby). Bliskość stolicy, a jednocześnie poczucie życia na cichej prowincji stanowią niewątpliwą zaletę tego miejsca. No i ten widok na Hestur, Koltur i otwarty ocean…

Tutaj nawet czekając na autobus nie sposób się nudzić.

Nowoczesna architektura w farerskim wydaniu

I w nieco bardziej klasycznym. W tle osada na pobliskim Hestur

W maju 2010 roku w Velbastaður ruszył drugi na Wyspach browarOkkara Bryggjarí* waży kilkanaście rodzajów złocistego trunku w niepozornej na pierwszy rzut oka hali położonej na opłotkach strejmojskiej miejscowości. Szef browaru Peter Klemensen oraz główny browarnik Bjarne Olsen szlify w zawodzie zdobyli w duńskim browarze Thisted Bryghus. Puszki i butelki opuszczające Velbastaður nabyć można jedynie w sklepach państwowego monopolu oraz lokalach z licencją na sprzedaż alkoholu. Warto sprawić sobie prezent i nabyć zgrzewkę farerskiego piwa tuż po wylądowaniu na Vágar w sklepie wolnocłowym i zaoszczędzić kilka(dziesiąt) koron.

Bursztynowy lager z velbastaðurskiego browaru.
Napisy na puszce oznaczają „Uważone ze skrzętnością” / „Smak i jakość”.

Ciekawą statystyką jest współczynnik liczby browarów per capita. Dla Wysp Owczych wynosi on jeden browar na 24,5 tys. mieszkańców, dla Polski zaś (przy 97 zakładach piwowarskich funkcjonujących w naszej ojczyźnie w roku 2013)  – jeden browar na blisko 400 tys. mieszkańców.

Dla lubiących samotne piesze wycieczki polecam szlak wiodący z Tórshavn przez Havnadalsvatn (jezioro będące źródłem pitnej wody dla farerskiej stolicy) i Norðasta Horn do Velbastaður. Uważajcie na grasujące na trasie owce!

Malownicza droga* wiodąca do oddalonego o 9 km Syðradalur. To już jednak temat na jeden z kolejnych wpisów.

* – co można przetłumaczyć na Nasz Browar a wymówić Ohkara Brydżari


* – czy farerskie drogi mają jakąkolwiek szansę, aby nie być malowniczymi?

567. Skarvanes

Po kilku miesiącach przerwy nadszedł czas, aby powrócić do naszej niespiesznej wędrówki po farerskich osadach – dzisiaj pora zabłądzić do Skarvanes*.

Na Farojach nie brakuje osad widm, domostw porzuconych na skutek tragicznych zdarzeń czy kwestii ekonomicznych. Jednym z miejsc zagrożonych taką przyszłością jest położone na południowo-zachodnim brzegu Sandoy Skarvanes.

Bohater dzisiejszego wpisu liczył w roku 2008 czterech mieszkańców, większość domów widocznych na zdjęciach w dzisiejszym wpisie stoi więc pusta.

Wjeżdżając do osady dostrzec można zachowany dawny młyn wodny na strumyku spływającym z pobliskiego Gjófelli*. Młyn tego typu służył przed laty w wielu miejscach na Farojach do mielenia ziarna, a napędzać go mogła już niewielka ilość wody.

W okolicy osady znajduje się głaz zwany Kyriusteinar*, który w dawnych czasach pełnił funkcję kapliczki. Dla mieszkańców Skarvanes, którzy wybierali się w drogę i opuszczali swoje domostwa było to ostatnie miejsce, z którego widać było lokalne miejsce modlitw. Przechodząc obok głazu rzucali przez ramię kamyczek i wypowiadali wezwanie Kyrie eleison.

Jeden z obrazów Diðrikura á Skarvanesi, Wikimedia Commons

Skarvanes znane jest na Farojach za sprawą Díðrikura á Skarvanesi – XIX-wiecznego malarza, który mieszkał w tej obecnie wymierającej osadzie. Na swoich obrazach uwieczniał m.in. farerskie ptactwo. Do czasów nam współczesnych zachowało się tylko pięć jego prac, które podziwiać można na stałej ekspozycji w Muzeum Sztuki w Tórshavn. Díðrikur jest pierwszym farerskim malarzem znanym historykom sztuki. Był też samoukiem – nie posiadał żadnego artystycznego wykształcenia.

Warto zbłądzić boczną, krętą, wąską, dziurawą (prawdziwa rzadkość na Farojach!) drogą nr 37 do Skarvanes nie tylko po to, aby podziwiać piękną panoramę Skúvoy, a przy odrobinie szczęścia dojrzeć na horyzoncie odległe Stóra Dímun i Lítla Dímun, a nawet Suðuroy.

Jest też powód jeszcze istotniejszy: w Skarvanes poczuć można odchodzącego już ducha prawdziwie głębokiej farerskiej prowincji. I choć na chwilkę zostawić za sobą zgiełk wielkich miast, pęd za do końca nie wiadomo czym. I tak po prostu być tam, postać w miejscu, raczyć swoje oczy wszelkimi odcieniami zieleni, żółci i błękitu, a swoje uszy głęboką ciszą…

* – nazwę osady wymawia się skarwanes, oznacza ona po farersku Przylądek Kormoranów (skarvurkormoran czubaty + nes – przylądek). Ptaki te były niegdyś częstym widokiem w tych okolicach.

* – nazwę wzniesienia wymawia się dżefehtle

* – nazwę wymawia się czyrjustajnar

Page 2 of 4

Tekst i zdjęcia: Maciej Brencz & Materiały udostępnione na licencji CC BY-SA 4.0


Napędzane przez WordPress & Szablon autorstwa Andersa Noréna