Podróże, zarówno te dalekie jak i nieco bliższe, pozwalają poznawać nowe kraje i kultury. Z każdym kolejnym szlakiem i rozmową dowiadujemy się czegoś nowego o świecie. Największym zaskoczeniem jest jednak moment, gdy w odległym kraju dowiadujemy się czegoś o naszej własnej ojczyźnie. Gdy historia poczty małego archipelagu odsłania sylwetkę słabo nam znanego rodaka.
Bohater dzisiejszego wpisu od najmłodszych lat przejawiał smykałkę do rysunku. I to niezwykle detalicznego. Fotograficzną pamięć oraz niezwykłą wprost umiejętność kopiowania wykorzystał już w szkole podstawowej. Zgubioną legitymację szkolną po prostu podrobił. Kiedy „oszustwo” wyszło na jaw, został usunięty ze szkoły. Jej dyrektor miał uzdolnionemu uczniowi powiedzieć, że albo skończy w więzieniu, albo zostanie wielkim człowiekiem.
Na szczęście dla wielu poczt i banków narodowych świata Czesław Słania – bo o nim będzie dziś mowa – obrał tę drugą drogę. Zresztą sporo lat później Słania podpadnie również służbom Stanów Zjednoczonych, wysyłając do Dwighta Eisenhowera namalowany przez siebie dwudziestodolarowy banknot z miniaturowymi gratulacjami z okazji ponownego wyboru na stanowisko prezydenta USA.
Tuż po zakończeniu wojny Słania wstąpił do Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie ostatnie lata studiów poświęcił wymagającej technice miedziorytu i stalorytu. W tej ostatniej powstała jego praca dyplomowa. Wyryta na stalowej płycie w formacie pocztowego znaczka „Bitwa pod Grunwaldem” pochłonęła dwa lat pracy. Zachwycający detalami projekt nie trafił niestety do obiegu.
Czesław Słania od samego początku swej nauki pragnął, aby jego praca były wykorzystywana w praktyce. Miał nawet wątpliwości dotyczące wyboru kierunku studiów. Rozważał porzucenie ich na rzecz chociażby leśnictwa. Pozostał na szczęście przy sztuce rytowniczej, którą doskonalił w cieszącej się wysoką renomą krakowskiej Drukarni Narodowej. Nawiązał także współpracę ze znajdującą się wtedy w Łodzi Wytwórnią Papierów Wartościowych, gdzie pod okiem Mariana Romualda Polaka poznawał warsztat projektowania i grawerowania znaczków pocztów. To doświadczenie miało określić jego dalsze życie zawodowe, a jego imię rozsławić w wielu krajach świata.
Pierwszy znaczek w swojej niezwykle bogatej karierze Czesław Słania zaprojektował w 1951 roku, z okazji osiemdziesięciolecia Komuny Paryskiej. W 1956 roku, dla podreperowania zdrowia nadwyrężonego w czasie wojny, wyjechał do Szwecji, gdzie postanowił zostać na stałe. Po kilku latach trudnego emigracyjnego życia poznano się na jego talencie i w 1960 roku zatrudniono w szwedzkiej poczcie. Zanim jednak na stałe opuścił komunistyczną Polskę, zaprojektował dla jej poczty ponad dwadzieścia znaczków.
Już w 1969 roku jego znaczki znajdowały się w pocztowym obiegu Szwecji, Danii, Grenlandii, Islandii i San Marino. W kolejnych latach uhonorowany został przez króla Szwecji tytułem „Nadwornego Grawera”, a duńska monarchini odznaczyła go Orderem Kapituły Rycerskiej.
Słania od samego początku współpracował z farerską pocztą. Jego projektu były dwa z trzech znaczków wydanych z okazji usamodzielnienia się Postverk Føroya w 1976 roku. Na jednym z nich uwiecznił listonosza J.P. Henriksena przemierzającego stary pocztowy szlak między osadami.
W czasie trwającej trzydzieści lat współpracy na Wyspach Owczych wydano ponad sto znaczków jego projektu. Największym uznaniem w tej bogatej kolekcji cieszy się przewijający się przez tę notkę, wydany w 1979 roku znaczek z sylwetką barana niezwykle wiernie, niczym fotografia, oddający strukturę i głębię sierści. Trudno uwierzyć, że baran ten został wygrawerowany rylcem na małej metalowej płytce przez Czesława Słanię. Mający status kultowego, farerski znaczek nadal, czterdzieści lat po wydaniu (!), dostępny jest w internetowej sprzedaży na stamps.fo. Co więcej, w zamieszczonym tam katalogu dla znaczków Słani przeznaczono osobną kategorię. Wśród uwiecznionych na nich motywów przewija się natura, folklor, architektura, mosty, stare mapy, wizerunki znanych Farerów.
Bogaty farerski rozdział w twórczości Mistrza uświetnia nagroda za najpiękniejszy znaczek świata przyznana w roku 1978 za ten przedstawiający dawny budynek Biblioteki Narodowej. I nie była to jedyna tego typu nagroda w przebogatej twórczości Słani. Rok później wyróżnienie to trafiło do niego ponownie, tym razem za szwedzki znaczek „Balet” przedstawiający tańczącą parę. Słania ponownie zdobywa uznanie w 1983 roku znaczkami wydanymi dla San Marino. Rok później otrzymał podobny tytuł w dziedzinie znaczków z motywem muzycznym.
W roku 2000 Czesław Słania, w wieku 79 lat, wygrawerował tysięczny (!) w swej karierze znaczek. Zaprojektowany dla szwedzkiej poczty znaczek uznawany je za największy na świecie. Wzorowany na fresku „Wielkie Czyny Szwedzkich Królów” zdobiącym sufit pałacu Drottningholm mierzy 60 na 81 milimetrów (!).
Nie należy także zapomnieć o banknotach, które Słania zaprojektował dla banków narodowych Argentyny, Belgii, Dominikany, Izraela, Kanady, Kazachstanu, Litwy, Portugalii i Wenezueli. Jego twórczość uzupełniają dzieła wykonane na prywatne zamówienia – liczne ex-librisy i portrety, do których Słania miał szczególny talent.
Oglądanie znaczków Czesława Słani w powiększeniu wprowadza w zachwycający świat małej rozmiarem, ale wielkiej kunsztem sztuki. Możemy tym samym dołączyć do grona klientów poczt z Australii, Belgii, Chin, Danii, Estonii, Francji, Gibraltaru, Grenlandii, Hiszpanii, Hongkongu, Irlandii, Islandii, Jamajki, Litwy, Łotwy, Monako, Niemiec, Nowej Zelandii, Organizacji Narodów Zjednoczonych, Polski, San Marino, Singapuru, Szwecji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Watykanu, Wysp Alandzkich, Wysp Marshalla oraz Wysp Owczych, którzy mieli przyjemność podziwiania jednego z ponad tysiąca znaczków zaprojektowanych przez naszego Rodaka. Kluby miłośników jego prac działają między innymi w Danii, Szwecji, USA i Polsce. W Wisconsin działa nawet grupa badawcza Czesław Slania Study Group wydająca poświęcony mu periodyk.
Czesław Słania zmarł 17 marca 2005 roku w Krakowie. Jak szacuje jego biograf – Zbigniew Różański – nakład znaczków zaprojektowanych przez „czarodzieja rylca” przekroczył 25 miliardów egzemplarzy. Wiele wskazuje więc na to, że był on najpopularniejszym polskim artystą – jego miniaturowe wielkie dzieła dotarły niemal do każdego zakątka świata.