Za zwieńczoną ostrymi szczytami wyspą Tindholmur leży Gásadalur. Przez stulecia mieszkało tutaj sześćdziesiąt osób. Obecnie jest ich tu tylko szesnaścioro.
Tak zaczyna się nakręcony w 1990 roku duński dokument “1700 meter fra fremtiden”. Jego bohaterami są mieszkańcy jedynej wówczas farerskiej osady pozostającej bez drogowego połączenia ze światem. Opowiadają w nim o warunkach życia w swoim mikroświecie odciętym od reszty archipelagu. Dzielą się swymi nadziejami i obawami związanymi z planowaną budową tunelu do Gásadalur.
Gásadalur jest bardzo odizolowanym miejscem, otoczonym wysokimi wzgórzami. Jedyna ścieżka do sąsiedniej osady prowadzi przez góry. Dziesięć lat temu zdecydowano, że Gásadalur nie może umrzeć. Postanowiono wydrążyć drogę przez górę. Tunel o długości prawie 2 km połączy wieś ze światem zewnętrznym.
Do niego też nawiązuje w tytule swego dokumentu “1700 metrów od przyszłości” reżyserka Ulla Boje Rasmussen.
Spokojny, pięknie kreślący klimat Gásadalur film (wyróżniony między innymi Duńską Nagrodą Filmową za najlepszy dokument) porusza sporo tematów. Nieuchronnej jak się zdaje nowoczesności pukającej do najdalszych zakamarków archipelagu. Życia od wieków w głębokiej izolacji. Błahych wyzwań codzienności. Licznych obaw mieszkańców o to, co przyniesie kontakt ze światem zewnętrznym. I co już przynosi.
Ci z nas, którzy mieszkają w większych miastach, mają romantyczne wyobrażenie, że tutaj jest dobre miejsce do życia. Ale gdy mieszkasz w Gásadalur przez cały rok, to inna historia.
Za i przeciw
Kiedy czegoś potrzebujesz, od razu zastanawiasz się, kiedy przyleci helikopter. Jeśli jest poniedziałek, musisz poczekać do środy. Ale kiedy pojawi się tunel, będziemy mogli po prostu pojechać po to, czego potrzebujemy i od razu z tego skorzystać.
Jest nas szesnaścioro w Gásadalur. Jestem jednym z najmłodszych. Mamy jedno dziecko we wsi, dziewięcioletniego chłopca. Reszta to osoby starsze (…) Potrzebujemy świeżej krwi. Sprawnych ludzi prawie już tutaj nie ma. Musimy mieć ten tunel, inaczej wioska umrze.
Tunel to nie tylko błogosławieństwo. Przyniesie ze sobą dobre jak i złe rzeczy. Tym bardziej, jeśli pozwolą na budowę tutaj domków letniskowych. Będą organizować imprezy. Wszędzie będą walały się butelki, więc nie będzie już mocna chodzić o bosej stopie.
O ziemi i wełnie
Jednym z poruszonych wątków jest kwestia własności i charakterystycznego dla Wysp Owczych podziału i dziedziczenia ziemi:
Nazywam się Heini Zachariassen, mieszkam w Bøur. Posiadam własną ziemię w Gásadalur. Prawa, jakie mieli mieszkańcy Gásadalur dzierżawiący ziemię, obejmowały prawo do wypasu, prawo do posiadania koni i baranów oraz prawo do polowania na ptaki.
Dwie trzecie ziemi w Gásadalur jest własnością obcych. Niektórzy właściciele ziemscy mieszkają bardzo daleko – w Danii, Grenlandii i USA.
Maleńkie działki leżą pomieszane obok siebie. Kiedy traktorami przywozimy siano do domu, często musimy przejeżdżać przez cudzą ziemię. Własność ziemi jest tak skomplikowana, że nawet mieszkańcy wioski ledwo się w niej orientują.
Heini Zachariassen
Ziemia stała się obiektem spekulacji. Ostatnia działka, którą kupiłem, kosztowała mnie 38 tysięcy koron. Kilka lat temu kosztowałaby trzy-cztery tysiące koron, może nawet mniej. Ziemię kupują ludzie, którzy w ogóle nie mają nic wspólnego ze wsią. Na przykład mieszkańcy Tórshavn, pracujący na etat. Podnoszą cenę ziemi tak wysoko, że mieszkańców wsi na nią nie stać. Wyrządzają nam wielką krzywdę. Reforma rolna tutaj nie pomoże. Ziemia będzie nadal kupowana i sprzedawana, i nadal będzie własnością ludzi z zewnątrz.
Przełom lat 80-tych i 90-tych to także drastyczny spadek cen skupu wełny:
Wełna stała się dla nas poważnym problemem. Jej ceny spadły tak bardzo, że nie opłaca się jej sprzedawać. Wełnę spalamy lub zakopujemy. Jej zbieranie, gdy nie można się jej pozbyć, nie jest zbyt zabawne.
Niesforny ogórek
Nieco groteskowym fragmentem filmu jest ten poświęcony jedynemu samochodowi w osadzie – zielonemu VW Transporterowi – i uchylaniu się od jego ubezpieczenia.
Mój van przetransportował tutaj śmigłowiec. Pewnego dnia z helikoptera wyskoczył mężczyzna. Zrobił zdjęcia mojej furgonetce. Później w gazecie ukazał się artykuł o moim vanie. Usunąłem tablice rejestracyjne, bo droga jest za krótka. Mamy tu 400 metrów drogi. Dlaczego więc mam płacić podatek drogowy i składkę na ubezpieczenie?
Kiedy zdjęcie ukazało się w gazecie, zadzwonili do mnie ubezpieczyciele. Zapytali, czy jeżdżę samochodem, bo bez tablic rejestracyjnych jest to nielegalne. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Sprawiło mi to wiele kłopotów.
Nadciąga kryzys
“1770 metrów” wieńczy – słuchana ze smutkiem przez wszystkich bohaterów filmu – audycja radiowa informująca o planowanych, ostrych cięciach budżetowych w obszarze opieki zdrowotnej i funduszy społecznych. Największe inwestycje drogowe mają zostać wstrzymane na najbliższe lata. W tym tunel do Gásadalur.
Nieprzynosząca najlepszych wieści radiowa audycja urywa się na słowach “Jednak zarząd dróg nie jest jedyną ofiarą cięć…”. Po czym kamera raz jeszcze odwiedza bohaterów kończącego się filmu przy ich codziennych zajęciach. Dolina Gęsi pozostanie odcięta od świata przez najbliższe lata.
Rok 2003. Po trzech latach budowy, mierzący 1410 metrów tunel Gásadalstunnilin zostaje otwarty, początkowo jedynie dla pieszych. W grudniu 2006 roku przejeżdża przez niego pierwszy samochód. Ciekawe czy pokonał go także niesforny zielony VW Transporter.
Rok wcześniej otwarto pierwszy na Wyspach Owczych podmorski tunel Vágatunnilin. Jego budowę, rozpoczętą jeszcze w 1988 roku, wstrzymał na całą dekadę farerski kryzys końca lat 80-tych.
Rok 2024. W Gásadalur – wg oficjalnych statystyk – mieszka obecnie trzynaście osób. Farerski archipelag przecinają dwadzieścia trzy tunele o łącznej długości blisko sześćdziesięciu sześciu kilometrów. Cztery kolejne w budowie; w tym do liczącego nieco ponad trzydziestu mieszkańców Dalur.
Więcej cytatów z filmu znajdziecie na blogu Looking North. Film “1700 meter fra fremtiden” (z napisami w języku angielskim) dostępny jest do obejrzenia w serwisie YouTube: