Hallgrímur Helgason w powieści „101 Reykjavik”:

Hlynur, bohater książki, ogląda wiadomości pakistańskie, by dowiedzieć się, czy Islandia istnieje na mapie świata. Spiker na chwilę schyla głowę i odsłania stosowny zakątek Atlantyku. Tym razem Islandii nie ma.”Islandia to taki kraj, który czasem jest, a czasem go nie ma. Zależy od tego, w jakim nastroju był grafik. Czy chciało mu się umieszczać tam tę wyspę na szkle w lepkiej od potu agencji reklamowej w centrum Karaczi, w której faks nadal nie działa, i już dwa tygodnie minęły od czasu, gdy zerwała z nim narzeczona. Stąd te terytorialne kaprysy. Ale nie jestem aż tak wielkim patriotą, żeby się tym przejmować. W pewnym sensie nieźle się czuję, zamieszkując wyspę, której nie ma na mapie. Takie tymczasowe wakacje. Nie uczestniczymy. Przyglądamy się, a nikt nas nie widzi.”

Podobnym obserwatorem, stojącym nieco z boku, są Faroje. Osiemnaście malutkich pikseli w morzu niebieskiego na mapie prognozy pogody. Zakryłaby je chmurka z kroplami deszczu z podpisem „Tórshavn”. Gdyby tam była. Jednak nie sądzę, aby Farerczycy z tego powodu szczególnie lamentowali.

Niestety, nawet Norwegowie z yr.no obcięli Owczym kilka wysp:


Gdyby ktoś się wybierał w ten weekend na Faroje – w Tórshavn ma być w miarę słonecznie, +4 st. C.
(Notka zainspirowana powyższym cytatem służącym jako opis do zdjęcia islandzkiego interioru na małej wystawie w poznańskim Collegium Novum)