5 marca startuje na Farojach kolejny sezon Effodeildin, czyli futbolowej ekstraklasy rozgrywanej w systemie wiosna – jesień. Sezon tradycyjnie inauguruje Stórsteypadystur, czyli mecz o Superpuchar Wysp Owczych rozgrywany między ligowym mistrzem, a zdobywcą pucharu (Løgmanssteypið) w poprzednim roku.
W tym roku tytułu mistrzowskiego broni stołeczne B36, w którego barwach porywa kibiców nasz rodak, Łukasz Cieślewicz – środkowy pomocnik, zdobywca 10 bramek w poprzednim sezonie (najlepszy strzelec zespołu). Przebieg rozgrywek śledzić można na faroesoccer.com.
Krótko o historii
Pierwsze ligowe rozgrywki na Farojach odbyły się w roku 1942. O mistrzostwo walczyły wówczas cztery drużyny, wśród nich TB Tvøroyri założony w 1892 (najstarszy, i do dziś istniejący, klub piłkarski na Wyspach). Pierwszym mistrzem został KÍ Klaksvík.
W roku 1944 liga zawiesiła działalność na jeden sezon. Z powodu brytyjskiej, pokojowej okupacji archipelagu zabrakło… piłek.
Używaną od początku historii rozgrywek nazwę Meistaradeildin (Liga Mistrzów) zmieniono w roku 1976 na 1. Deild (1. Liga). Wprowadzono także zasady awansu i spadku do drugiej ligi.
W roku 1988 ligę poszerzono do 10 zespołów (formuła ta obowiązuje do dziś), a od roku 1991 najlepsze farerskie kluby uczestniczą w rozgrywkach europejskich.
Obecna nazwa rozgrywek Effodeildin (pochodząca od sponsora, koncernu paliwowego Effo) obowiązuje od 2012 roku.
B36 – NSÍ
Zobaczmy jak wyglądał mecz B36 Tórshavn z Nes Sóknar Ítróttarfelag Runavík (NSÍ) w sierpniu 2015:
Boisko ligowe, w kraju w którym deszczowych jest 214 dni w roku, musi być rzecz jasna dodatkowo zroszone przed meczem. Lokalna straż pożarna służy pomocą. Nie zdziwiłbym się, gdyby kierowca tego strażackiego wozu przywiózł na mecz swojego kumpla z poprzedniej zmiany, który po służbie jest zawodnikiem drużyny gospodarzy.
Prezentacja zawodników drużyny B36 (białe koszulki) oraz gości z NSÍ.
Farerski mecz piłkarski jest niezwykłym wydarzeniem. W trakcie przerwy i tuż po zakończeniu spotkania na boisko wbiegają małe dzieci, nastolatki i ich rodzice. Dziękują zawodnikom, radośnie podają sobie piłkę, strzelają na bramkę. Zamiast wielkiego ligowego wydarzenia, z bramkami bezpieczeństwa, wyznaczonymi sektorami dla kibiców gospodarzy i gości, kordonu stewardów, mamy coś na kształt rodzinnego święta. Nierzadko na trybunach na koszt klubu serwowane są hot dogi oraz kawa.
Nie jest to niczym dziwnym w kraju, w którego piłkarskiej reprezentacji występują panowie na co dzień kierujący wózkiem widłowym, wynajmujący turystom samochody czy odprawiający pasażerów na lotnisku w Vágar. Futbol traktują jako swoją pasję, realizowaną po godzinach, dla własnej satysfakcji i radości kibiców.
Bilet i program meczowy ze składem drużyny gospodarzy (ze wspomnianym wcześniej polskim – i to silnym! – akcentem).
Futbolowy słowniczek kibica
mál – bramka
umfar – kolejka ligowa
dómari – sędzia
fótbóltur – piłka nożna
Warto zagospodarować dwie godziny w trakcie wizyty na Farojach i wybrać się na tamtejszy mecz ligowy. Za 50 duńskich koron zobaczyć spotkanie dwóch drużyn pełnych pasji, zaangażowania i zwyczajnej radości, którą pamiętamy z meczów z podwórka. Coś czego niestety próżno szukać na zawodowych arenach, na której spotykają się drużyny pełne przepłaconych i „nurkujących” gwiazd futbolu każące płacić za ten często nudny i pełen kalkulacji spektakl dziesiątki funtów.
Ja zaś czekam na kolejną edycję PESy, w której będzie można włączyć farerską wersję Jima Beglina i Jon Championa, w której komentarz rozpocznie się od pięknego powitania „Gott kvøld, Jon! Hvussu hevur tú tað?” i w której ustawienia pogody będą zablokowane w jednej jedynej pozycji 😉 A co, nie można pomarzyć?
P.S. Na wspomnienie historycznego meczu z Austrią przyjdzie czas we wrześniu.